ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Led Zeppelin ─ I w serwisie ArtRock.pl

Led Zeppelin — I

 
wydawnictwo: Atlantic 1969
 
1. Good Times Bad Times [2:46] 2. Babe I`m Gonna Leave You [6:41] 3. You Shook Me [6:28] 4. Dazed And Confused [6:26] 5. Your Time Is Gonna Come [4:34] 6. Black Mountain Side [2:12] 7. Communication Breakdown [2:27] 8. I Can`t Quit You Baby [4:43] 9. How Many More Times [8:32]
 
Całkowity czas: 44:46
skład:
Robert Plant - voc; Jimmy Page - g; John Paul Jones - b, k; John Bonham – dr
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,4
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Niezła płyta, można posłuchać.
,1
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,3
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,15
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,42
Arcydzieło.
,224

Łącznie 292, ocena: Arcydzieło.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
22.12.2006
(Recenzent)

Led Zeppelin — I

Lato roku 1968 było piękne. W ogóle, to cały rok był niesamowity. Przez Amerykę nadal ciągnęły kolorowe busy i samochody wymalowane w kwiaty. The Beatles wydali album nazwany później Białym, Stonesi pracowali nad Beggars Banquet, lekko przygnębieni po delikatnie rzecz ujmując klęsce, jaką ponieśli wydając Their Satanic Majestic Request (niestety już chyba zawsze będzie się porównywać ten album do Sierżanta Pieprza). Karty powołania płonęły, a francuskie ulice znowuż dudniły echem krzyków młodzieży, próbującej forsować płomień odnowy w postaci ustroju szczęśliwości społecznej. A w naszym kochanym kraju ustrój powszechnego szczęścia był na tyle wielki, że niektórzy w pośpiechu wyjeżdżali, posługując się biletem w jedną stronę. Oprócz podróży zwykłych ludzi, Wojska Układu Warszawskiego dla zasady pojechały pokazać Czechom i Słowakom, jak rozumiemy „bratnią pomoc”. Kilka tysięcy kilometrów na wschód armia Vietcongu rozpoczęła ofensywę w Wietnamie Południowym, więc do USA niestety zaczęło wracać więcej żołnierzy. Niestety, bo wiadomo jak wracali…
 
A Jimmy Page stwierdził, że ma już dość dyletanctwa muzyków, z którymi grywał ostatnio jako The Yardbirds. Czuł powiew nowego. Miał skrystalizowany pomysł na grupę, która będzie grać muzykę jakiej tchnienie już czuło się w londyńskich klubach. Wszyscy mówili o boskim Claptonie, klękali na kolana przed chłopakiem z gitarą, który jeszcze dwa lata temu wziął się znikąd (Hendrix). Historii The Yardbirds, która zaowocowała powstaniem zeppelina nie będę tu przytaczał. Dość powiedzieć, że właściwie wszystko wydarzyło się cokolwiek przez przypadek. Ktoś tam zrezygnował, kogoś dokooptowano w ostatniej chwili. Nawet nazwa pojawiła się jakość tak egzotycznie. Zebrali się, zagrali parę koncertów a potem w kilka dni powstała płyta.
 
Charakterystyczna okładka na początek. Płonący Hindenburg, na moment przed uderzeniem w ziemię na lotnisku w Lakehurst w USA to chyba najbardziej rozpoznawalna okładka LED ZEPPELIN. Z drugiej strony kartonika patrzą na nas twarzyczki co najmniej cherubinków, normalnie niewiniątek. Aż niemożliwe wydaje się, by co ludzie grali muzykę, która wręcz rozpala swoją energetycznością.
 
Na początek genialny, w sumie bajecznie prosty Good Times, Bad Times – ciekawy riff i taka lekka, właściwie od niechcenia gra sekcji rytmicznej. Dwie zwrotki, solówka na gitarze, przejście na basie i dialog wokalisty z gitarą (to już będzie znak firmowy tej grupy) i … koniec! Niecałe trzy minuty. Ballada z momentami (Baby, I’m Gonna Leave You) – następne na płycie nagranie to już klasyka popisów Roberta Planta, śpiewającego słowo „baby” we wszystkich odmianach, modulowane, wzdychane, krzyczane. Ta ballada spowodowała, że później wszystkie zespoły grające ostrą muzykę starały się umieszczać takie pościelowy na swoich płytach. Dalej? Blues, świetnie podana gitara ciągnąca na zmianę z Plantem melodię w You Shook Me (znowu „baby” „baby”, a poza tym „all night loooooooooooooooooooong” – prawda, że te cherubinki na okładce nie pasują). I na koniec pierwszej strony czarnej płyty – Dazed & Confused. Arcydzieło. W tej króciutkiej studyjnej wersji słychać wszystkie elementy. Ale słychać też potencjał. Jest momentami jazzująca perkusja, są pojękiwania wokalisty. Jest wreszcie gra smyczkiem na gitarze przez Page’a. Wiecie pewnie (a jak nie wiecie, to powinniście wiedzieć!) że ten utwór na koncertach trwał niekiedy więcej niż pół godziny. I ani sekundy nudy w takich wykonaniach nie znajdziecie. Powtórzę się – ARCYDZIEŁO.
 
Podaruję sobie opis drugiej strony czarnej płyty – tych pozostałych pięciu nagrań. Są równie wspaniałe, równie energetyczne i porażające swoim pięknem. O tej płycie napisano już właściwie wszystko. Także i to, że dla fana dobrej muzyki LED ZEPPELIN znana jako „Jedynka” jest pozycją obowiązkową. Jeszcze tylko słówko o wydaniu, które mam przyjemność wam prezentować. To japońska wersja remastera, w katonikowym wydaniu, zapakowana jak czarna płyta przed laty. Znakomite, perfekcyjne brzmienie. No cóż, wstyd nie mieć.
 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.