ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Sons Of Apollo ─ MMXX w serwisie ArtRock.pl

Sons Of Apollo — MMXX

 
wydawnictwo: InsideOut Music 2019
 
1. Goodbye Divinity (7:16)
2. Wither To Black (4:48)
3. Asphyxiation (5:09)
4. Desolate July (6:11)
5. King Of Delusion (8:49)
6. Fall To Ascend (5:07)
7. Resurrection Day (5:51)
8. New World Today (16:38)
 
skład:
Jeff Scott Soto - vocals
Ron "Bumblefoot" Thal - guitar, vocals
Derek Sherinian - keyboards
Billy Sheehan - bass
Mike Portnoy - drums, percussion, vocals
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,2
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,1
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 7, ocena: Niezła płyta, można posłuchać.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
10.02.2020
(Recenzent)

Sons Of Apollo — MMXX

Po bardzo udanym debiucie Psychotic Symphony i rewelacyjnej koncertówce nagranej w starożytnym amfiteatrze w Płowdiw z trzecim wydawnictwem startuje amerykańska supergrupa Sons Of Apollo. Dwie wspomniane rzeczy i promocyjne wypowiedzi Portnoya oraz Soto mocno zaostrzyły apetyt. Bo ponoć tym razem ich współpraca miała wydzielać więcej chemii, wszak zagrali wspólnie ponad osiemdziesiąt koncertów i lepiej się poznali. I co?

I raczej wielkiego „łał” nie ma. Wydany na początku stycznia 2020 roku album (nazwany tak ze względu na fakt, iż jest – jak tłumaczą artyści - jednym z pierwszych wydawnictw nowej dekady, stąd rzymskie MMXX) jest naturalną kontynuacją drogi obranej na pierwszej płycie. Zresztą i to nie powinno być zaskoczeniem, bo i już Portnoy mówił, iż stylistycznie podążyli tą samą ścieżką co na debiucie.

Mamy zatem osiem nowych numerów i godzinę solidnego, metalowego rzemiosła zagranego przez prawdziwych tuzów ciężkiego grania. Do tego dobrze wyprodukowanego i tak jak trzeba brzmiącego. I od tej strony nie ma się absolutnie do czego przyczepić, wszak Soto śpiewa kapitalnie z pełną mocą, Portnoy jest za bębnami jak zawsze wszędobylski, Sherinian odpala klawiszowe formy, jak za strych czasów w Dream Theater a Ron "Bumblefoot" Thal rzeźbi precyzyjne riffy a i nie zapomina o zgrabnych solówkach. Wszystko prezentuje najwyższy poziom, tylko… nie ma tu już tego elementu zaskoczenia i pewnej debiutanckiej świeżości, jaką mieliśmy na Psychotic Symphony. Mam też nieodparte wrażenie, że to album mniej przebojowy od pierwszej płyty. Oczywiście, że Goodbye Divinity, Wither To Black, Asphyxiation czy Resurrection Day nie są jakieś najgorsze pod tym względem, ale trzeba im poświęcić trochę czasu, zanim zaczną wżerać się w pamięć. God of The Sun,  Sing Of The Time czy ultra przebojowe Alive były bardziej nośne, choć zdaję sobie sprawę, że to kwestia indywidualnego smaku i czucia.

Ujmując ten album jednym zdaniem, to w dalszym ciągu mieszanka metalu (uwaga! Tylko w niewielkim zakresie klasycznie progresywnego), hard rocka i hard’n’heavy z momentami symfonicznym rozmachem. Ten ostatni mamy już w otwierającym całość i promującym płytę Goodbye Divinity. Otwiera go wręcz pompatyczno – kosmiczny wstęp w stylu uwertur rozpoczynających koncept-kolosy The Neal Morse Band. Potem już mamy mięsisty metalowy ciężar, prawdziwą mocarną jazdę bez trzymanki, harmonicznie zaśpiewany refren oraz gitarowy popis. I dosyć zbliżone schematy dotyczą jeszcze paru innych numerów, choć trzeba też przyznać, że jest sporo wyjątków. Już choćby w następnym Wither To Black zwracającym uwagę blues rockowymi zagrywkami gitarowymi. Fajnie, że w samym środku płyty panowie dali coś na spocznij - bardzo udaną balladę Desolate July, wręcz ze „stadionowym”, dobrym refrenem. Szkoda jednak, że już w drugiej części płyty napięcie nieco spada i okraszone rozbudowaną figurą pianina King Of Delusion, czy heavy metalową galopadką Fall To Ascend już tak nie elektryzują. Poziom podnoszą jeszcze udany Resurrection Day oraz aspirujący do miana opus magnum płyty, trwający niemal siedemnaście minut, New World Today. Najbardziej progresywna, wszak rozbudowana i wielowątkowa, oraz epicka rzecz na płycie. Faktycznie czerpiąca mocno z Opus Maximus i Labyrinth z poprzedniej płyty. Ale i tak nie przejdzie pewnie do annałów metalowego gatunku. Cóż, w swojej klasie to dobra rzecz, jednak bez fajerwerków. Solidne rzemiosło w wirtuozerskim wydaniu.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.