ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Forgotten ─ Legenda w serwisie ArtRock.pl

Forgotten — Legenda

 
wydawnictwo: Yoozeck Records 2001
 
1. Anioł - 3:54
2. Legenda - 5:56
3. Mekong - 5:32
4. Kain - 9:00
5. Trytony - 9:28
 
Całkowity czas: 33:50
skład:
Marcin Błaszczyk - klawisze, chórki / Marcin Mak - perkusja, chórki / Przemko Skalec - gitara, flet prosty, chórki / Tomek Szmidt - gitara basowa, śpiew, gitara klasyczna
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 4, ocena: Dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
26.08.2002
(Recenzent)

Forgotten — Legenda

Początek tej recenzji jest oczywisty - odsyła mnie do słów, które skreśliłem a propo wybitnej polskiej produkcji progmetalowej czyli The Earth częstochowskiego Mordoru. Wymarzyłem tam sobie korowód świetnych płytek młodych, rodzimych grup jak Pathology, Bronx, Imagination, Space Avenue, Naamah czy Forgotten. I oto słowo w jakimś tam ułamku staje się ciałem - przed nami demo formacji Forgotten z 2001 r. Nie jest to oczywiście regularna płyta długogrająca (dziś już rzadko używa się tego określenia, ale ja tam staruch jestem :-)), niemniej stanowi jej (bo nie wątpię w perspektywę wydania) zacny przedsmak. Nawet bardzo zacny (w typowej recce unika się w tak wczesnym miejscu osądu, ale do diabła z tym).

Po obowiązkowym intro czas na drugą część schematu czyli coś o historii ansambla. No to tak: grupa powstała w maju 1991 r., dwa lata później zmieniając nazwę z Necrology na Forgotten właśnie. Z początku chłopoki mieli ambicje młócić thrash-metal lub też inny power. Daruję sobie wyczerpujące omówienie roszad personalnych bo zgłębianie infa na netowej stronce formacji szybko przyprawiło mnie o ból głowy. Tak czy siak pierwszy koncert został zagrany 3 stycznia 1992 r., zaś wydawnictwa kasetowe przedstawiają się następująco: 1993 r. - Platoon (Yoozeck Records 001), 1996 r. - Compilation' 96 (Yoozeck Records 002) - kompilacja nagrań trzech zespołów: obok naszych bohaterów są to Fresh Scab tudzież T'n't Guitar Duo. W obecnym składzie Forgotten napotykamy dwóch byłych muzyków znanego zespołu Abraxas - Marcina i, dla odmiany, Marcina :-)

Ufff, po tych formalizmach mogę wreszcie zatrzeć rączki z uciechy i zająć się osobistą i kompletnie subiektywną oceną przedstawionego na Legendzie materiału wyjaśniając czemuż to uważam go za zacny. No to tak: bo mi się podoba :-) Jest to oczywiście jedyny powód, ale pisanie o muzyce wymaga podobno jakichś analiz (z reguły są to "analizy") dociekań i innych takich. Trudna rada w tej mierze - na uświęcone zasady nic nie poradzę. Niniejszym przystępuję zatem do głęboko penetrującej "analizy".

