ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Dvořák, Antonín ─ Symphony No.9 & Symphonic Variations w serwisie ArtRock.pl

Dvořák, Antonín — Symphony No.9 & Symphonic Variations

 
wydawnictwo: HNH International 1990
 
Symphony No.9 In E Minor Op.95 “From The New World”:
1. Adagio – Allegro molto (Dvořák) [11:36]
2. Largo (Dvořák) [11:58]
3. Scherzo: Molto vivace (Dvořák) [08:07]
4. Allegro con fuoco (Dvořák) [11:00]
Symphonic Variations Op.78:
5. Theme
Variations 1-27
Finale (Dvořák) [22:05]
 
Całkowity czas: 65:08
skład:
Slovak Philharmonic Orchestra conducted by Stephen Gunzenhauser. Recorded at the Reduta Concert Hall in Bratislava on 1st & 2nd March (Op. 95) and 10th & 11th November 1989 (Op.78)
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,2

Łącznie 3, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
08.09.2016
(Recenzent)

Dvořák, Antonín — Symphony No.9 & Symphonic Variations

Jestem przekonany, że przyszła muzyka tego kraju musi powstawać w oparciu o tzw. muzykę czarną. Może ona stać się podstawą oryginalnej i poważnej szkoły komponowania, jaka powstanie w Stanach Zjednoczonych. Te piękne i zróżnicowane tematy muzyczne wyrastają z tej ziemi; to ludowa muzyka Ameryki i wasi kompozytorzy muszą po nie sięgnąć.

Z natury jestem człowiekiem raczej spokojnym i zrównoważonym (tak sądzę). Niewiele rzeczy jest w stanie doprowadzić mnie do szału; a w ścisłej czołówce plasuje się wykorzystywanie pięknej muzyki w gównianych reklamach. Na czele z reklamą jakiegoś specyfiku na żołądek, pod którą ktoś niezbyt intelektualnie sprawny podłożył początek „Allegro con fuoco” z IX Symfonii Dvořáka. Za takie świętokradztwo należałoby odpowiedzialnego publicznie obedrzeć ze skóry. W pozycji głową do dołu, z rozłożonymi na św. Piotra rękami (bo wtedy krew grawitacyjnie napływa do mózgu, co gwarantuje zachowanie pełnej świadomości – studia z medycznej dyscypliny przydają się w życiu. Czasami.)

W latach 90. popularne były różne składanki z muzyką klasyczną w rodzaju Rose Collection czy Golden Classics – z reguły w wykonaniach jakichś poślednich orkiestr festiwalowych, do tego wybierające jedynie co bardziej interesujące fragmenty z całych dzieł i łączące je ze sobą od Sasa do Lasa. Kiedyś słuchałem takiej właśnie płyty, gdy nagle mnie walnęło. Nie, nie tak jak np.u Beethovena, gdzie z reguły dostajesz na dzień dobry całą orkiestrą po uszach: to było spokojne, ciche, nie narzucające się, łagodnie się rozwijające, niepostrzeżenie wciągające bez reszty. Była w tej muzyce jakaś wielka przestrzeń, swoboda, wolność, a zarazem majestat. Co to za diabelstwo? – zastanawiałem się. Opis na okładce płyty był lakoniczny: Dvorak, Largo z Symfonii nr 9 e-moll. W jakiś czas później miałem kasetę z całą Dziewiątką. Podtytuł – „Z Nowego Świata” – wyjaśniał, skąd taka przestrzeń w tej muzyce.

Gdy 51-letni Dvořák wyruszał w roku 1892 za ocean, był w Europie kompozytorem znanym i poważanym. Także za swoją wszechstronność – miał opinię człowieka, który potrafi skomponować wszystko: kwartety smyczkowe, koncerty fortepianowe czy wiolonczelowe, utwory sakralne, pieśni, uwertury, opery, symfonie, polki, utwory taneczne… Wyjeżdżał z kilku powodów. Kusiła posada w nowojorskim National Conservatory (za ładną sumkę, do tego była to szkoła przyjmująca chętnych bez względu na płeć czy kolor skóry, co było wtedy wielką rzadkością). Kusiła chęć bezpośredniego zetknięcia się z oryginalną muzyką amerykańską – czy to indiańską, czy murzyńską. Do tego nasilające się od lat antyczeskie nastroje i rozliczne kłody, jakie z różnych stron rzucano mu pod nogi, ostatecznie przeważyły szalę. Pracował z afroamerykańskimi śpiewakami (m.in. Harrym Burleighem – cenionym później kompozytorem i śpiewakiem, niezwykle ważną postacią w historii afroamerykańskiej muzyki), poznawał melodie indiańskie (doszukiwał się ich podobieństwa z muzyką szkocką). I gdy w roku 1893 New York Philharmonic zamówiło u niego symfonię, Dvořák postanowił stworzyć utwór oddający wielokulturowy charakter Ameryki. IX Symfonia e-moll op.95 miała swoją premierę 16 grudnia 1893 w Carnegie Hall i spotkała się z entuzjastyczną reakcją publiczności.

