ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Waters, Roger ─ Amused To Death w serwisie ArtRock.pl

Waters, Roger — Amused To Death

 
wydawnictwo: Sony Music Polska 1992
 
1. The Ballad Of Bill Hubbard (Waters) [04:19]
2. What God Wants Part 1 (Waters) [06:00]
3. Perfect Sense Part 1 (Waters) [04:16]
4. Perfect Sense Part 2 (Waters) [02:50]
5. The Bravery Of Being Out Of Range (Waters) [04:43]
6. Late Home Tonight Part 1 (Waters) [04:00]
7. Late Home Tonight Part 2 (Waters) [02:13]
8. Too Much Rope (Waters) [05:47]
9. What God Wants Part 2 (Waters) [03:41]
10. What God Wants Part 3 (Waters) [04:08]
11. Watching TV (Waters) [06:07]
12. Three Wishes (Waters) [06:50]
13. It’s A Miracle (Waters) [08:30]
14. Amused To Death (Waters) [09:06]
 
Całkowity czas: 72:38
skład:
Roger Waters – Vocal, EMU Synthesizer, Bass, Synthesizers, 12 String Guitar, Acoustic Guitar. Alf Razzell (Royal Fusiliers) – Vocal. Patrick Leonard – Keyboards, Percussion Programming, Choir Arrangement, 2nd Sportscaster, Hammond Organ, Synthesizer, Acoustic Piano. Jeff Beck – Guitar, Solo Guitar. Luis Conte – Percussion. Geoff Whitehorn – Arpeggio Guitar. Andy Fairweather Low – Electric and Acoustic Rhythm Guitars, Guitars, Rickenbacker 12-String Played with a Feather, Acoustic Guitar, Rhythm and Feathered 12-String Guitars, Background Vocals. Tim Pierce – Guitars, Lead Guitar. Randy Jackson – Bass. Graham Broad – Drums, Percussion. Katie Kissoon – Backing Vocals. Doreen Chanter – Backing Vocals. N’Dea Davenport – Backing Vocals. Natalie Jackson – Backing Vocals. London Welsh Chorale Conducted by Kenneth Bowen. P.P. Arnold – Vocals. Marv Albert (the voice of the NBA) – Sportscaster. B.J. Cole – Pedal Steel Guitar. Steve Lukather – Guitars. Rick DiFonzo – Low Grunting Guitar. Bruce Gaitsch – Acoustic Guitar. James Johnson – Bass. Brian Macleod – Snare, Hi Hat. Strings Arranged and Conducted by John Dupree. John Pierce – Bass. Danny Fongheiser – Drums. Lynn Fiddmont-Linsey – Backing Vocals. Steve Sidwell – Cornet. National Philharmonic Orchestra Limited Arranged and Conducted by Michael Kamen. Jessica and Jordan Leonard – Screaming Kids. Charles Fleischer – TV Evangelist. Don Henley – Vocal. John Patitucci – Upright and Electric Bass. Guo Yi & The Peking Brothers – Dulcimer, Lute, Zhen, Oboe, Bass. John “Rabbit” Bundrick – Hammond Organ. Jeff Porcaro – Drums. Jon Joyce – Backing Vocals. Stan Laurel – Backing Vocals. Jim Haas – Backing Vocals.
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,8
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,4
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,3
Album jakich wiele, poprawny.
,4
Niezła płyta, można posłuchać.
,6
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,10
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,10
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,32
Arcydzieło.
,251

Łącznie 329, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
21.05.2011
(Recenzent)

Waters, Roger — Amused To Death

Sporo czasu minęło, nim Roger Waters podsunął swoim fanom nowy, zupełnie premierowy album. Częściowo dlatego, że zaangażował się w organizację koncertu w Berlinie, częściowo dlatego, że nowe kompozycje powstawały powoli.

Wkrótce po przegranym procesie z pozostałą trójką muzyków Pink Floyd Waters wpadł na pomysł napisania utworu, będącego złośliwym komentarzem poczynań Davida Gilmoura, Nicka Masona i Ricka Wrighta. Napisał ironiczny tekst, zaprojektował też okładkę będącego dopiero w fazie ogólnych planów albumu, na której karykatury dawnych kompanów miały się topić w kieliszku Martini. Ostatecznie koncepcja całkowicie się zmieniła, pojawiły się nowe utwory, zmieniła się też tematyka. Zimna wojna się skończyła, wisząca nad światem groźba nuklearnej zagłady – która dostarczyła tematu setkom piosenek, książek i filmów – odeszła (przynajmniej chwilowo) w zapomnienie. Pojawiły się za to nowe zagrożenia: banalizowanie przemocy i tragedii przez mass media, fundamentalizm religijny jako podstawa dla nowych, gwałtownych konfliktów zbrojnych, wojna w Zatoce Perskiej… Dla kogoś takiego jak Roger Waters – tematy wprost wymarzone.

