ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Camel ─ Camel on The Road 1982 w serwisie ArtRock.pl

Camel — Camel on The Road 1982

 
wydawnictwo: Camel Productions 1994
 
1. Sasquatch (4:30)
2. Highways Of The Sun (4:38)
3. Hymn To Her (5:23)
4. Neon Magic (4:04)
5. You Are The One (5:21)
6. Drafted (4:01)
7. Lies (5:10)
8. Captured (3:19)
9. A Heart's Desire - End Peace (4:34)
10. Heroes (5:36)
11. Who We Are (6:21)
12. Manic (4:11)
13. Wait (4:49)
14. Never Let Go (6:44)
 
Całkowity czas: 68:41
skład:
- Andy Latimer / guitars, vocals, keyboards; - David Paton / bass ; - Chris Rainbow / vocals ; - Kit Watkins / keyboards ; - Stuart Tosh / drums ; - Andy Dalby / back-up gitar
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 3, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
03.06.2011
(Recenzent)

Camel — Camel on The Road 1982

Piątek z wielbłądem, czyli czterdzieści lat minęło.

 To mój ulubiony krążek z serii oficjalnych bootlegów, a do niedawna mój ulubiony koncert Camel. Kupiłem to już dosyć dawno, pewnie z dziesięć  lat temu, na allegro, za naprawdę spore pieniądze – 5 dych, plus koszty wysyłki. Teraz można to kupić za 7 funciaków ze strony zespołu… Ale wtedy był to spory rarytas.

 Płytę „The Single Factor”, która wtedy zespół promował (przy okazji była to tournee z okazji dziesięciolecia grupy), trudno zaliczyć do najbardziej udanych, ale jak twierdzi sam Latimer, trasa za to  była bardzo udana. Ciepło wspomina te koncerty, mówi, że zebrało kilka osób o podobnych charakterach i poczuciu humoru, a  praca z nimi była przyjemnością. Przyjemnością jest też słuchanie efektów pracy tego składu. Sam repertuar może nie być specjalnie atrakcyjny dla zwolenników klasycznego wielbłąda, bo są to głównie utwory  z „I Can’t See My House from Here” i „The Single Factor” (mimo wszystko wybrano co ciekawsze utwory z obu tych albumów),  znalazło się też kilka fragmentów z „Nude”, oraz pojedyncze utwory z „Rain Dances” i debiutu. Jednak zagrano to wszystko   bez zarzutu,. Nawet bardziej niż bez zarzutu, bo na płycie znalazło się „Neon Magic”, jeden ze słabszych utworów z „I Can See…” do tego w wersji studyjnej fatalnie przez Latimera zaśpiewany, a tutaj – odmiana – nie dość , że Andy śpiewa o niebo lepiej i do tego obaj gitarzyści sobie ładnie pod koniec „pogadali”. O właśnie – oprócz tej trasy, tej płyty, nie pamiętam, żeby Camel grało w dwóch gitarzystów, a tutaj Latimera na scenie wspomagał Andy Dalby. Wypadło to bardzo zachęcająco, chociaż momentami obaj panowie brzmieli jak Wishbone Ash :). O ile z „Neon Magic” dało się coś więcej wykrzesać, to już z  „You Are The One” tak dobrze się nie wyszło. Bo to po prostu słaba piosenka jest. Wersja „Sasquatch” też  nie jest rewelacyjna, wiadomo, bez Anta Phillipsa. Za to bardzo ładnie wypadł zestaw z „Nude”, również „Hymn to Her” – jedna z lepszych wersji jakie słyszałem, „Who We Are” jest tutaj dużo lepsze niż na „I Can See…”, no i na koniec, kapitalna wersja „Never Let Go”, też jedno z bardziej udanych wykonań, jakie znam. Warto też zwrócić uwagę duet uroczych miniatur z „The Single Factor” – „A Heart's Desire - End Peace” (tutaj jako jeden utwór). Poza tym jest i  „Heroes”, jedna z moich ulubionych piosenek Camel, i „Highways of The Sun”, które również bardzo lubię. Jak na zestaw z tego okresu działalności zespołu – dla mnie prawie ideał. Wywaliłbym najwyżej „You Are The One”, a na to miejsce wstawiłbym… może coś z „Breathless”?

 I trochę danych technicznych na koniec – nagrań dokonano 13 czerwca 1982 roku, w Den Haag, w Holandii (to tak jak „Never Let Go”), dla potrzeb holenderskiego radia. Oryginalne taśmy zaginęły, ale okazało się, że na szczęście dźwiękowiec grupy zarejestrował to również.

 Na progarchivach „Camel on The Road 1982” rating ma fatalny – poniżej dwójki. Nie ma się co tym sugerować – to naprawdę bardzo dobry album i warto go poznać. Osiem gwiazdek z plusem.

 Za tydzień – Port Łez. Oj będzie się działo…

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.