ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Discus ─

Discus — "... tot licht!"

 
wydawnictwo: Musea Records 2004
dystrybucja: Rock Serwis
 
1. System Manipulation (9:20)
2. "Breathe" (8:34)
3. P.E.S.A.N. (5:32)
4. Verso Kartini - Door Duisternis Tot Licht! (12:18)
5. Music for 5 Players (7:40)
6. Anne (19:23)
 
Całkowity czas: 62:47
skład:
Anto Praboe - lead vocals, suling (Bali, Sunda & Toraja), flute, clarinet, bass clarinet, tenor saxophone / Eko Partitur - lead vocals, violin / Fadhil Indra - lead vocals, keyboards, electronic percussion, gongs, rindik, kempli, gender / Hayunaji - vocals, drums, kempli / Iwan Hasan - lead vocals, electric & classical guitars, 21 strings harpguitar, keyboards, guitalele, strummer violin / Kiki Caloh - lead vocals, bass / Krisna Prameswara - vocals, keyboards / Nonnie - lead vocals
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 3, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 6 Niezła płyta, można posłuchać.
29.09.2005
(Recenzent)

Discus — "... tot licht!"

Indonezyjską grupę Discus miałem okazję poznać kilka lat temu, za sprawą ich debiutanckiego albumu “1st”, na którym zaprezentowali dość ciekawą mieszankę prog-fusion z elementami tradycyjnej muzyki gamelanowej. Płyta ta nie pozostawiła na mnie co prawda jakiegoś niezatartego wrażenia, jednakże z czystej ciekawości postanowiłem sięgnąć również po kolejne wydawnictwo formacji. Nosi ono niemiecki tytuł „… tot licht!” (martwe światło?), ukazało się w roku ubiegłym i… jest jeszcze dziwniejsze od swego poprzednika!

Generalnie zabieram się do pisania recenzji, nie bardzo wiedząc, co myśleć o tym albumie… Podstawą muzyki Discus niewątpliwie nadal jest fusion, czyli swoista mieszanina rocka i jazzu, ale muzycy inkorporują tyle rozmaitych wpływów, że może to przyprawiać o zawrót głowy. Mamy tu absurdalne poczucie humoru Franka Zappy, wirtuozerię Planet X, eksperymentalno-progresywny klimat sceny Canterbury i o wiele, wiele więcej. Dla przykładu: pierwszy na płycie utwór – „System Manipulation” – rozpoczyna się niczym nagranie ze “Starless & Bible Black” Crimsonów: ciężkie riffy, połamany rytm i przewijające się w tle dęciaki. Jednak po ok. dwóch minutach całość przechodzi w lekką, melodyjną partię z kobiecym wokalem, by za chwilę niespodziewanie zaatakować nasze uszy… heavy metalem. Dalej możemy jeszcze usłyszeć stylowe fusion oraz fragment tradycyjnej muzyki indonezyjskiej – a to dopiero pierwszy kawałek! Niesamowity eklektyzm i bogactwo dźwiękowe… zresztą wystarczy tylko zerknąć na instrumentarium wykorzystywane na tej płycie. Problem w tym, że starając się stylizować swoją muzykę na modłę zachodnią, Discus osiąga momentami równie groteskowe efekty, co filmy z Bollywood (i tyleż samo uroku, można by dodać). Słuchając faceta skandującego groźnym głosem: You better watch out 'cause I'm gonna kick your ass dude! („ System Manipulation”), lub growlującego: My house is pretty. My wife is pretty. My kids are pretty. All is pretty. („Breathe” ), nie wiem czy śmiać się, czy płakać… Zdecydowanie wokale i teksty stanowią najsłabsze ogniwa w twórczości Discus, choć muszę przyznać, że ich absurdalność i infantylność, w kontekście dość wymagającej i złożonej muzyki zespołu, posiada pewien schizoidalny wdzięk i swoistą siłę przyciągania.

Mimo to, lepiej jednak wypada druga połowa albumu, na której mamy dwie utrzymane w duchu Cuneiform suity i jeden utwór nawiązujący do rockowej kameralistyki w stylu Henry Cow czy Volapuk. Na szczęście głównie instrumentalne kawałki, ukazują Discus jako grupę utalentowanych i wszechstronnych muzyków, którzy ze spontaniczną lekkością potrafią połączyć ze sobą szaloną kreatywność i odhumanizowaną wirtuozerię w jedną, niepowtarzalną całość. Album ten to więc trochę taki nieoszlifowany diament: sporo tu momentów dosłownie zapierających dech w piersiach, czasem natomiast brzmi to jak parodia gatunków, do których Indonezyjczycy chcieli by nawiązywać. Przewaga plusów nad minusami jest jednak ewidentna i jestem pewien, że miłośnicy wymagającej muzyki spod znaku prog-fusion będą potrafili zachwycić się tym krążkiem (o czym świadczą chociażby niezwykle wysokie oceny, jakie zbiera on w anglojęzycznych serwisach). Niewątpliwie, mimo wszystkich swoich wad, jest to materiał dość ciekawy i połowicznie stanowi także udaną próbę wniesienia nieco świeżości do tego typu grania.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.