ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Calvert, Robert ─ Captain Lockheed and the Starfighters w serwisie ArtRock.pl

Calvert, Robert — Captain Lockheed and the Starfighters

 
wydawnictwo: United Artists 1974
 
1.Franz Josef Strauss, Defence Minister, reviews the Luftwaffe in 1958 [1:40]
2.The Aerospaceage Inferno [4:35]
3.Aircraft Salesman (A Door in the Foot) [1:41]
4.The Widow Maker [2:42]
5.Two test pilots discuss the Starfighter's performance [0:41]
6.The Right Stuff [4:23]
7.Board meeting (seen through a contract lens) [0:58]
8.The Song of the Gremlin, Pt, I [3:21]
9.Ground Crew (reassembly before take off) [3:17]
10.Hero with a Wing [3:20]
11.Ground Control to Pilot [0:52]
12.Ejection [3:35]
13.Interview [3:55]
14.I Resign [0:27]
15.The Song of the Gremlin, Pt.II [3:10]
16.Bier Garten [0:38]
17.Catch a Falling Starfighter [2:54]
 
Całkowity czas: 42:16
skład:
Robert Calvert - śpiew
Arthur Brown - śpiew
Paul Rudolph, Lemmy - gitara basowa
Dave Brock - gitary
Nik Turner - saksofony
Brian Eno, Del Dettmar, Adrian Waggner - instrumenty klawiszowe
Simon King, Twink Alder - instrumenty perkusyjne
Vivian Stanshall, Jim Capaldi - głosy
 
Brak ocen czytelników. Możesz być pierwszym!
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Brak głosów.
 
 
Ocena: 7 Dobry, zasługujący na uwagę album.
09.06.2013
(Recenzent)

Calvert, Robert — Captain Lockheed and the Starfighters

‘Gniew Khana’ (czyli hawkwindowy suplement alumni): odcinek 6 (z 8).

W związku z wyborem tej płyty do mojego cyklu miałem sporą wątpliwość. Owszem, Robert Calvert jest niezwykle ważną postacią, która się przewinęła przez skład Hawkwind, jednak dawno temu jedną z pierwszych recenzji, które „popełniłem” dla ArtRocka było wydawnictwo „Lucky Leif and the Longships” tego wokalisty (będący drugim w jego dyskografii) i nie chciałem się dublować na potrzebę całego projektu. Po dłuższym namyśle w ramach ‘Kosmicznej Sagi’ postanowiłem mimo tego jednak ponownie przybliżyć Czytelnikom postać Calverta, skupiając się tym razem jednak na jego solowym debiucie.

Bohater dzisiejszego odcinka urodził się w Petorii (RPA), a do Wielkiej Brytanii trafił bardzo wcześnie; Rodzice Roberta przenieśli się do Londynu, gdy ten miał zaledwie dwa lata. Marzeniem młodego Calverta było zostanie pilotem. Próbował nawet spełnić swój cel jednak problemy ze słuchem przekreśliły jego plany. Zamiast tego skupił się na psychodelicznej subkulturze. Wciągnął się w to na tyle, że stworzył nawet własną trupę teatralną. Poza tym uwielbiał pisać wiersze. Rosnąca renoma Calverta jako bardzo twórczego, ciekawego i nietuzinkowego osobnika roznosiła się w londyńskim podziemniu bardzo szybko i wkrótce został zwerbowany przez Dave’a Brocka do Hawkwind. Niedługo potem singiel „Silver Machine” zawojował brytyjskie listy przebojów (docierając do pozycji 3.), ktorego współautorem był właśnie Calvert. Dało mu na tyle dużej pewności siebie, że ten doszedł do wniosku, że jego ambicje wybiegają poza działalność macierzystej formacji. Począwszy już od wiosny 1973 roku zaczął pracować nad konceptem pierwszej płyty solowej, po części odwołującej się do jego niespełnionego marzenia związanego z lataniem. „Captain Lockheed and the Starfighters” ujrzało światło dzienne w połowie 1974 roku.

Strona liryczna jest dość luźnym satyrycznym tekstem odwołującym się do słynnego skandalu w historii niemieckiego lotnictwa związanego z zakupem przez niemieckiego Ministra Obrony bardzo wadliwych maszyn Lockheed F-104 Starfighter. Przez blisko 20 lat użytkowania niemal jedna trzecia z nich rozbiła się w różnego rodzaju wypadkach przez co rzeczone samoloty zyskały przydomek „Widowmaker” (w całości historii pojawił się nawet wątek łapówkarstwa, wedle którego ówczesny Minister Obrony Franz Josef Strauss, miał za podpisanie kontraktu przytulić od lobbystów Lockheed 10 milionów zielonych). Cała opowieść przedstawiona przez Roberta Calverta – obok fragmentów muzycznych – zawiera kilka przerywników w postaci monologów i dialogów („odegranych” m.in. przez Arthura Browna, Jima Capaldiego z Traffic, czy Viva Stanshalla znanego z grupy Bonzo Dog Doo-Dah Band oraz z melorecytacji na oldfieldowych „Dzwonach Rurowych”) wprowadzających słuchacza w fabułę.

