ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Eris Pluvia ─ Rings Of Earthly Light w serwisie ArtRock.pl

Eris Pluvia — Rings Of Earthly Light

 
wydawnictwo: Musea Records 1991
 
1. Rings Of Earthly Light - 17:12 a/ Earthcore b/ Portrait c/ Sell My Feelings d/ Following Her In A Fantasy Lake e/ I Re-emerged, Ancient Knight, In Presence Of Metal Knights
2. In The Rising Mist - 4:26
3. The Broken Path - 1:32
4. Glares Of Mind - 3:56
5. Pushing Together - 4:40
6. You'll Become Rain - 2:14
7. The Way Home - 9:17
 
Całkowity czas: 43:17
skład:
Alessandro Serri - voice, electric and acoustic guitars, flute / Paolo Raciti - piano, keyboards / Edmondo Romano - recorder flute, saxophone, backing vocals / Marco Forella - bass, acoustic guitar / Martino Murtas - drums, percussion / Guest Musicians: Valeria Caucino - vocals on Sell My Feelings / Enrico Paparella - acoustic guitar on The Broken Path / Alessandro Cavatorti - accoustic guitar on Glares Of Mind / Sabrina Quarelli - violin on Glares Of Mind and The Way Home
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,4
Arcydzieło.
,7

Łącznie 14, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
20.08.2002
(Recenzent)

Eris Pluvia — Rings Of Earthly Light

Zostań ze mną jeszcze, Aniele, poprosiłam, i Anioł powiedział, że zostanie. Dobrze mi było z Aniołem, dobrze mieć go przy sobie, gdy wieczór chłodny i nie ma dokąd pójść. Dobrze jest mieć kogoś, kim można się opiekować. Anioł to wiedział. On też zaczął się mną opiekować.

Wychowałam się na ulicy pośród młodzieżowego gangu. Mój ojciec zaczął mnie gwałcić gdy miałam 12 lat i rozpoczęłam miesiączkowanie. Historia jak wiele innych, zwłaszcza na peryferiach tego wielkiego miasta. Trzeba sobie wymyślić sposób na przetrwanie. Długo nie wiedziałam jaki. Byłam taka młoda.
- Naucz się walczyć - powiedział kiedyś Anioł.
Zawsze traktowałam to jako sen. Zawsze...aż do czasu, kiedy poznałam tego chińskiego detektywa z Wydziału Zabójstw.

Staliśmy na rogu ulicy, deszcz unosił się na wietrze, wręcz pławił się na nim.
- Wciąż nie potrafisz tego zapomnieć - rzekł Anioł - nie potrafisz zaleczyć ran.
- Nie potrafię - przyznałam - w końcu złamałam mu rękę, ale - masz rację - nie potrafię. To tkwi we mnie zbyt głęboko.
Anioł objął mi dłońmi policzki. Odgarnął z twarzy niesforne, jasne kosmyki włosów.
- Chodź - szepnął - coś Ci pokażę, usłyszysz.
- Co Aniele?
- Zobaczysz, usłyszysz, spodoba Ci się.
Bez niego nigdy nie dostrzegłabym tego sklepu, mały, obskórny wciśnięty w jedną z licznych bram. Sprzedawca chciał nam z początku wcisnąć ostatnie odkrycie - Witamy w szklanej klatce zespołu Teatr na arenie. Anioł machnął mu przed oczyma ręką i to wystarczyło.
- Chcemy tych Włochów z Eris Pluvia, puść na cały sklep.
- W porządku, klient nasz pan.
Długo grzebał na zapleczu, ale wreszcie wygrzebał.
- Słuchaj Samanto - uśmiechnął się Anioł.
- Słucham - oddałam uśmiech.
- I powiedz co czujesz, zrób to dla mnie.
Dla Anioła skoczyłabym w ogień.
- Co to drzewa? - spytałam po chwili - co to duchy ziemi? Co to wędrowni rycerze?
- Nie zastanawiaj się, słuchaj. Daj się porwać.

