ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Police, The ─ Synchronicity Concert w serwisie ArtRock.pl

Police, The — Synchronicity Concert

 
wydawnictwo: Universal Music Group 1984
 
1. Intro
2. Synchronicity I
3. Walking In Your Footsteps
4. Message In A Bottle
5. Walking On The Moon
6. Wrapped Around Your Finger
7. Hole In my Life
8. King Of Pain
9. One World (Not Three)
10. Tea In The Sahara
11. O My God
12. De Do Do Do De Da Da Da
13. Every Breath You Take
14. Can't Stand Losing You
15. Spirits In The Material World
16. So Lonely
17. Credits
BONUS MATERIAL:
- Original Theatrical Trailer
- More Police
Synchronicity Concert Multi-Angle Tracks
1984 interview for the Australian ABC TV show 'Countdown', recorded in Melbourne after the bands' final concert of their Synchronicity World Tour.
- Synchronicity Concert Multi-Angle Tracks from Atlanta (1983)
Synchronicity II
Roxanne
Invisible Sun
Don't Stand So Close To Me
 
Całkowity czas: 120:00
skład:
Sting, Andy Summers, Stewart Copeland
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,4
Arcydzieło.
,2

Łącznie 8, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
26.06.2015
(Recenzent)

Police, The — Synchronicity Concert

Czołem kursanty!

 

Zaczynamy czwarty semestr dokształtu koncertowego! Na pewno gapy kochane czekaliście na kolejne wykłady, no i się doczekaliście. W tym roku będzie jeszcze bardziej naukowo, bo gościnnie z wykładami wystąpi dwóch ludzi z uniwersytetów! Tak, właśnie, z uniwersytetów. Co? Nie, tak dobrze nie jest, to nie są wykładowcy. Jeden jest konserwatorem powierzchni płaskich, a drugi pracuje w bufecie. Ale obaj na uniwersytetach!

 

Poprzedni semestr był nieco nietypowy. Po pierwsze, wlókł się jak smród za wojskiem prawie do grudnia, poza tym zrezygnowałem z zasady, że w dokształcie nie piszę o płytach hard’n’heavy i progresywnych. W tym roku całość na pewno będzie trwała tylko do końca września i co najmniej raz na tydzień będzie jakiś wykład (czyli będzie ich minimum dwanaście, maksimum – kto to wie…), płyty hard’n’heavy i prog rockowe też będą, ale będą to tytuły raczej nieoczywiste. Jednak większość to będą płyty z innych parafii. Jakich? Różnych. W planach mam min. Kraftwerk, Laboratorium, Bauhaus, będzie też Queen. Co jeszcze? Wyjdzie w praniu.

 

Dokształt koncertowy – odcinek pierwszy.

Nowy semestr  rozpoczynamy od „Synchronicity Concert” The Police. Nie miał ten koncert jak do tej pory zbyt dużo szczęścia, bo był już zapowiadany w dokształcie od co najmniej dwóch lat, ale zawsze jakoś z planu wypadał. Teraz, żeby nie było podobnie, właśnie od niego zaczniemy. I nie tylko dlatego, żeby o nim nie zapomnieć, ale przede wszystkim dlatego, że rzecz wyborna.

Ponoć wtedy członkowie The Police patrzeć już na siebie nie mogli i tylko czekali, żeby się już wreszcie ta trasa skończyła. Może i tak było, może i patrzeć na siebie nie mogli, ale na szczęście grać ze sobą mogli i brak porozumienia poza sceną był odwrotnie proporcjonalny do porozumienia na scenie. Krótko mówiąc – czapki  z głów.  Podejrzewam, że po oglądnięciu takiego koncertu wielu początkujących (i nie tylko początkujących muzyków) dostało depresji, zmieniło zawód, albo zmieniło instrument (na przykład z basu na fujarkę). Tak perfekcyjnie zagranego rockowego koncertu nigdy nie widziałem. Z jednej strony perfekcyjna gra muzyków, z drugiej strony luz, swoboda i wyobraźnia, z jaką traktowali materiał muzyczny. Po prostu kopara do podłogi – rany to tak można? Ano można. Wydaje się, ze w tym czasie muzycy grupy byli pod każdym względzie u szczytu – popularności, oraz możliwości jako muzyków i wykonawców.