Jednak mamy tutaj przede wszystkim muzykę.

Sporo tutaj przede wszystkim motorycznych numerów. Na pierwszy plan wysuwają się „Aerospaceage Inferno” z szybkiem rytmem, nieco „nieśmiałym” śpiewem Calverta i nadającym niesamowitego klimatu efektom w postaci fikcyjnych transmisji radiowych i rozmów pilotów z wieżą kontrolną. Taki „The Widow Maker” przypadnie fanom Hawkwind najbardziej do gustu, nie tylko ze względu na udział w tym utworze zarówno Dave’a Brocka, Lemmy’ego jak i Nika Turnera, ale głównie poprzez wyjątkową zbieżność brzmienia utworu z tym co usłyszeliśmy rok wcześniej na chociażby na „Doremi Fasol Latido”. „The Right Stuff” (polecam cover tego utworu w wykonaniu grupy Monster Magnet na płycie „Monilithic Baby”) to świetny, przebojowy, obłąkano-kosmiczny pęd, który śmiało można postawić obok takich mózgojebów jak „Silver Machine”, czy „Master Of The Universe”.  Również w podobną stylistykę wpasowuje się „Ejection”, przymierzany zresztą rok wcześniej do repertuaru Hawkwind (znalazł się jako bonus na kompaktowym wznowieniu „Doremi Fasol Latido” z drugiej połowy lat 90-tych).

Inny, bardziej stonowany i tajemniczy klimat wprowadzają obie części „The Song of the Gremlin”, w których bryluje zawsze bardzo teatralny w swojej interpretacji Arthur Brown. Zwłaszcza druga część kompozycji wydaje się być awangardowym popisem jednego aktora, który nadaje ciekawego smaczku całości wydawnictwa.

Innym wyjątkiem jest „Hero With a Wing”. Wolno i sennie prowadzony utwór z prostą linią basu i charakterystycznym hawkwindowym klimatem wytworzonym przez przytłumione saksofonowe i syntezatorowe efekty w tle brzmi więcej niż ciekawie.

Podobnie można powiedzieć o „Catch a Falling Starfigher”. Ciekawy finał, skromnie zaaranżowany główny motyw, podparty śpiewami kojarzącymi sie to ni to z szantami, ni to z inspiracjami The Moody Blues.

Niestey los Calverta może posłużyć za taką samą przestrogę dla początkujących muzyków jak ten, który spotkał Syda Barretta. Muzyk Hawkwind cierpiał na ogromne zaburzenia mentalne. Jego zmorą była cyklofrenia (bardziej potocznym określeniem tego zaburzenia - choć nie do końca dokładnym - jest choroba maniakalno-depresyjna), co utrudniało mu kontakt ze światem zewnętrznym. Tak samo jak legendą obrosły szaleństwa Barretta z np. zmieszaniem tabletek Mandrax z maścią do włosów i wylaniem sobie jej na twarz w samym środku występu, tak samo krąży wiele opowieści o Calvercie, takich jak ta którą opowiadał skrzypek i klawiszowiec Hawkwind - Simon House według którego Robert miał dobijać się do pokojów hotelowych innych muzyków w środku nocy (rzecz miała miejsce podczas jednej z tras koncertowych pod koniec lat 70-tych) domagając się od nich udpstępnienia leków nasennych, grożąc przy tym użyciem swoje bogatej kolekcji broni (w czasie całej awantury przechodząc wszelkie możliwe stany emocjonalne od agresji po płacz). Analogii znajdzie się zresztą jeszcze więcej. Calvert – podobnie jak Barrett – praktycznie do końca życie znajdował się pod opieką lekarzy, poświęcając się bardziej malarstwu, aniżeli muzykowaniu (choć przyznać trzeba, że zdołał w latach 80-tych zdołał wydać kilka płyt solowych).

Calvert wcześniej niż Barrett dołączył do Największej Orkiestry Świata; atak serca zakończył jego żywot latem 1988 roku. Jakby nie patrzeć jest on hawkwindowym Szalonym Diamentem....

W następnym odcinku: Tim Blake – „Blake’s New Jerusalem”.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.