ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Meller, Maciej ─ Zenith Acoustic w serwisie ArtRock.pl

Meller, Maciej — Zenith Acoustic

 
wydawnictwo: FARNA Records 2021
 
1. Aside [8:24]
2. Frozen [5:22]
3. Halfway [7:08]
4. Fox [6:24]
5. Knife [4:07]
6. Trip [10:56]
 
skład:
Maciej Meller – guitars, whistle (4)
Krzysztof Borek – vocals
Zbigniew Florek – piano, keyboards
Jacek Mazurkiewicz – contrabass
Łukasz Oliwkowski – drums
Piotr Rogóż – saxophones (1, 2, 5)
Paweł Hulisz – flugelhorn, trumpet (3,5)
Jacek Zasada – flute (2, 4)
Kamil Szewczyk – oboe (1)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,2

Łącznie 7, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
24.12.2021
(Recenzent)

Meller, Maciej — Zenith Acoustic

Dziś, w tak wyjątkowym dniu, ma swoją premierę nowy solowy album gitarzysty Riverside, Macieja Mellera, zatytułowany Zenith Acoustic. Na razie tylko w cyfrowej postaci, na Bandcampowym profilu artysty, ale już 4 lutego przyszłego roku zyska także i fizyczną postać. Tytuł brzmi znajomo? Pewnie tak, wszak w ubiegłym roku muzyk wydał swój solowy debiut Zenith. Czyli co? Po roku idzie na łatwiznę i podrzuca nam jego akustyczną wersję? Nawet nie wiecie, w jak ogromnym błędzie jesteście, jeśli w ten sposób myślicie. Dość powiedzieć, że to ten Zenith miał narodzić się jako pierwszy! Jak przyznał sam  Meller na społecznościowym profilu:  […] miał być o wiele bardziej akustyczny, ale nie potrafiłem tego zrobić, nie wiedziałem czego się złapać, a w końcu posłuchałem wewnętrznego głosu, który coraz wyraźniej mówił: „włącz przester” […]. I tak wyszło zupełnie odwrotnie. A efektem tego jest ta płyta - niby ta sama, a jednak kompletnie inna, zupełnie odmienna, niezależna.

Pierwsze zmiany są już w technikaliach i zewnętrznościach. Od innej, ale mającej wspólny mianownik z poprzedniczką, „zamyślonej” okładki, po aż sześciu zupełnie nowych muzyków, którzy nie pojawili się na debiucie, i wreszcie po bogate instrumentarium nie wykorzystane na „elektrycznym” Zenicie. Poza tym, mamy tu sześć, zamiast siedmiu kompozycji, artysta pominął Magic. Zachowano za to oryginalne ścieżki wokalne Krzysztofa Borka. I niesamowite jest to, że one zabrzmiały jednak inaczej. Są teraz jakby bardziej wyeksponowane, odkryte. Nie chcę powiedzieć, że wysuwają się na pierwszy plan, niemniej ich subtelność i wrażliwość mocniej podkreśla nowy aranż.

No właśnie, tu dochodzimy do sedna! To nie jest album, w którym artysta zaprezentował kilka „ogniskowych”, skróconych wersji oryginałów, grając na akustyku. Absolutnie nie. Bowiem kompozycje są rozbudowane i oprócz akustycznych i klasycznych partii gitary Mellera dostajemy piękne partie pianina Zbigniewa Florka, kontrabasu Jacka Mazurkiewicza, saksofonu Piotra Rogóża, flugelhornu i trąbki Pawła Hulisza, fletu Jacka Zasady, oboju Kamila Szewczyka i perkusji Łukasza Oliwkowskiego. Tak! Nie ma tu ucieczki od rytmu, choć te fantastycznie zagrane bębny są takie „szepczące”. Nietrudno po tym zauważyć, że Meller schował się tu nieco w cieniu, dając wszystkim utworom instrumentalny szkielet i… oddając pierwszoplanowe role towarzyszącym mu muzykom, których solowe partie przysparzają temu albumowi prawdziwej szlachetności i wrażliwości.

Przez to niektóre kompozycje zyskują cudnego, jazzowego i nieco improwizacyjnego posmaku. Posłuchajcie Aside, Halfway czy wreszcie znakomitego w takim entourage’u, rozbudowanego Trip. Ależ tam się ładnie dzieje – subtelne figury pianina, „szczotkujące” bębny, robiący głębię kontrabas, ambientowe tła i zachwycająco brzmiące solo. Oczywiście nie zawsze jest tak delikatnie. Żywy Fox zwraca uwagę takimi klawiszowymi, vintage’owymi, wręcz Doorsowymi formami. A ile rozbuchanej energetyczności przynosi druga część Frozen! O lirycznej stronie płyty już pisaliśmy przy okazji debiutu, zatem tylko dodajmy, że teksty mówią o człowieku będącym w połowie swojego życia, w owym tytułowym zenicie… Tak, to muzyka na ten czas, zadumany, wyciszony, zimowy, jak ta okładka. Prawdziwa perełka.

 

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.