ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Cooper Temple Clause, The ─ Kick Up the Fire and Let the Flames Break Loose w serwisie ArtRock.pl

Cooper Temple Clause, The — Kick Up the Fire and Let the Flames Break Loose

 
wydawnictwo: BMG 2003
 
1. The Same Mistakes [04:51]
2. Promises, Promises [03:18]
3. New Toys [05:26]
4. Talking To A Brick Wall [05:58]
5. Into My Arms [06:13]
6. Blind Pilots [04:00]
7. A.I.M. [04:57]
8. Music Box [06:38]
9. In Your Prime [02:14]
10. Written Apology [10:10]
 
Całkowity czas: 53:53
skład:
Ben Gautrey - vocals / Dan Fisher - guitars, vocals / Didz Hammond - bass guitar / Jon Paul Harper - percussion & drumms, bckgr vocals / Kieran Mahon - piano, keyboards, synthesizer, bckgr vocals / Tom Bellamy - synthesizer, guitars, trumpet, programming, vocals
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,7
Arcydzieło.
,7

Łącznie 17, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
30.06.2004
(Recenzent)

Cooper Temple Clause, The — Kick Up the Fire and Let the Flames Break Loose

W nienajlepszym dla Radiohead roku ubiegłym, ukazała się rozkosznie atakująca świeżymi pomysłami płyta, którą śmiało można by określić jako „post-radioheadową”. Zespół powstał kilka lat temu i ma na koncie zaledwie dwa pełnowartościowe albumy. Debiut - "See This Through and Leave", pełen był dynamicznych, często hałaśliwych gitarowych ścian zmiatających łagodny nastrój pierwszych minut utworów. Był zarazem bardziej konwencjonalny i przystępny. "You can't keep making the same mistakes", stwierdził wokalista zespołu Ben Gautrey, i wraz z kolegami ruszył na poszukiwania.

Na „Kick up the Fire...” kontrolowanej agresji nie brakuje, generalnie jednak muzyka przycichła, stała się bardziej przemyślana i wyważona, a dzięki temu bogatsza w emocje. Spodziewających się typowego, gitarowego grania, album przyjemnie zaskakuje eksperymentami spod znaku m.in. „Kid A” (tudzież innych płyt Radiohead). Nietrudno doszukać się, krążącego nad znaczną częścią albumu, klimatu Pink Floyd (np. depresyjne "Into My Arms"), nu-metalu - tego bardziej przystępnego, a nawet odrobiny Mars Volty. Muzycy śmiało nawiązują do "laptopowców", legend łagodnego grunge'u, ambientu, a nawet łagodnego techno (w stylu wypracowanym przez Aphex Twina). Niemało tych nawiązań, a jednak muzycy nie gubią najważniejszego: pięknych melodii. W ten sposób próbując różnych stylów, muzyka TCTC pozostaje w kręgu szeroko rozumianego indie/alt-rocka.

Tym, co różni ich od większości przedstawicieli ów gatunku (gatunków) są prawdziwe, a nie pozorne, poszukiwania. To wyjście poza zwykłe naśladowanie sław, poszukiwanie własnego, oryginalnego brzmienia i stylu. Najlepiej chwycić za ten album w chwili poczucia zupełnego zwątpienia w "gitarowo-kostrzewowe" granie. Tak, jak kolejne kawałki zaskakują w momencie, gdy wydaje się oczywiste, co będzie dziać się dalej, tak i cały album jest podmuchem świeżości w światku, po którym – można by sądzić - niczego specjalnie ciekawego nie można się spodziewać.

Na „Kick Up The Fire” żaden utworów nie kończy się tak, jak się zaczął. Króluje bogactwo pomysłów charakterystyczne dla młodych grup odważnie badających nieznany teren. Żywe bębny nieustannie przeplatają się z elektronicznym bitem, a niemal schizofreniczne zmiany tempa są zjawiskiem nierzadkim. Obok prawie metalowych klimatów trafiają się spokojne, floydowe pejzaże; niedbale brzmiące gitary obok perfekcyjnie dopracowanych, dynamicznych riffów. Mroczne, depresyjne fragmenty co rusz łączone z lekkim brit-rockiem. Wszystko to wzbogacone o tradycyjną, wypływającą z ogólnego niezadowolenia w stosunku do świata złość. Zdecydowanie lepiej wypadają żywsze, pełne energii fragmenty. Ballady, niestety, częściej nużą niż wzruszają, choć zdarzają się wyjątki.

Ciekawym, choć nie rewolucyjnym pomysłem, w kilku punktach umiejętnie wprowadzonym w życie, jest budowa kompozycji. Najczęściej zaczynają się tradycyjnie: urokliwe zwrotki i wpadający w ucho refren, jak to bywa w (dobrych?) piosenkach. Jednak zamiast zakończyć się w okolicach czwartej minuty, utwory przeradzają się w śmiałe eksperymenty - najczęściej z nowoczesnymi brzmieniami. Muzycy nie posuwają się do ekstremów, pozostają wierni przede wszystkim melodiom, ale tego typu wstawkami niezmiernie urozmaicają album zmuszając do głębszego skupienia na muzyce.

Poszukiwania, niestety, nie zawsze są udane. W efekcie płyta jest nierówna, nawet utwory bywają wewnętrznie niespójne. Choćby promujący album "Promises Promises" zaczyna się obiecującym, gitarowym riffem, lecz już po chwili przechodzi w przeciętną, nieco chybioną piosenkę, jakkolwiek nie można jej odmówić potencjału komercyjnego i sporego ładunku energietycznego. Przedłużane, zgodnie z opisaną konwencją, kawałki, niekoniecznie wytrzymują próbę czasu. Już po kilku przesłuchaniach łatwo odróżnić perełki od fragmentów, które lepiej byłoby pominąć lub skrócić porzucając nieudane eksperymenty. Po bardzo mocnej pierwszej części, z rewelacyjnym otwierającym „The Same Mistakes”, następuje wyraźne uspokojenie i nie zawsze ciekawe zabawy z brzmieniami.

Wracając jednak do atutów płyty: muzycy dysponują nieprzeciętnym talentem do układania melodii, a to cecha zawsze mile widziana. Wyróżnić też należy wokalistę – łagodna barwa jego głosu krąży gdzieś w okolicach Thoma Yorka, wokalistów Elbow, Muse czy Mansun a momentami pojawia się nawet skojarzenie z Brianem Molko z Placebo. Dominują fantastyczne, choć proste dwugłosy oraz skromne chórki, zgrabnie wpisujące się w warstwę instrumentalną.

Płyta godna polecenia wszystkim zainteresowanym melodyjnym i nowocześnie brzmiącym rockiem, nie unikającym poszukiwań. Powinna zrobić dobre wrażenie, niezależnie, czy sympatia słuchacza zwraca się ku REM i U2, czy może w stronę Radiohead albo Pink Floyd.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.