ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 28.03 - Warszawa
- 05.04 - Katowice
- 06.04 - Łódź
- 06.04 - Gdynia
- 11.04 - KRAKÓW
- 12.04 - ŁÓDŹ
- 26.04 - GDAŃSK
- 12.04 - Kraków
- 13.04 - Ostrowiec Świętokrzyski
- 19.04 - Gdańsk
- 20.04 - Chorzów
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 12.04 - Olsztyn
- 13.04 - Bydgoszcz
- 12.04 - Kraków
- 20.04 - Bielsko Biała
- 21.04 - Radom
- 22.04 - Kielce
- 13.04 - Warszawa
- 14.04 - Białystok
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 14.04 - Warszawa
- 16.04 - Gdańsk
- 17.04 - Kraków
- 14.04 - Radzionków
- 20.04 - Gomunice
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 18.04 - Rzeszów
- 20.04 - Lipno
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
 

koncerty

02.03.2007

Believe oraz Danny Cavanagh, Klub Hybrydy 1 marca 2007, godzina 19.00

Magiczna skrzyneczka pełna efektów.....

To był ciekawy wieczór w Hybrydach. Ciekawy i interesujący z wielu względów. Po pierwsze wreszcie udało mi się poznać znaną z artrockowych łamów panią Lothien (wyobrażałem sobie panią recenzent nieco inaczej – fakt pani recenzent gdzieś szybko się ulotniła i tyle ją widzieli). Po drugie muzycznie nie był to stracony czas, co w ocenie młodego człowieka słuchającego ciężkiego metalu brzmi jak komplement.

Świetna akustyka sali – bardzo pasująca do prezentowanej muzyki.
Klimat muzyczny też niczego sobie.

Rozpoczęło Believe. I przyznam się, był to strzał w dziesiątkę. Nie znam w ogóle twórczości tego zespołu, ale materiał zaprezentowany na scenie brzmiał bardzo dobrze, co zachęciło mnie do zakupienia płyty. Pojęcia nie mam, jakie utwory zagrali. Sądząc po żywiołowej reakcji publiczności bardzo się ich występ podobał. Gdybym miał jakoś określić co Believe gra to byłoby to sympatyczne, rockowe, akustyczne granie z przytupem, które na żywo troszkę mi przypomina Dave’a Matthewsa i ogóle klasyków amerykańskiego grania. Znakomite motoryczne kawałki z towarzyszeniem skrzypiec. Believe grało ok. 50 minut. Co rzadko się zdarza w przypadku supportu – muzycy wywołani zostali na bis. Gdybym miał podsumować i zachęcić – polecam Believe. Zupełnie inna muzyka, niż ta z którą kojarzony jest pan Mirek Gil.

Krótka przerwa – mała przebudowa sceny, soundcheck. Na scenę wyszedł człowiek-orkiestra: Danny Cavanagh. Miałem niewątpliwą przyjemność stać w odległości metra do artysty. Napisze krótko – znakomity występ. Półtorej godziny niesamowitego grania i klimatu. Danny nie jest może bardzo towarzyskim człowiekiem i showmanem, ale pod względem muzycznym jest absolutnym profesjonalistą. Podobał mi się dobór utworów, ale także sposób wykonania. Otóż Danny’emu w koncercie towarzyszyła „magiczna skrzyneczka pełna efektów”. Nie wiem, jakie w środku miała bebechy, ale w ciekawy sposób „wspomagała” artystę. Skala efektów rozciągała się od delaya, samplingu (a raczej autosamplingu), jakiś dziwnych skreczy, dźwięków a’la mellotron. Danny- a to coś nacisnął stopą, to wyłączył. Znakomity efekt. Muzycznie zabrzmiało chyba wszystko, co znamy z twórczości Anathemy: każdy z utworów zabrzmiał niesamowicie. Dodatkowo artysta był tego wieczora dobrze dysponowany wokalnie. Zatem utwory zabrzmiały świetnie i bardzo klimatycznie. Jako najciekawsze utwory mógłbym wymienić wykonane z dawno nie widzianą pasją Flyin’, One Last Goodbye, Are You There?. Przepięknie zabrzmiała również zagrana na bis Angelica oraz niesamowite covery: Enjoy The Silence (Depeche Mode), Wasted Years (Iron Maiden, którego wykonania nie powstydziłaby się Tori) czy też utworu z repertuaru Fletwood Mac (tytułu nie znam) i oczywiście Wish You Were Here Floydów.

W przerwach między utworami Cavanagh opowiadał trochę o życiu, nowym albumie Anathemy (mają wreszcie menedżera i wytwórnię).

Chciałbym wspomnieć jeszcze o jednym, mało przyjemnym aspekcie tego koncertu – część publiczności przyszła do klubu na koncert. Czyj koncert – nieważne. Istotne było tylko napicie się piwa, głośne rozmowy, podszczypywanie niewiast i lans. Naprawdę. Trochę mi wstyd za moich rówieśników. Formuła akustycznego grania wymaga skupienia i wyciszenia publiczności a nie, dochodzącego z baru szmeru lanego piwa, podniesionych głosów. Szkoda, że niektórzy nie zrozumieli intencji artysty i nie pozwolili innym cieszyć się z akustycznych dźwięków, dochodzących z gitary Danny’ego i „magicznej skrzyneczki pełnej efektów”.
 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.