ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Camel ─ Harbour Of Tears w serwisie ArtRock.pl

Camel — Harbour Of Tears

 
wydawnictwo: Camel Productions 1996
 
1. Irish Air (0:57) 2. Irish Air (instrumental Reprise) (1:57) 3. Harbour Of Tears (3:13) 4. Cobh (0:51) 5. Send Home The Slates (4:23) 6. Under The Moon (1:16) 7. Watching The Bobbins (7:14) 8. Generations (1:02) 9. Eyes Of Ireland (3:09) 10. Running From Paradise (5:21) 11. End Of The Day (2:29) 12. Coming Of Age (7:22) 13. The Hour Candle (A Song For My Father(23:00)
 
Całkowity czas: 62:14
skład:
- Andrew Latimer / gt, flutes, keyboards, voc, Penny whistles - Colin Bass / bass, voc - Mickey Simmonds / keyb - David Paton / bass, voc - Mae McKenna / capella voc - John Xepoleas / drums - Neil Panton / oboe, sop sax, harmonium
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,6
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Niezła płyta, można posłuchać.
,2
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,5
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,30
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,55
Arcydzieło.
,303

Łącznie 405, ocena: Arcydzieło.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8++ Arcydzieło.
03.04.2006
(Gość)

Camel — Harbour Of Tears

O tym, że Wielbłąd istnieje wiedziałem od dawna. Nigdy jednak nie miałem okazji bliższego z nim spotkania. Szukałem różnych przyczyn takiego stanu rzeczy, ale najbardziej prawdopodobna okazała się karygodna ignorancja. Wstyd i tyle… Jak to dobrze, że na nowe przyjaźnie nigdy nie jest za późno, a i błędy mają to do siebie, że można je naprawiać.

Los chciał, iż moje pierwsze bliskie spotkanie z Wielbłądem dokonało się za sprawą albumu Harbour of tears. Zanim jednak z tytułowego Portu łez popłynęły pierwsze dźwięki, wiedziałem już, że nad albumem tym unosi się zapach arcydzieła. Ciekawość została rozpalona do granic możliwości.

Album rozpoczyna niespełna minutowa wokaliza, która powróci jeszcze pod koniec płyty. Słowa z Irish air stanowią tym samym pewnego rodzaju bieguny tego niezwykle spójnego albumu. A potem jest już tylko piękniej. Chyba nigdy nie zapomnę chwili, w której po raz pierwszy usłyszałem gitarę Andrew Latimera. Nostalgia… Smutek… Subtelność… Baśniowość… Podobnie płacze chyba tylko gitara Jeffa Becka na albumie Rogera Watersa Amused to death. Ale kiedy tam jest jej jak na lekarstwo, to na Harbour of tears pojawia się niemal w każdym utworze. Nie ma jednak mowy o żadnym przesycie. Partie gitary z Irish air (Instrumental reprise), Under the moon, czy The hour candle (A song for my father) po prostu powalają na ziemię.

Latimer potrafi w kapitalny sposób wprowadzić słuchacza w opowiadaną przez siebie historię i nie puszczać do samego końca. Cała gama przeżyć dozowana jest tutaj z największą starannością. Przeważa swoistego rodzaju zaduma związana z tematem albumu, ale są również progresywne momenty, jak Coming of age, czy Running from paradise. W żadnym wypadku nie burzy to jednak spójności płyty.

Po prostu nie sposób się oderwać…

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.