ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 26.04 - GDAŃSK
- 27.04 - Złocieniec
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 19.05 - Katowice
- 20.05 - Ostrava
- 21.05 - Warszawa
- 22.05 - Kraków
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 08.06 - Żórawina
- 29.06 - Toruń
- 30.06 - Toruń
- 11.07 - Bolków
- 12.07 - Bolków
- 13.07 - Bolków
- 12.07 - Żerków
- 13.07 - Katowice
 

felietony

06.12.2004

Dlaczego nużą mnie płyty progresywne.



8 grudnia 2004 r.

She's not a girl who misses much
Do do do do do do- oh yea!


Dlaczego nużą mnie płyty progresywne? Dlaczego jeszcze parę lat temu większość nazw, kojarzonych przeze mnie z muzyką progresywną wywoływała u mnie żywsze bicie serca ? Dlaczego byłem w stanie wydać mnóstwo kasy na nagrane przez tych „ulubieńców” płyty ?

She's well acquainted with the touch of the velvet hand
Like a lizard on a window pane


Nie wiem. Może to skutek wiecznego biegu przed siebie, przez co już nie ma czasu na słuchanie tylu płyt, co onegdaj ? Nie wiem. Może to dlatego, że melodie wydają się podróbkami wcześniej słyszanych, suity wydają się pomysłami dawniej już zapisanymi ? Nie wiem. A może serce umarło, i siedzi sobie w kącie moje ciało porzucone ?

The man in the crowd with the multicoloured mirrors
On his hobnail boots


Jeśli to wskutek braku czasu, to dlaczego codziennie w drodze do i z pracy, gnając samochodem przez miasto i wieś, nie mogę wsłuchiwać się w budzące rozpacz dźwięki kolejnych rozgłośni radiowych?

Lying with his eyes while his hands are busy
Working overtime


A niekiedy siadam sobie przy kominku, obkładam płytami i przypominam sobie, czym – mimo całego tego wyścigu szczurów, w którym uczestniczę – jest dla mnie muzyka.

A soap impression of his wife which he ate
And donated to the National Trust


Mother                 Superior                 jump                 the                 gun
Mother                 Superior                 jump                 the                 gun

OK. Ale po kolei. To nie jest kobieta, która utraciła zbyt wiele. Balladowy początek. O jaką kobietę chodzi ? A czy to ważne ? Co w ogóle jest ważne ? (Pomijając reklamę pewnego piwa. :) Gitarzysta gra w taki sposób, który później wykorzystają zarówno Pink Floyd (choćby w słynnym Eclipse), jak i np. Marillion (Childhood’s End) Potem, po rozpoznawalnym Oh-yeah… wchodzi gitara, grająca w drugim kanale (wiem, że te zabawy ze stereofonią nie robią już może wielkiego wrażenia na wielu słuchaczach), co wówczas było szczytem możliwości i niesamowitą nowinką techniczną. Zaznajomiona z dotknięciem aksamitnej dłoni, niczym jaszczurka z dotknięciem szyby. Zmiana rytmu nastąpiła po raz pierwszy. I nie ostatni. Przez te niecałe trzy minuty dzieje się więcej, niż na wszystkich płytach The Flower Kings razem wziętych. Brak na płytach takich emocji, jak w tej piosence. Jak w głosie tego Wokalisty, jak w grze tego Gitarzysty. Wszystko jakieś rozmyte przez ścianę dźwięku niekończących się klawiszowych zagrywek i gitarowych, podobnych do siebie solówek.

Rzecz będzie o jednej piosence. Właściwie to chciałem napisać reckę zupełnie innej płyty, ale zrobili to już za mnie fani tego zespołu. I choć uważam, że Be to fatalna, zła, niedopracowana i przegadana płyta, postaram się nie robić wycieczek w tym kierunku.

Zamiast tego, chcę, byście spojrzeli na muzykę sprzed wielu lat. Na muzykę, którą zazwyczaj uznaje się za „wielką” – ale jak się porozmawia bliżej z ludźmi, okazuje się, że większość osób robi to z przyzwyczajenia. Bo autorytety wypowiadają się, że to nagrania „ważne”, bo artyści powołują się na swoje inspiracje związane z muzyką tego zespołu. No i dobrze. A tak konkretnie, to co możemy dla siebie z tej muzyki wybrać?

I need a fix 'cause I'm going down
Down to the bits that I left uptown


Koniec niepewności. Chodzi o „Happiness Is a Warm Gun”, napisaną przez Johna Lennona na tzw. Biały Album The Beatles. Trzyminutowe arcydzieło, które zawiera w sobie esencję muzyki progresywnej. Brzmienie gitary, w którym można się „zakochać od pierwszego usłyszenia”, zmiany rytmu, lennonowski, lekko dziwny, ale z morałem tekst. Ukryte znaczenia. Itd. Zwykła piosenka, której wiele zawdzięcza rock progresywny.

Happiness is a warm gun
Happiness is a warm gun, momma
When I hold you in my arms
And I feel my finger on your trigger
I know nobody can do me no harm
Because happiness is a warm gun, momma
Happiness is a warm gun
-Yes it is.
Happiness is a warm, yes it is...
Gun!
Well don't ya know that happiness is a warm gun, momma?

Szczęście to nabita broń? Ileż to znaczy dla mnie…

Kris

PS. John Lennon. Wokalista i kompozytor muzyki rockowej; członek zespołu The Beatles, po którego rozwiązaniu sam tworzył i nagrywał piosenki, niekiedy przy współpracy żony, japońskiej artystki awangardowej Y. Ono; 1971 zamieszkał z nią w Nowym Jorku; znany ze swych antywojennych wystąpień, szokujących akcji politycznych i prowokacji obyczajowych; nagrał ponad 20 płyt. Tamtego dnia Lennon z Ono wsiadają do wynajętej limuzyny. Jadą do studia nagraniowego The Record Plant. Tam z producentem Jackiem Douglasem zabierają się do pracy nad nagraniem piosenki "Walking on Thin Ice" (Spacerując po cienkim lodzie). W czasie nagrania reporterom z San Francisco udaje się dostać do studia. Lennon nie udziela wywiadów, ale teraz nieoczekiwanie zgadza się na rozmowę. Mówi o synu Seanie i Yoko: „Najważniejszą sprawą w moim życiu jest Sean. Mam obecnie więcej powodów niż dawniej, aby starać się zachować zdrowie i jasność umysłu. Chcę także być z moim najlepszym przyjacielem. A jest nim moja żona. (...) Wierzę, że nie przestanę pracować aż do dnia, w którym umrę i zostanę pochowany, a mam nadzieję, że mam przed sobą jeszcze dużo, dużo czasu".

Szczęście jest jak nabita broń…

Wracają do domu około 22.30. Przed Dakota House czeka ten człowiek. Cztery kule śmiertelnie ranią Johna Lennona. Tamtego dnia. 8 grudnia 1980 roku. Za dwa dni przypada kolejna rocznica Jego śmierci.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.