ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Deep Purple ─ Phoenix Rising w serwisie ArtRock.pl

Deep Purple — Phoenix Rising

 
wydawnictwo: Edel Records 2011
 
CD: 1. Burn (Blackmore, Lord, Paice, Coverdale) [08:09]
2. Gettin’ Tighter (Bolin, Hughes) [15:04]
3. Love Child (Bolin, Coverdale) [04:23]
4. Smoke On The Water (including Georgia On My Mind) (Blackmore, Gillan, Glover, Lord, Paice, Carmichael, Gorrell) [09:29]
5. Lazy (Blackmore, Gillian, Glover, Lord, Paice) [11:49]
6. Homeward Strut (Bolin) [05:44]
7. You Keep On Moving (Coverdale, Hughes) [05:44]
8. Stormbringer (Coverdale, Blackmore) [09:49]
DVD: Rises Over Japan: 1. Burn (Blackmore, Lord, Paice, Coverdale) [06:30]
2. Love Child (Bolin, Coverdale) [04:14]
3. Smoke On The Water (Blackmore, Gillan, Glover, Lord, Paice) [06:16]
4. You Keep On Moving (Coverdale, Hughes) [06:24]
5. Highway Star (Blackmore, Gillan, Glover, Lord, Paice) [06:26]
Gettin’ Tighter – The Story Of Deep Purple Mark IV [81:37]
Jakarta December Interview With Jon Lord & Glenn Hughes [06:46]
Come Taste The Band Electronic Press Kit [18:36]
 
Całkowity czas: 207:02
skład:
Tommy Bolin – Guitar, Vocals. David Coverdale – Lead Vocals. Glenn Hughes – Bass, Vocals. Jon Lord – Keyboards, Organ, Backing Vocals. Ian Paice – Drums, Percussion.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,0

Łącznie 5, ocena: Dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 6 Niezła płyta, można posłuchać.
06.11.2011
(Recenzent)

Deep Purple — Phoenix Rising

Fajne toto. Małe, ruchliwe, futrzane stworzonko. Do tego charakterne jak cholera. I się drze. Jak na mieszczącego się na dłoni futrzaka, chomik dżungarski potrafi naprawdę głośno skrzeczeć. Zwłaszcza jak się wkurzy, albo się czegoś boi. Bardziej to pierwsze. Ale zaraz, moment, to podobno recenzja Deep Purple miała być, a ja tutaj o dżungarku opowiadam. Nic nie poradzę: słuchając tych nagrań, co i rusz popatrywałem z niepokojem na mojego zwierzaka, co za krzywda się biedaczce dzieje, że tak wniebogłosy się drze. Dopiero po chwili zaskoczyłem, że to w słuchawkach odzywał się Hughes. W każdym razie skrzeczy bardzo podobnie.

Zostawiając żarty na boku: tzw. Deep Purple Mark IV to nie był najlepszy skład tego zespołu. Coverdale w miejsce Gillana – to była zmiana do zaakceptowania, David okazał się wokalistą znakomitym, jeśli ustępującym poprzednikowi, to niewiele. Z Tommym Bolinem w miejsce humorzastego Blackmore’a sprawa jest już bardziej złożona. Gitarzysta z niego był dobry, zresztą technicznie dawał sobie radę ze znacznie bardziej pokomplikowaną muzyką (grał przecież u jazzrockowego magika perkusji Billy’ego Cobhama na płycie „Spectrum”). Tyle że jego styl tak naprawdę nie pasował do Deep Purple. I pomimo bycia najmłodszym (stażem – Hughes jest o rok młodszy) członkiem Purpury, Tommy nieźle się szarogęsił. Przemycił nawet do regularnego koncertowego repertuaru grupy parę utworów ze swojej solowej płyty. A skoro o basowym mowa. Glenn Hughes technicznie był basistą dobrym; że muzyka Deep Purple początku lat 70. pociągała go średnio, że bardzo lubił rytmiczną, czarną muzykę, i chętnie przemycał ją do nagrań Purpury ze swoim udziałem – to się dało przeżyć. Zresztą efekty wcale złe nie były. Gorzej było na koncertach. Bo Hughes najwyraźniej uważał się za dobrego wokalistę. I co i rusz dopadał mikrofonu, nierzadko po prostu przeszkadzając Davidowi. Czego skutków można posłuchać na rzeczonym albumie.