Co bardzo ważne – tym razem intrygujące teksty doczekały się oprawienia w bardzo udaną muzykę. O ile wcześniej Waters traktował warstwę muzyczną nierzadko wręcz służebnie wobec tekstów, tym razem do strony kompozytorskiej nowych utworów bardzo się przyłożył: nie brakuje chwytliwych melodii, zapadających w pamięć motywów i riffów, różnych intrygujących drobiazgów aranżacyjnych.

Całość spina klamrą opowieść Alfreda Razzella – weterana I wojny światowej, który był zmuszony pozostawić na ziemi niczyjej ciężko rannego kolegę, Billa Hubbarda, nie będąc w stanie wydobyć go spod nieprzyjacielskiego ostrzału; wspomnienie wojennej tragedii powróciło, gdy wiele lat później odnalazł nazwisko Hubbarda na cenotafie poświęconym poległym żołnierzom. Brutalna rzeczywistość konfliktów zbrojnych zostaje przeciwstawiona kolorowym obrazkom w telewizji; z jednej strony krew, śmierć, trauma, z drugiej – gloryfikacja pilota, bohatera odważnego odwagą bycia poza zasięgiem przeciwnika.

Co ciekawe: o ile konflikty i spory o prawo do nazwy Pink Floyd bardziej zmobilizowały do pracy Davida Gilmoura - nagrany pod szyldem Floydów album "A Momentary Lapse Of Reason" był płytą lepszą od "Radia K.A.O.S." - tak zakończenie sporów bardziej wpłynęło twórczo na Watersa: zrelaksowani Gilmour i spółka popełnili "The Division Bell" - płytę dobrą, ale niestety tylko dobrą, zaś wolny od sądowych sporów i waśni Roger Waters stworzył album wybitny. Płyta trwa ponad 70 minut – i ani przez minutę nie nuży. W przeciwieństwie do "The Division Bell" każdy element układanki ma tu swoje miejsce, nie ma zbędnych fragmentów, nie ma nudy. Jadowicie ironiczne, typowo rockowe „What God Wants Part I” i „The Bravery Of Being Out Of Range” pięknie niesie energiczny rytm i żywiołowa gitara Jeffa Becka; równie jadowite „Perfect Sense” – w którym atak amerykańskiej łodzi podwodnej na platformę wiertniczą jest przedstawiony niczym telewizyjny spektakl sportowy, z komentatorem relacjonującym na żywo cały przebieg zdarzenia i publicznością chóralnie odśpiewującą „globalny hymn” – „czyż nie widzisz, że to wszystko ma doskonały sens, wyrażony w dolarach, centach, funtach, szylingach i pensach…” – zawiera jeden z najbardziej niesamowitych fragmentów płyty: delikatny klawiszowy wstęp. Zaledwie kilka dźwięków – ale, cholera, jakich dźwięków! Do tego łagodnie sobie płynące, wstrząsające „Watching TV”. Historia młodej studentki, ofiary bestialskiej interwencji wojska na Placu Niebiańskiego Spokoju, częściowo tragicznej ofiary Historii, częściowo supergwiazdy – bo jej śmierć pokazała telewizja. A świat? A świat gapił się w ekrany telewizorów i tylko kręcił głową. A potem – o czym rzecz jasna Waters nie mógł jeszcze wiedzieć – przyznał kitajcom organizację olimpiady (ale o skurwieniu się MKOLu już jeden z redaktorów pisał). Niesamowicie zapadające w pamięć fragmenty albumu.