Anioł to znakomite rozpoczęcie recenzowanego krążka - krótka, piosenkowa forma w którą wprowadzają nas pląsy klasycznej gitary - ale niech no tylko Przemko odrobinę przyłoji - od razu wiemy, że panowie generalnie dobrze się czują w brzmieniach cięższych, ciążących właśnie ku progmetalowi. Niemniej żeby Przemko za dużo sobie nie pomyślał ;-) (bo dopiero przyjdzie czas na peany pod jego adresem) wyróżnić chciałbym tu przede wszystkim manierę keybordzisty. Ogromnie odpowiada mi taki styl gry - oszczędny do bólu, a tak znaczący. Marcin stawia na spokojne, rozlane plamy klawiszowych teł z zagrywkami przywodzącymi czasami na myśl stare, dobre hammondowskie brzmienie. Nolanowskich pisków nie uświadczymy - jakież szczęście. Nie mogę się natomiast zgodzić z opiniami zasłyszanymi podczas Voyage51, że taki minimalizm to już przesada. Żadna przesada - w moim odczuciu po prostu raczej świetne wyczucie sytuacji typu - gram tam gdzie wypada, więcej nie gram bo po co? Brawo - o to właśnie chodzi. Przyczepić się można z kolei do gothhhhyckiego tekstu, zresztą warstwa textowa na całym krążku razi mnie najbardziej - zwłaszcza w tytułowej Legendzie. Skamieniałe gnomy i takie tam - czyżby Luca Turilli znalazł sobie konkurencję? :-) Początek Legendy to próbka Przemkowskiego fletu prostego - szkoda, że słychać go tylko w tym miejscu bo ten króciutki fragmencik od razu przywodzi mi na myśl genialny mariaż muzyki ludowej z noepierogami spod znaku Red Jasper - ja proszę o więcej takich pomysłów! Rozwijając się dalej Legenda przypomina kolejną piosenkę, choć już daleko ambitniejszą z fajnymi, trochę orientalizującymi motywami gitary - taki sobie, nader udany progmetalowy hicik. Demo 2001 jest dobrze pomyślane jako kolejne odkrywanie zestawu kart, który w brydżowej rozgrywce potrafi sporo namieszać - oto bowiem wchodzi instrumentalny Mekong. Ciekawa to kompozycja świadcząca o thrashowych korzeniach ansambla tudzież zamiłowaniu do form klasycyzujących - podniosła końcówka z gitarowym, mięsistym podkładem stanowi zjawisko jakie Dobasy łykają nader chętnie. Na uwagę zasługuje też rola gitary basowej potrafiącej przejąć momencikami "pierwsze skrzypce" - zgranie to niewątpliwie mocny atut zespołu. Pora wreszcie na dwa finałowe długaje. Kain (daruję sobie uwagi o słowach utworu bo nie to jest najważniejsze) raduje serce pięknymi (nie waham się użyć tak podniosłego przymiotnika) kontrastami pomiędzy echami thrashu a fragmentami mocno zadumanego, przeuroczego smędzęnia czy wpływami motorycznego neoprogu. Zwłaszcza owe kawałki thrashujące (na ten progmetalowy sposób) wywołują żywsze bicie serca - stara, dobra szkoła, ktoś jeszcze o niej pamięta, yeah!!! Do tego dochodzi znów pomysłowość Marcina Błaszczyka - sam miód na serce Mordorowskiego maniaka. I wreszcie Trytony - właśnie tak powinny się kończyć płyty - gramy pięknie, zaś najpiękniej na koniec - by słuchacz miał temat do rozmyślań i zachwytów jak już krążek przebrzmi i zapada nieproszona cisza. Posłuchać tej cudownej solówki Przemka, tego symfonicznego nawiązania, zaś później doskonałego klawiszowego wyciszenia (który z czymś mi się natrętnie kojarzy, ale na tę chwilę zapomnę, że jestem pjepshonym recenzentem), posłuchać i szepnąć do siebie: my, Polacy też potrafimy grać, i to jak! Nie chcę w tym miejscu wyjść na narodowego szowinistę, gdyby Legendę nagrała grupa z Ugandy to też bym jej pogratulował. Trytony to zachwycający kawałek, Amen.

"Analizując" ten krążek celowo pominąłem cienie przeszłości w postaci syndromu Abraxas snującego się za niektórymi muzykami kapeli niczym smród po gaciach. To już inny rozdział, inna muzyka. Uszanujmy to.

Demo 2001 by Forgotten ma swoje słabe strony, a jakże. Kuleją texty, kuleje produkcja i w efekcie brzmienie - zwłaszcza gdy chodzi o selektywność. Kuleje brak dobrego, szukanego przez zespół wokalisty (basista Tomek Szmidt śpiewa przyzwoicie, ale nic ponad to). Kuleje... tylko co z tego?! Nie kuleje pomysłowość, ani ambicja, nie kuleje umiejętność dostarczenia słuchaczowi sporej dawki pięknych, muzycznych przeżyć. Poczekam... gdzieś kiedyś napiszę recenzję debiutanckiego albumu naszych bohaterów. Jeszcze nie teraz, ale kiedyś. Wytyczona w mroku droga tętni odgłosami tych, którzy się zbliżają. Są już blisko, coraz bliżej.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.