Eris Pluvia... kolejny zespół jednej powalającej na kolana płytki. Sformowany w Genui w 1985 r. rozpoczął swoją dyskografię od legendarnej już kasety "Pushing Together" wydanej przez Rat - Pie Productions w limitowanej serii 150 kopii. Po nagraniu w 1991 r. cudownego dokonania Rings Of Earthly Light dla Musea słuch po nim zaginął. Rozmawiałem kiedyś o nich z Arturem Chachlowskim i przyznał, że kontakt z zespołem po prostu się urwał, jakby zapadli się pod ziemię. Jaka szkoda - tym bardziej, iż w wywiadzie dla francuskiego magazynu "Harmonie" z 1992 r. chłopcy byli tak pełni optymizmu co do swego przyszłego albumu.
Włoska scena progresywna była chyba tą najważniejszą po angielskiej. Mnóstwo zespołów mniej, bardziej lub w ogóle nie znanych jak New Trolls, Banco del Mutuo Soccorso (Banco), Premiata Forneria Marconi, Museo Rosenbach, Acqua Fragile, Celeste, Il Baletto di Bronzo, Le Orme, I Giganti, The Trip, Garybaldi, Biglietto Per L'Inferno... Starczy tej wyliczanki. Co z tego pozostało na czasy późniejsze? Może dorobek Asgard, może Fancy Fluid, może Men Of Lake zwłaszcza ze swym przeuroczym debiutem, może wreszcie Eris Pluvia? O tak, ta ostatnia pozycja na pewno godnie reprezentuje śródziemnomorskie rejony. Co ciekawe Italia okazała się też dobrą matką dla wielu kapel progmetalowych, ale to już uwaga na marginesie bowiem muzyka naszych bohaterów przynależy do klimatów znacznie łagodniejszych.
Do zespołów najbardziej znanych, do których w jakiejś tam mierze można odnieść twórczość Eris Pluvia z pewnością zalicza się Camel. O takiej muzyce mówi się, iż operuje pastelowymi barwami, że tworzy piękne, przestrzenne pejzaże oparte często na dźwiękach akustycznych czy pomysłowych partiach fletu. To wszystko odnajdziecie na opisywanym krążku. Plus przepiękne melodie. O włoskim progrocku krążą opinie jakoby kładł szczególny nacisk na liryczność, wokalną wylewną ekspresyjność, wręcz na melodramatyczność. Słuchając Rings Of Earthly Light nie sposób zakwestionować tej tezy. Pewnie wielu odrzuci taka maniera, ale potrafi być ona, na swój sposób, zachwycająca. Ta muzyka jest niczym ze snu o szczęśliwej, zielonej, skąpanej w blasku słońca krainie, nad którą powoluteńko kładzie się złowróżbny cień. Ze snu? A może raczej słyszymy ją na granicy czuwania i zaśnięcia sami nie wiedząc czy to już sen czy wciąż dźwięki ze słuchawek. Eris Pluvia po łacinie oznacza coś na kształt: "Stajesz się deszczem". Deszcz przynosi człowiekowi przyjemność i orzeźwienie, choć czasami oznacza śmierć. Być może odgłos sączących się z nieba kropel wody był pierwszą muzyką jaką usłyszały ludzkie uszy.
Pierwotnie chciałem napisać kilka słów o poszczególnych utworach, ale taki zabieg może się wręcz wydać świętokradztwem kiedy płyta zasługuje na traktowanie jako całość. Dość powiedzieć, że tytułowa suita to mistrzostwo świata (cóż za banał!) w zakresie długich, smutno-romantyczno-zadumanych form, które nie są li tylko śpiewaną poezją, bardziej - rozpoetyzowaną, muzyczną formą poezji. Prozą pisać o poezji? Samobójstwo przecie. Dość powiedzieć, iż fragment Sell My Feelings oddany w części przez Valerię jest niczym miłosierny cios w słoneczny splot zachwyconego słuchacza bo więcej piękna znieść się już nie da.

"Leciała w pierścieniach ziemskiego światła
Gdzie lasu cień pochyla się nad wodą
Ciemność zasnuła mój umysł i moje marzenia"

Bo umarłem z piękna.
Ale to dopiero początek uczty.
Wiem, że i tak staniesz się deszczem, że popłyniesz do morza pozostawiając mnie samemu. Niemniej zanim to nastąpi naucz mnie walczyć. Śmierć nie zawsze jest końcem, mów mi o tym. Muzyka nie zawsze porusza, ale kiedy już zacznie potrafi doprowadzić do szaleństwa, zwłaszcza jak słucha się jej już te 8 lat.
Czy utwór trwa tu 17 minut czy nieco ponad minutę - nie ma żadnej różnicy bo prawdziwe piękno nie zna zróżnicowania - jest czymś na kształt geniuszu, ale jest i czymś więcej niż geniusz - gdyż nie wymaga komentarza. Nie napiszę już nic więcej, nie potrafię, tak straszliwie po ludzku: nie potrafię.