The Police ma swoje ciepłe miejsce w historii muzyki rockowej, jako jedna najciekawszych kapel rockowych przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, a i w ogóle  też, bo ich muzyka była absolutnie czymś nowym, nawet w tak burzliwym okresie jak druga połowa lat siedemdziesiątych. Jednak w przeciwieństwie do bardzo wielu ówczesnych, nawet bardzo ważnych grup, muzycy The Police umieli grać. Copeland był już uznanym bębnistą, Sting terminował w lokalnych grupach jazzowych i jazz-rockowych, czyli też nie był jakimś tam sobie pierwszym z brzegu leszczem, a najstarszy z nich Andy Summers miał już za sobą kilkunastoletni staż jako profesjonalny gitarzysta. Chociaż tak po prawdzie  nie byli wcale wielkimi  instrumentalistami, oprócz Copelanda, który był przednim pałkerem  „od zawsze”, a ten niesamowity poziom koncertu wynikał przede wszystkim ze zgrania zespołu – grali ze sobą od dobrych kilku lat – dużo, często i długo. Pewnie po te sto, dwieście koncertów rocznie zaliczali. Był czas, żeby podciągnąć się w umiejętnościach i był czas, żeby dokładnie się poznać – materiał wyćwiczony, można szaleć.

Co do samego koncertu – odbył się on na początku listopada 1983 roku w Atlancie, w ramach „Synchronicity Tour”. Sama zawartość – do przewidzenia – sporo utworów z „Synchronicity” i jazda obowiązkowa z płyt wcześniejszych (biorąc też pod uwagę dodatki). Wizualnie – całkiem ciekawie i to pod każdym względem – Sting w jakiejś kolorowej potarganej bluzie, skaczący na trampolinie, Andy Summers skaczący bez trampoliny, Copeland cały czas przemieszczający się między perkusją, a perkusjonaliami, typu jakieś przeszkadzajki, wibrafon. Właściwie wszyscy ciągle w ruchu i wcale im to nie przeszkadza, żeby „przy okazji” wycisnąć ze swojej muzyki jeszcze więcej, niż można byłoby się spodziewać. Do tego świetny kontakt Stinga z publicznością i świetna jej reakcja , na to na scenie się działo. Technicznie – obraz typowy dla produkcji video z lat osiemdziesiątych – lekko przymglony, montaż fajny, dynamiczny, trochę teledyskowy, ale  i trochę przefajniony, jak to się w latach osiemdziesiątych zdarzało – zabawy kolorami i kontrastem, a przy „Sprits in The Material Word” można było dostać oczopląsu.  Na samo wspomnienie oczy mnie bolą. Co do samej muzyki – nie podobały mi się te utwory, których nie lubię – czyli właściwie tylko „One World”. Przyczepiłbym się do „Can’t Stan Losing You”, bo było zagrane szybciej niż oryginał i przez to straciło swój nieco dołujący klimat. Reszta – bez zastrzeżeń – się siedzi i się podziwia.

Majstersztyk.

Większość tego materiału w wersji audio można też znaleźć na drugim dysku wydawnictwa „Live”. A DVD „Synchroniciy Concert” znajduje się w puli nagród dla zwycięzców tegorocznego dokształtu.

No i pytania, dosyć łatwe i dosyć szczodrze punktowane – na zachętę:

 

  1. „Wszyscy myślą, że jest to piosenka o miłości, a ona jest o totalnej inwigilacji” – tak powiedział Sting o jednym z utworów The Police. Jakim? (3 pkt.)
  2. Głównego bohatera popularnego filmu z lat osiemdziesiątych poznajemy jak śpiewa „Roxanne”. Jaki to film i kto to śpiewa? (5 pkt.)
  3. Łańcuszek szczęścia – w miejsce kropek trzeba wpisać odpowiednie słowo (nazwę, nazwisko, itp.), żeby się ten ciąg zgadzał. A do tego trzeba też ładnie wyjaśnić, dlaczego właśnie to słowo.  Sting->(…)->Sylwester Stallone. (3 pkt)

Odpowiedzi na razie nie wysyłać nigdzie. Notować na karteczkach. Podczas ostatniego wykładu naszego wakacyjnego dokształtu koncertowego podam odpowiedni e-mail. Wygra ten, kto zgromadzi najwięcej punktów. Za miejsca na pudle też będą nagrody.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.