ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Duran Duran ─ Arena w serwisie ArtRock.pl

Duran Duran — Arena

 
wydawnictwo: Parlophone / EMI 1984
 
1. "Is There Something I Should Know?" 4:34
2. "Hungry Like the Wolf" 4:01
3. "New Religion" 5:37
4. "Save a Prayer" 6:12
5. "The Wild Boys" 4:18
6. "The Seventh Stranger" 5:05
7. "The Chauffeur" 5:23
8. "Union of the Snake" 4:09
9. "Planet Earth" 4:31
10. "Careless Memories" 4:07
 
Całkowity czas: 47:54
skład:
Simon Le Bon - vocals; Nick Rhodes - keyboards; John Taylor - bass guitar; Roger Taylor - drums; Andy Taylor - guitar
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,1
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,3

Łącznie 5, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
22.07.2013
(Recenzent)

Duran Duran — Arena

 

Dokształt koncertowy. Semestr drugi.

Wykład szósty.

Dalej lata osiemdziesiąte i dalej dużo klawiszy. I pewnie tak jeszcze przez kilka tygodni będzie. A potem przeniesiemy się za Ocean.

 

Lat osiemdziesiątych bez Duran Duran raczej wyobrazić sobie nie można. Była to wtedy jedna z najpopularniejszych kapel rockowych na świecie. Tak rockowych, bo czy się komuś to podoba, czy nie, to Duran Duran jest kapelą rockową. Oczywiście z tej bardziej „pośledniej”, raczej pop-rockowej półki, ale zawsze. Byli, co prawda, mocno wystylizowani, zgodnie z kanonami ówczesnej mody, ale nie przeszkadzało im to grać momentami naprawdę porywająco. Początek kariery mieli bardzo efektowny, bo dwie pierwsze płyty, a z pewnością „Rio”, to już klasyka. Potem co prawda zaczęło bywać różnie, ale w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych rządzili.

 

Za to sama „Arena” jest koncertówką mocno podejrzanej konduity. Podejrzane jest już to, że nie ma w miarę sensownie wyszczególnionych miejsc, z których pochodzą dane nagrania. „Recorded Around The World” – tak jest napisane we wkładce. Jasne, tyle, że raczej nie na żywo. To, że „Arena” jest sztukowana w studiu to pewne. Pytanie tylko w jakim stopniu. Nie zdziwiłbym się, gdyby tylko oklaski były autentyczne. Może jestem jednak trochę niesprawiedliwy? Może nie jest aż tak źle? Wokale są takie nieco chropawe, miejscami bardziej wykrzyczane, a zespół śmiga aż miło. Brzmi to wszystko  mocno, dynamicznie, naprawdę rockowo. Jaka by ta zawartość „cukru w cukrze” nie była, mimo wszystko to, co jest na „Arenie” dobrze oddaje sceniczne możliwości Duran Duran. Bo jest i taka stosunkowo świeża, „uczciwa” koncertówka z archiwalnym materiałem, nagrana pod koniec 1982  i słychać tam (widać również, bo DVD też jest dostępne), że Brytyjczycy na żywo radzili sobie wybornie. No to czego „Arena”, a nie właśnie to? Bo „Arena” była dużym wydarzeniem medialnym, poza tym podsumowywała pierwszy okres działalności, a poza tym „Arena” to nie tylko sama płyta, a także… Ale o tym później.

 

Okej, przyjmijmy, że to co słyszymy na płycie ma swoje realne pokrycie w tym, co się w rzeczywistości na scenie (scenach) działo. Przy takim założeniu „Arena” jawi się jako bardzo fajny, dynamiczny koncert, a repertuar jest dokładnie taki, jaki w takiej sytuacji powinien być. Właściwie jest wszystko. Początkowo nie było „Girls on Film” i „Rio”, ale na remajsterze te braki uzupełniono. Może najwyżej komuś brakować „Reflex”. Klasyczne „The Best, ino na żywo”. Ja tam nie mam żadnych zastrzeżeń repertuarowych,  są wszystkie moje ulubione numery – „Careless Memories”, „Save A Prayer”, czy „Rio”.

 

Oprócz „Areny” audio mamy też „Arenę” z obrazkami.  Ale to zupełnie nie to samo. Filmowa „Arena” to nie jest wcale rejestracja koncertu, chociaż sekwencje muzyczne zajmują większość czasu(*). To film fabularny, wyreżyserowany przez Russella Mulcahy, który dzieje się na koncercie Duran Duran. I tytuł jest też nieco inny – „Arena (An Absurd Notion)”. A  najważniejszym fragmentem tego filmu jest siedmiominutowy teledysk do „Wild Boys”. Ten klip to potęga, jeden z najlepszych w historii, porównywalny nawet do „Thrillera” Michaela Jacksona. I chociażby z tego powodu warto ten film pooglądać.

 

(*) –  Skręcono je podczas koncertu w Oakland, na początku 1984. Materiał był emitowany w telewizji jako „As The Lights Go Down”. Obecnie dostępne jako bonusowe DVD na remasterze „Seven And The Ragged Tiger”.

 

A teraz kursanty pytania:

  1. Jeden z muzyków Duran Duran wspomógł pewnego początkującego wokalistę, a potem grupę do której tamten dołączył. Efektem był wielki sukces tamtej grupy, porównywalny z tym jaki odniosło Duran Duran. Kto był tym dobrym wujkiem i o jaką grupę chodziło? (1 pkt.)
  2. Jeden z muzyków Duran Duran został bohaterem powieści i filmu. Rzecz działa się w połowie lat osiemdziesiątych. O kogo chodziło, jaki był tytuł książki/filmu? (5 pkt.)
  3. Jak wyglądał klucz do Komnaty Snów i co to ma wspólnego z Duran Duran? (3 pkt)
 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.