Dokumentującą sceniczne poczynania Deep Purple Mark IV płytę CD „Phoenix Rising” sklajstrowano z dwóch znanych już płyt. Początek i zakończenie albumu to nagrania z „King Biscuit Flower Hour Presents Deep Purple In Concert”; pochodzą one z występu w kalifornijskim Long Beach. Cała reszta to fragmenty płyty „This Time Around” z koncertów w Japonii.

Jak na scenie zatem wypadało to wcielenie Deep Purple? No cóż. Najkrótszy komentarz: bohaterowie chyba już są zmęczeni. Choć Lordowi ciągle jeszcze się chce. Jego organowe szaleństwa i stylowe solówki i podkłady na syntezatorze robią duże wrażenie. Pacey tłucze tak jak zawsze tłukł: solidnie, rockowo, wybrzmiewająco, tak żeby niosło. Coverdale wokalnie jest w formie dość średniej: nie jest źle, ale jednak śpiewa nieco poniżej swoich możliwości. Bolin dobrze trzyma się w nagraniach „swojego” składu Purple; gdy ma zagrać partie Blackmore’a, czy to w „Burn”, czy w „Smoke On The Water” – idzie mu wyraźnie gorzej. Albo po prostu olewa te solówki i wstępy (vide „Stormbringer” czy „Burn”). W każdym razie gra partie Ritchiego bez serca, na odwal się. Do tego stopnia, że na ogół to Lord przejmuje w solówkach pałeczkę. A Hughes… No cóż. Wystarczy posłuchać refrenu „Burn”. Coverdale wchodzi na tzw. górkę, ekspresyjnie przeciąga frazę i ni z tego, ni z owego w sam środek ładuje się Hughes ze swoim skrzeczeniem, próbując zagłuszyć Davida. Zresztą Glenna do mikrofonu ciągnie bez przerwy. Czy ma to sens, czy nie; czy akurat grają zwrotkę, refren, solówkę, wstęp, mostek… Mistrzowsko masakruje zwłaszcza „Georgia On My Mind” (radzę uważać, wymaga mocnych nerwów…). Zespół jako całość też już zaczyna się sypać, „Gettin’ Tighter” ciągną przez kwadrans, ale większą część można by spokojnie opuścić… Daleko tym nagraniom do tych znanych z „Live In Europe”, że o „Made In Japan” nawet nie wspomnę.

Drugim krążkiem w zestawie jest płyta DVD. A co na niej mamy? „Rises Over Japan” – półgodzinną rejestrację wideo Purple na żywo. Całkiem niezłą, oczywiście pomijając nieszczęsne skrzeczenie Hughesa (drugą zwrotkę „Smoke On The Water” zarżnął popisowo). 81-minutowy film dokumentalny, w którym o historii tego wcielenia opowiadają Glenn i Jon. Jest o muzyce Deep Purple i o tym, dlaczego nie pasowała Glennowi, jest o perypetiach z gitarzystą i jego nałogami – zresztą nie tylko jego (To była Kalifornia w latach siedemdziesiątych, stary – mieliśmy pić mleko?!), o tragicznym pobycie w Indonezji; Lord opowiada ciekawie, ze sporą ilością detali, w wyważony sposób, Hughes natomiast co i rusz dokonuje narcystycznego auto da fe i gorąco potępia okres osobistych błędów i wypaczeń (Już nie jestem tym człowiekiem, co wtedy, na szczęście), opowiada też, jak to otoczenie Deep Purple rozdziewiczyło (pod względem wszelakich używek) młodziutkiego basistę, który wtedy jedynie czasami popijał alkohol… „Jakarta Interview” to fragmenty „Gettin’ Tighter”, tyle że zamiast gadających Jona i Glenna mamy czarno-biały film z pobytu zespołu w Indonezji.

Generalnie: od strony artystycznej te nagrania wypadają średnio. Słychać, że Bolin i Hughes pasują do tego zespołu (i muzycznie, i charakterami) jak świni siodło, a pozostała trójka odczuwa już przemęczenie. Tym niemniej: jest to całkiem rzetelny koncertowy portret Deep Purple Mark IV. I jako dokument historyczny ta płyta jest pozycją dość interesującą.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.