A już sam finał płyty jest zupełnie niesamowity. „It’s A Miracle” zaczyna się łagodnie, spokojnie. Ale to tylko pozory: napięcie w tej ośmiominutowej kompozycji narasta z sekundy na sekundę. „Dzięki łasce Boga i presji rynku, ludzka rasa ucywilizowała się – to cud, prawdziwy cud…” Niesamowity jest dramatyzm tego utworu; Waters – wokalista przecież niewybitny – wznosi się tu na absolutne wyżyny. A potem przychodzi finał: łagodna instrumentalna koda, fantastycznie rozładowująca nieomal namacalne, fizycznie wyczuwalne napięcie, jakie „It’s A Miracle” w pewnym momencie generuje. To jest właśnie to, czego zabrakło „The Final Cut”, by stać się znakomitym albumem: dopracowanej warstwy muzycznej. A potem już tylko grande finale: utwór tytułowy. Również zaczyna się spokojnie. Powoli nabiera mocy. Aż do wybuchu ekspresji: „Patrzyliśmy, jak tragedia się rozwija. Robiliśmy co nam kazano: kupowaliśmy i sprzedawaliśmy; to był największy show na Ziemi, ale się skończył. Jęczeliśmy z zachwytu, ścigając się samochodami, pochłonęliśmy ostatnie słoiki kawioru, a gdzieś tam, wśród gwiazd, oko zwiadowcy wypatrzyło błyskające światełko: nasze ostatnie ‘Hura!’… Ten fragment tekstu miał być pierwotnie poświęcony Gilmourowi i kompanom, ale ostatecznie znalazł się w zupełnie innym kontekście: stał się ponurym epitafium dla ludzkości, która, ogłupiona telewizją, ubawiła się na śmierć, podczas gdy badacze z kosmosu przyglądali się temu w osłupieniu. Podobnie dwadzieścia osiem lat wcześniej kosmici mieli się przyglądać nuklearnej zagładzie świata w filmie „Dr.Strangelove, albo jak przestałem się bać i pokochałem bombę” Stanleya Kubricka, tyle że już podczas realizacji filmu Mistrz z tej ciekawej ramy narracyjnej zrezygnował. Ciekawostką jest fakt, że na samym początku „Perfect Sense” Waters planował użyć sampli z filmu „2001: Odyseja Kosmiczna”, konkretnie: przemowy umierającego HALa 9000 („…my mind is going, Dave… I can feel that…”), na co jednak Kubrick się nie zgodził: oficjalnie – ponieważ obawiał się precedensu i zalewu podobnych próśb o prawa do wykorzystania fragmentów ścieżek dźwiękowych swoich filmów, nieoficjalnie – bo ciągle był urażony, że Roger Waters ponad dwadzieścia lat wstecz nie zgodził się na użycie utworu „Atom Heart Mother” w filmie „Mechaniczna pomarańcza”. Waters przejrzał podstęp – ostatecznie parę lat wcześniej hiphopowy zespół The 2 Live Crew zgodę na zsamplowanie głosu wietnamskiej prostytutki z „Full Metal Jacket” bez problemu otrzymał – i zamieścił na płycie, odtwarzany od tyłu, sarkastyczny komentarz pod adresem Kubricka. Oberwało się też Bobowi Ezrinowi, niedoszłemu producentowi „Radia K.A.O.S.”, który ostatecznie wybrał współpracę z Davidem Gilmourem nad „A Momentary Lapse Of Reason”: w utworze „Too Much Rope”  (kolejnej w swoim dorobku poruszającej balladzie) Waters stwierdził: „Każdy ma swoją cenę, Bob, ty okazałeś się wyjątkowo tani…”, i Andrewowi Lloyd-Webberowi, który rzekomo pożyczył sobie jeden z motywów z suity "Echoes".

Waters nagrywał tą płytę latami, w ośmiu różnych studiach, z udziałem wielu znakomitych muzyków. Obok Jeffa Becka i wiernego Andy’ego Fairweather-Lowa mamy na płycie gościnny udział m.in. znakomitego basisty jazzowego Johna Patitucciego, (wtedy) byłego członka Eagles, Dona Henleya (obaj występują w „Watching TV”), byłego klawiszowca Free Johna Bundricka, perkusisty Toto Jeffa Porcaro, gitarzystów Steve’a Lukathera, B.J.Cole’a i Geoffa Whitehorna. Wysiłek się opłacił: powstała dopracowana tak muzycznie, jak i tekstowo, znakomita płyta. Teraz robi takie samo wrażenie, jak wtedy, gdy miałem okazję zapoznać się z nią pierwszy raz, w grudniu 1995, tuż przed Świętami: podczas jednodniowej klasowej wycieczki do Krakowa. Pamiętam, że licencyjna kaseta była wyjątkowo droga i wyczerpałem swój wycieczkowy budżet, co oznaczało całodzienne przymieranie głodem. Gdy w autobusie, w drodze powrotnej, odizolowany od szumu nieistotnych pogawędek słuchawkami walkmana, pierwszy raz usłyszałem „It’s A Miracle” i utwór tytułowy – wiedziałem, że było warto.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.