ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Within Temptation ─ Enter w serwisie ArtRock.pl

Within Temptation — Enter

 
wydawnictwo: DSFA Records 1997
 
1. Restless 06:08
2. Enter 07:14
3. Pearls of Light 05:15
4. Deep Within 04:30
5. Gatekeeper 06:43
6. Grace 05:10
7. Blooded 03:37
8. Candles 07:08
 
Całkowity czas: 45:49
skład:
Sharon den Adel - Vocals
Michiel Papenhove - Guitars (lead)
Jeroen van Veen - Bass
Ivar de Graaf - Drums
Martijn Westerholt - Keyboards
Robert Westerholt - Guitars (rhythm), Vocals (harsh)
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,1
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,4

Łącznie 10, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 5 Album jakich wiele, poprawny.
10.02.2014
(Recenzent)

Within Temptation — Enter

Przy okazji recenzji najnowszego krążka Within Temptation uznałem, że warto uzupełnić bazę o kilka  rozprawek dotyczących poprzednich albumów. A ściślej mówiąc, wszystkich. Dlaczego? Bo warto.  Wprawdzie w tekście o "Hydra" wspomniałem, że zespół dość szybko wypracował sobie pozycję jednego z liderów w gatunku "pitolenia" (taki szydercza łatka dla gatunków symphonic/melodic heavy-power), ale trzeba rozszerzyć pewne kwestie. 
 
Na początek kilka faktów. Jest rok 1996, w Europie coraz  większą popularność zdobywają skrajne gatunki muzyczne, od hip-hopu (np. w Polsce), przez euro-dance (2 Unlimited i pokrewne), aż do drugiej i trzeciej fali black metalu oraz gotycko-klimatycznych  odmian rocka. W tym ostatnim rejonie, będąc zapewne nieco pod wpływem "Mandylion", tworzyć zaczyna grupa The Portal, założona przez doświadczonych już w undergoundzie muzyków - Roberta Westerholta, Jeroena van Veena i Michiela Papenhove. Wisienką na torcie była oczywiście Sharon den Adel, dziewczyna Roberta. Obdarzona była ona (i jest) sięgającym ekstremalnie wysokich rejestrów, czystym, pięknym głosem i zdrowym, dziewiczym wyglądem (okładki). Wszelkie wymagania, aby tworzyć romantyczną odmianę goth-metalu z gatunku "piękna i bestia" zostały więc spełnione już na początku. Od tego momentu wszystko poszło gładko jak z płatka. Z hobbystycznego zespołu, mającego próby w przerwach miedzy zajęciami na studiach, najpierw przeistoczyli się w Within Temptation, nagrali dwie demówki, a następnie w 2 miesiące podpisali kontrakt z DSFA. 
 
Debiut "Enter" wyszedł już w 1997 roku i zawiera pełne oblicze tego, co grał wówczas zespół. Muzycy nie raz podkreślali w wywiadach, że rok po roku starają się nieco zmieniać swoją muzykę pod kątem oryginalności (np. korzystając z zabiegów, z którym w danym czasie mało kto korzystał) i grać przede wszystkim to, co ich aktualnie "jara". W pięknym '97 były to więc przede wszystkim wolne rock/metalowe tempa, z wyraźnym brzmieniem gitar (ile ja bym dał, żeby tak brzmiały na ich nowych płytach!), dość prostackimi gotycko-symfonicznymi klawiszami oraz wokalami łączącymi growl (Robert) i anielskie westchnienia (Sharon). Schemat w tamtych czasach wykorzystywany coraz częściej. 
 
Pewną cechą charakterystyczną dla WT, a zarazem powodem dla którego żadna z ich płyt nie była doskonała, jest brak systematyczności i balansu między utworami. Perełki wymieszane są ze średniakami lub totalnymi gniotami. "Enter", delikatnie mówiąc, nie jest żadnym powiewem świeżości, geniuszu, czy wielkiego talentu (nie licząc Sharon), ale już wtedy wyróżnić można było utwory lepsze (świetny "Restless", poprawne "Enter", zerżnięte od The Gathering "Pearls of Light" czy "Candles") i te nudne, mdłe, cholernie pozbawione pomysłu. Akurat złożyło się tak, że do tej drugiej grupy zaliczyłbym wszystkie te, w których nie udziela się Sharon (bo na "Enter" udziela się bardzo mało). Przypadek? Nie sądzę. 
 
Płyta nie zrobiła wielkiej furory i nawet dziś znacznie odbiega od regularnego katalogu Within Temptation (po części przez inny styl, po części przez poziom). Z drugiej strony, dała solidne fundamenty pod przyszły materiał - niezłe riffy i brzmienie, budzące nadzieje użycie klawiszy, no i wokalistka - talent niespotykany. Takiego potencjału zmarnować się nie dało. Z kolejną płytą czekali aż 3,5 roku, ale była to już zupełnie inna bajka. 
 
---
 
I teraz rzecz najważniejsza. Pewnie patrząc na ocenę i sam tekst, nigdy nie przyszłoby wam do głowy zainteresować się tym albumem i początkami Within Temptation. Słusznie... i niesłusznie. "Enter" nie jest niczym wybitnym, ale następującą zaraz potem EP-ką "The Dance" (1998, często uważana za przedłużenie debiutu) przesłuchać warto. Nie są to żadne "śmieci" pozostałe z sesji, tylko nagrane od nowa świeże kawałki. "The Dance", "Another Day" i "The Other Half Of Me" to najlepsze co ten zespół zrobił w latach '90. Powiem nawet więcej - znacznie ciekawsze niż większość rzeczy po 2000 roku. Nieco inne brzmienie, świetna konstrukcja utworów i refrenów, wreszcie Sharon świeci pełnym blaskiem. Zwłaszcza te dwa ostatnie utwory wyznaczyły fajny kierunek. Ten minialbum to ledwie ciekawostka, ale zasługująca na bardzo wysoką notę. Szkoda, że te kompozycje nie pojawiły się na debiucie - nadałyby mu większego znaczenia.  
 
 
 



 

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.