ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Ayreon ─ The Flight Of The Migrator w serwisie ArtRock.pl

Ayreon — The Flight Of The Migrator

 
wydawnictwo: Tranmission Records 2000
 
1. Chaos - 5:10
2. Dawn Of The Million Souls - 7:45
3. Journey On The Waves Of Time - 5:47
4. To The Quasar - 8:42 a/ The Taurus Pulsar, b/ Quasar 3C273
5. Into The Black Hole - 10:25 a/ The Eye Of The Universe, b/ Halo Of Darkness, c/ The Final Door
6. Through The Wormhole - 6:05
7. Out Of The White Hole - 7:11 a/ M31, b/ Planet Y, c/ The Search Continues
8. To The Solar System - 6:11 a/ Planet Of Blue, b/ System Alert
9. The New Migrator - 8:15 a/ Metamorphosis, b/ Sleeper Awake
 
Całkowity czas: 65:37
skład:
Arjen Anthony Lucassen i zaproszeni goście
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,4
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,9

Łącznie 16, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
03.02.2001
(Recenzent)

Ayreon — The Flight Of The Migrator

Europa też ma swój Klub Okrywców ! Hm....zdanie to brzmi efektownie, ale do końca nie oddaje całej prawdy. Otóż Europa miala własny Klub nim Trent Gardner zrealizował swój wspaniały projekt Explorers Club. W końcu pierwsze dzieło niestrudzonego Holendra Arjena Anthony Lucassena sygnowane nazwą Ayreon pojawiło się w 1995 r. Od tamtego czasu doczekaliśmy się kolejnych trzech albumów, z których drugą połowę najnowszego - The Universal Migrator mam przyjemność zrecenzować w niniejszym tekście. Użyłem porównania do Explorers Club - na wyrost ? Pewnie tak, jakkolwiek właśnie niniejszy krążek - Flight Of The Migrator najbardziej zbliża się ideą, a poniekąd i muzyką do urzekającego dokonania lidera grupy Magellan. Idea jest bowiem podobna - stworzyć koncept album i nagrać go z udziałem wielu wybitnych instrumentalistów tudzież wokalistów. A muzyka ? Z tym jest nieco inaczej, choć jedno i drugie to przecie progmetal - tyle, że o odmiennym obliczu. Jak wiadomo Explorers Club to w uproszczeniu ciężki, szybki i rasowy Magellan z dużą domieszką gitary mistrzunia Petrucciego, zaś Flight Of Migrator reprezentuje wybitnie europejską odmianę progmetalu będącą połączeniem metalowo brzmiących gitar ze stylistyką neoprogressive - czyli coś co od 1993 r. można już było usłyszeć w dokonaniach formacji Threshold. Lucassen komponując swoje działo nie wyszedł zresztą pod względem "czystej ciężkości" ponad standarty wspomnainej obok grupy, niemniej przedstawił muzykę niezwykle pomysłową i zróżnicowaną i od razu wypada zaznaczyć, że recenzowany krążek to pozycja bardzo dobra. Flight Of The Migrator jest drugą - tą bardziej metalową częścią dwupłytowej opowieści The Universal Migrator stanowiąc kontynuację losów bohatera poznanych w bardziej progrockowym The Dream Sequencer. Warstwa tekstowa - podobnie zresztą jak w wydanym dwa lata temu Into The Electric Castle - nie jest niczym wybitnym sprowadzając się do historii rodem z hard sf. Dajmy temu jednak spokój koncentrując się na samej muzyce, która - jak już wspomniałem - jest wielce obiecująca. Całość materiału napisał praktycznie Lucassen w pojedynkę, a jedynie w dwóch kawałkach - Sleeper Awake tudzież To The Planet Of Blue dołożyli się odpowiednio Ian Perry oraz Robert Soeterboek.