Ten wielokulturowy charakter dzieła słychać już od początku, od „Adagio – Allegro molto”. Pojawiają się tam trzy różne wątki muzyczne: rytmiczny, bardzo słowiański w duchu temat rogów, wywiedziony z muzyki Indian temat fletu i oboju i w końcu zagrany na flecie przerobiony motyw z tradycyjnej pieśni murzyńskiej „Swing Low Sweet Chariot” – wszystko bardzo zgrabnie stopione w spójną całość. Pełne przestrzeni „Largo” było inspirowane tak pejzażami Wielkich Równin, jak i „Pieśnią o Hajawacie” Henry’ego Wadswortha Longfellowa. Znów mamy tu mozaikę różnych kultur: główny temat rożka angielskiego wywodzi się z muzyki Indian, dramatyczny temat smyczkowy w środkowej części ma zdecydowanie europejskie korzenie, a motyw podawany przez klarnety ma nieco „czarne” zabarwienie. Również inspirowane „Pieśnią o Hajawacie” „Scherzo: Molto vivace” (obie środkowe części IX. Symfonii miały w przyszłości stać się fundamentem do większej formy opartej na „Pieśni…” – niestety takowy utwór nigdy nie powstał) zbudowane jest na żywiołowych melodiach indiańskich tańców połączonych z czeskim tańcem – furiantem – w części środkowej. No i wielki finał „Allegro con fuoco”, z przesławnym tematem otwierającym całość, szalenie żywiołowy, oddający niesamowitą energię rozwijających się amerykańskich miast końca XIX w.

IX Symfonia do dziś pozostaje najbardziej znanym dziełem Dvořáka i jedną z najpopularniejszych symfonii w historii. Całkowicie zasłużenie; jej siła tkwi we względnej prostocie – każda część składa się z kilku prostych tematów, które to tematy zostały ciekawie rozwinięte i rozbudowane i połączone ze sobą w spójną całość, brzmienie całości jest czyste, klarowne, nie ma tu potęgi dzieł romantycznych, z ciężkim, przytłaczającym słuchacza, potężnym brzmieniem. Do tego nie brakuje tu tematów melodyjnych, zapadających w pamięć – choćby to wykorzystywane potem w niezliczonych filmach i reklamach otwarcie części czwartej, które już po jednym przesłuchaniu zaczepia się w głowie na długo. Do tego ta muzyka jest niezwykle plastyczna, obrazowa – o „Largo” już było, a „Allegro con fuoco” to do dziś świetna ilustracja nowoczesnego miasta, z pełnymi ruchu zatłoczonymi ulicami i pędzącymi przed siebie tłumami. W każdym razie, gdyby ktoś na serio chciał zacząć przygodę z muzyką poważną, to dzieło Dvořáka będzie znakomitym wprowadzeniem – całkiem zwięzłe (45 minut), przyjemne w słuchaniu także dla kogoś nieobytego z takim rodzajem muzyki.

Wydań kompaktowych IX Symfonii jest sporo – z reguły zawierających dodatkowo inne utwory Dvořáka, żeby trochę wypełnić CD. Na moim CD Naxosa są to „Wariacje symfoniczne op. 78”, z 1877 roku – powstałe niejako w odpowiedzi na wyzwanie: jeden z przyjaciół kompozytora stwierdził, że napisany przezeń utwór wokalny nie nadaje się do przerobienia na taki właśnie symfoniczny cykl wariacji, a Dvořák udowodnił, że się da – napisał 27 kolejnych wariacji jednego tematu. Pierwsze wykonanie wariacji nie spotkało się z uznaniem i dzieło trafiło na półkę na dekadę. Drugie wykonanie okazało się już wielkim sukcesem.

Dziś, 8 września 2016, obchodzimy 175. rocznicę urodzin Antonína Dvořáka.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.