ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Meduza ─ Now & Forever w serwisie ArtRock.pl

Meduza — Now & Forever

 
wydawnictwo: Massacre Records 2002
 
1.Now And Forever(4:35)
2.Holy Ground(3:20)
3.Hounds Of Hell(3:53)
4.Sleep(5:56)
5.Touch The Sky(4:05)
6.I Will Rise(3:52)
7.Twilight Of My Mind(5:21)
8.Shed No Tears(3:39)
9.Curse Of Pharaoh(6:41)
10.Land Of Forgotten Dreams(3:07)
11.Burn In Hell(7:26)
 
Całkowity czas: 52:17
skład:
Stefan Berg – guitar / Apollo Papathanasio – vocals / Jonas Edström – bass / Ola Grönlund – drums / Jan Larsson – keyboards
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,1
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 3, ocena: Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
30.11.2002
(Recenzent)

Meduza — Now & Forever

Scena prog-metalowa staje się powoli coraz bardziej popularna, czego jednym z przejawów jest np. powstanie managementu Intromental, odpowiedzialnego za wypromowanie już tak znamienitych nazw, jak recenzowane na tych stronach przez DDarka: Beyond Twilight, Elsesphere, czy Archetype… Niedawno natomiast w moje ręce wpadły nagrania jednego z ich młodszych „wynalazków” – szwedzkiej formacji Meduza. W składzie tej heavy-metalowej grupy znaleźć można zresztą całkiem znane nazwiska, w postaci gitarzysty Stefan’a Berg’a (Laudamus, Minds Eye, Autumn Lords) i legitymującego się greckim rodowodem, wokalisty Apollo Papathanasio (Majestic, obecnie znany jako Time Requiem)… Złośliwi mogą zatem twierdzić, że to taki „szwedzki super-projekt drugiej kategorii”, ale że my złośliwi nie jesteśmy, przejdziemy od razu do zawartości tego materiału.

Panowie ze wspomnianego managementu określają twórczość Meduza jako „neo-clasical power-metal” i wiecie co?… mają rację! ;-) Debiutancki materiał zespołu rzeczywiście obraca się w kręgach klasycznego heavy, z naleciałościami power, hard rocka, czy muzyki klasycznej. Jak jednak łatwo zauważyć brak w owej definicji znamiennego słówka „progressive”… i może słusznie, jako że muzyka grupy jest chyba rzeczywiście prostsza i bliższa zespołom pokroju Edguy, czy Brazen Abbot, niż większości wykonawców skupionych pod etykietką prog-power-metal. Choć z drugiej strony, słuchając „Now & Forever” po prostu nie sposób ustrzec się porównaniom do takich nazw, jak Adagio, czy Symphony X. Cechą charakterystyczną i dominującą na tym materiale (czasem mam wrażenie, że aż za bardzo) jest niewątpliwie wirtuozerska gra Stefan’a Berg’a, który praktycznie w każdej z jedenastu kompozycji daje prawdziwy popis swych niebanalnych umiejętności. I choć słuchając jego neo-klasycznych solówek, które bardzo obficie wypełniają ten album, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że facet ma w małym palcu całą dyskografię Malmsteen’a, to trzeba przyznać, że umiejętności ten pan ma nieliche i jego partie potrafią zrobić wrażenie. Zastrzeżenia może natomiast budzić ilość i „mechaniczność” owych popisów, które to zarzuty padają zresztą równie często pod adresem samego „mistrza” Yngwie’go… Jeśli o mnie chodzi to wciąż jednak mam wrażenie, że odrobina więcej uczucia i bardziej zróżnicowana formuła, zwłaszcza jeśli chodzi o grę pozostałych instrumentów, nadałyby „Now & Forever” dużo bardziej interesującego charakteru. Wrażenie to potęguje dodatkowo fakt, że największe wrażenie robią na mnie cztery najwolniejsze i przez to najmniej sztampowe kawałki na tej płycie: „Sleep”, „Twilight of My Mind”, „Curse of the Pharaoh” i „Burn in Hell”. Zwłaszcza ten ostatni to prawdziwy majstersztyk: oparty na powalających ciężkich riffach, z potężną i majestatyczną orkiestracją oraz ze świetnie zaaranżowanymi, mrocznymi chórami i doskonałym śpiewem Apolla, jawi mi się jako bezpośrednie nawiązanie do boskiego Beyond Twilight!!! I właśnie takie momenty napawają mnie sporą dozą optymizmu jeśli chodzi o przyszłość Meduza, tym bardziej, że zespół ma w zanadrzu jeszcze kilka innych plusów. Do najważniejszych z nich należy niewątpliwie, śpiewający nieco w manierze Russell’a Allen’a, wokalista, który nie dojść że dysponuje naprawdę silnym i dobrym głosem z bardzo fajną barwą i lekką chrypką, to jeszcze świetnie radzi sobie bez uciekania się do, w większości wypadków raczej irytujących, wysokich rejestrów… Kolejnym pozytywem jest brzmienie „Now & Forever”. W przeciwieństwie do większości współczesnych – przelukrowanych i wysterylizowanych heavy-metalowych produkcji, album Meduza posiada ową niezbędną dawkę mocy i pozytywnej życiowej energii. Tym co natomiast najbardziej mnie drażni w muzyce zespołu jest jej spora sztampowość i przewidywalność: gra sekcji w stylu „byle dynamicznie i do przodu”, charakterystyczne galopady gitarowe, nawet chwalony przez mnie wokalista manierą nie wykracza poza obowiązujące w gatunku kanony… Innymi słowy mnóstwo rozwiązań, które słyszane po raz tysiąc któryś nie robią już po prostu większego wrażenia. Zaraz wyjdzie, że jestem uprzedzony, bowiem podobne zarzuty padają od lat pod adresem art-rocka i jakoś nigdy mi to nie przeszkadzało… Cóż racja, zresztą przyznaję, że materiału Meduza słucha się bardzo miło i za każdym razem czerpałem z tego naprawdę sporo przyjemności, problem jednak w tym, że grupa nie wnosi do gatunku absolutnie nic od siebie, brak im własnej tożsamości i indywidualności, a to już może być całkiem poważny zarzut…

Bardzo dawno żaden młody power-metalowy zespół nie powalił mnie na kolana… i Meduza raczej tego nie zmieni. Niewątpliwie jednak w swojej klasie jest to jeden z najlepszych krążków w tym roku i chyba najlepszy jakich dane mi było wysłuchać od dość długiego czasu… „Now & Forever” to album bardzo przebojowy, dynamiczny i zdradzający niemałe umiejętności i talent jego twórców. Innymi słowy jest naprawdę dobrze i jeśli tylko lubicie zespoły pokroju Adagio, czy Yngwie Malmsteen’a, to powinniście również sięgnąć po debiut Meduza, gdyż jest to krążek naprawdę tego wart.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.