- Co to za słowa, który wtoczyłeś mi w uszy? Co one znaczą?
- To jest Samanto pisanie o muzyce. Nazywają to pisaniem recenzji. Podziwiałaś kiedyś wysmukłą katedrę? Spróbuj o niej zatańczyć.
- Aniele o czym Ty mówisz? Nie da się o tym zatańczyć.
- Ach, czyżby? Teoretycznie da się o wszystkim - "I nagle eksplodowała, rozkwitając ze skurczu, w którym tkwiła nie tak, jak rozwija się sprężyna, ale jak kwiat wytryskujący z nasiona. Siła tego rozkurczu cisnęła nią przez pustkę, jakby galaktyczne wichury porwały ją, niczym huragan mewę. Jej punkt ciężkości zdawał się gnać poprzez czas i przestrzeń ciskając jej ciało w nowy taniec. A ten nowy taniec mówił: Oto co znaczy być człowiekiem: widzieć zasadniczą, egzystencjalną bezowocność wszelkiej swej działalności, wszelkich dążeń - i działać, dążyć do czegoś. Oto co znaczy być człowiekiem: nie poddawać się. Mówiła to wszystko wzlatującymi seriami cyklicznych ruchów, które nosiły w sobie majestatyczność wspaniałej symfonii, tak różniących się między sobą, i tak do siebie podobnych jak płatki śniegu. I ten nowy taniec śmiał się tak samo do jutra jak do wczoraj, a najbardziej do dnia dzisiejszego. Ponieważ to właśnie znaczy być człowiekiem: śmiać się z tego co ktoś inny nazwałby tragedią".
- Teraz już rozumiesz? - spytał Anioł
- Niby tak - wyjąkałam - ale skąd Ty możesz wiedzieć o tym? Nie jesteś człowiekiem.
- Jestem Twoim dobrym duchem Samanto, znam Cię tak jak znam Twoje plemię. Nie masz przede mną sekretów. Weź ten nóż, złóż mnie w ofierze swoim Bogom, to da Ci oczyszczenie, oboje powrócimy na nasze miejsce, pchnij mnie, powiedziałem Ci doprawdy dużo i pora odejść.
- Jesteś moim przewodnikiem i przyjacielem Aniele. Uczyniłeś mnie Twoją. Wcześniej byłam tylko wulkanem emocji: nienawiści i żądzy odwetu uzbrojonym w techniki walki Chińczyka z Wydziału Zabójstw. Uczyniłeś mnie Twoją na całe życie. Narodziłam się z liści, które zawsze wraz z papierowymi torebkami tańczą wokół Ciebie, zupełnie jakbyś tchnął w nie życie. Odkąd złamałam ojcu rękę, gdy znów się do mnie dobierał narodziłam się dla Ciebie. Nie cytuj głupich słów tej płytki o krwawym rytuale. Jesteś ponad nią, jesteś ponad tym wszystkim.
Spojrzał na mnie z tak nieskończenie smutno-gorzką czułością.
- Zapomniałaś, że to tylko recenzja. Oboje żyjemy w świecie imaginacji, w świecie wyobrażonym przez człowieka, który tylko marzy, iż potrafi zatańczyć o architekturze. Takich naiwnych jest wielu. Bądź szczęśliwa Samanto.

Bulgotanie w jego gardle ustało. Siedziałam przez chwilę przy nim w ciemnościach, mokra od padającego deszczu. Nie miało to dla mnie żadnego sensu, ale domyślałam się, że Anioł mógł być światłem. Srebrnymi fajerwerkami, które pojawiają się raz na tysiąc lat. I myślałam o opisywaniu muzyki, o tym jak daremny jest to wysiłek.

w recenzji wykorzystano fragmenty opowiadania Pat Cadigan - Angel (Alfa 1988, tłumaczenie Jacka Minickiego) tudzież Joan & Spider Robinson - Stardance (Fantastyka - tłumaczenie Jacka Minickiego)

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.