Zaczyna się instrumentalnie - Chaos to momentami bardzo natchniona i błyskotliwa galopada w stylu Symphony X z ich albumu Twilight In Olympus. Wszędobylskie neoprogowe klawisze obsługuje tu najczęściej udzielający się na tym instrumencie w ramach całego krązka Erik Norlander (Ritual Symphony, Rocket Scientist, Lana Lane), a partneruje mu gitara Mistrza Ceremonii - Arjena. Pokrzepieni niezłym początkiem przechodzimy do Dawn Of The Million Souls - klimat muzyki Symphony X utrzymuje się nadal - w końcu na wokalu spotykamy Russela Allena, zaś gitarowe solo jest autorstwa Michaela Romeo. Oprócz tego spotkamy tu i trochę orkiestrowego patosu i brzmienie quasi-chóru i dźwięk dzwonu i skrzypce, a wszystko to nader umiejętnie powiązane - niczym we wspaniałym The Accolade z dorobku cały czas wspominanych Amerykanów. Jest więc w dalszym ciągu znakomicie. Wizerunku tego nie psuje następny utwór, a wręcz przeciwnie - Journey On The Waves Of Time świetnie odśpiewany przez Ralfa Scheepers (ex - Gamma Ray, Primal Fear) podnosi poprzeczkę chyba jeszcze wyżej - znów skrzypce, znów chór, a nade wszystko doskonała psychodeliczno-jazzowa partia Hammonda w wykonaniu Norlandera - jak na razie mamy do czynienia niemal z arcydziełem. Wchodzi kolejny kawałek - To The Quasar i.... zaczyna się obniżka lotu, choć malutka - dobry akustyczny początek, dobre zróznicowanie części utworu pod względem dynamiki, wręcz znakomite drugie solo gitarowe i tylko ten sztampowy refren - jakkolwiek świetną, wokalną robotę odstawia Andi Deris z Helloween. To teraz najdłuższy numer płyty - Into The Black Hole z samym Brucem Dickinsonem. Majestatyczne intro, piękny śpiew Bruca - raz do fragmentów spokojnych, raz do podniosłych i ciężkich - zwłaszcza zachwycić może cudownie wyciągnięty drugi refren we fragmencie The Eye Of The Universe. Razi z kolei dość przeciętna melodia w Halo Of Darkness, choć tam z kolei prezentują się chyba najciężej brzmiące na całej płycie gitary szybko pociągające za sobą niezły, "kosmiczny" syntezator. Znów nastepuje powrót do wokalnej melodii z części I, pojawia się w chórku Lana Lane tudzież klawiszowe solo człowieka, który wszędzie się wepchnie czyli Clive'a Nolana. Generalnie śmiem twierdzić, iż ten - jakże ważny dla krążka utwór nadrabia pewne braki w błyskotliwości wielkim dostojeństwem tudzież mocą i magią bijącą z głosu Dickinsona. Szósty w kolejności Through The Wormhole początkiem mocno przypomina właściwe wejście kompozycji Voyager Of The Future Race formacji Eloy ze znakomitego albumu Ra, ktory jak mi się zdaje obok innych progowo-kosmicznych dokonań Niemców mocno ispirował Lucassena i wciąż to czyni. Kawałek rozwija się nawet i ładnie, nieźle też wypada śpiewający Fabio Lione z Rhapsody, ale to już wyraźna druga liga kompozycji z Flight Of The Migrator i nie ratuje go nawet obecność Gary'ego Wehrkampa z Shadow Gallery popisującego się solem tak klawiszowym jaki i gitarowym. To samo można w sumie napisać o Out Of The White Hole z Timo Kotipelto (Stratovarius) przy mikrofonie - gitara Arjena tudziez syntezator Norlandera nie wykreowują niczego szczególnie zapadającego w pamięć - ot typowo solidny i nic wiecej melodyjny, metalowy neoprog. Przeciętny jak na standarty albumu poziom reprezentuje też przedostatni już kawałek - To The Solar System ze śpiewem Roberta Soeterboek (My Brother Jake), po czym zaczyna się finałowy Sleeper Awake. Hm...zaczyna się iście fascynująco - klimatyczne bębny, wejście basowego chóru, a potem narastające klawisze prowadzące do pięknęgo, orkiestrowego motywu przeradzającego się w progmetalową jazdę... Gardło zdziera tu sobie Ian Parry (Elegy, Vengeance) ze skutkiem tyleż przednim co melodyjnym. Na wielką uwagę zasługuje też klawiszowe solo w kobiecym wykonaniu - tak ! - to niejaka Keiko Kumagai z japońskiej, praktycznie wyłacznie kobiecej formacji Ars Nova - nosz wielu facetów zasiadających dumnie za swymi klawiaturami mogłoby się sporo nauczyć od tej skośnookiej mistrzyni - kto słyszał jak gra Ars Nova ten z pewnością przyzna mi rację. Ale oto muzyka powraca do brzmienia bębnów i Flight Of The Migrator się kończy. Co by więc rzec tytułem podsumowania i jaką wystawić ocenę ? To nielichy problem bo recenzowany krążek stanowi jednak dzieło dosyć nierówne - doskonałego poziomu wypracowanego przez kompozycje początkowe nie udało się niestety utrzymać, jakkolwiek sam koniec to znów akcent bardzo piękny. Ostatecznie stawiam 7 i pół z pewnym niedosytem: bo europejski Klub Odkrywców pozostaje jednak w tyle za amerykańskim, a tak wyśmienicie się zapowiadało...

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.