Dwadzieścia lat po debiutanckim albumie Boulevard, piętnaście po krążku Tourist i po ogólnoświatowej trasie koncertowej, St Germain, powraca z nowym albumem studyjnym! Ten niezwykły artysta tworzący muzykę z pogranicza ambientu, deep house’u i dream popu zaprosił tym razem do współpracy muzyków z Mali i stworzył płytę o niezwykle bogatym brzmieniu. Podczas trasy promującej krążek artysta po raz pierwszy zawita do Warszawy i wystąpi 5.11 w klubie Stodoła, a nam udało się zamienić kilka słów z muzykiem.
Konrad Siwiński (Artrock.pl): 15 lat czekaliśmy na nowe, studyjne dźwięki od St Germain. Dlaczego?
St Germain: Po nagraniu albumu Tourist zagrałem 250 koncertów na całym świecie przez ponad 2 lata. Był to dla mnie dość wymagający czas i potrzebowałem przerwy od muzyki. W międzyczasie zająłem się innymi projektami. Wśród nich były mniej i bardziej istotne, ale mogę wspomnieć, że wyprodukowałem album Soel, trębacza, którego można usłyszeć na płycie Tourist oraz zremixowałem kawałki Gregory Portera dla Blue Note. A teraz, cóż, postanowiłem wrócić!
KS: St Germain to świetny album, w którym zdecydowałeś się wymieszać m.in. deep house z muzyką afrykańską. Skąd ten pomysł?
SG: Tak szczerze to pracę nad tym albumem rozpocząłem prawie 10 lat temu, w 2006. Ale wtedy zabrzmiało to dla mnie zbyt europejsko! Wywróciłem wszystko do góry nogami, poszukałem nowych inspiracji i zacząłem nagrywać od nowa z muzykami z Mali.
KS: W utworze „Real Blues” słyszymy wokal Lightnin’ Hopkinsa. Dlaczego zdecydowałeś się samplować akurat jego głos?
SG: Obok Johna Lee Hookera jest to zdecydowanie mój ulubiony muzyk bluesowy. Ich głosy, to jak grają na gitarach… To nie był pierwszy raz, gdy wykorzystałem Hopkinsa. Samplowałem go już w 1994 w utworze „Alabama Blues”, który otworzył mi drzwi do międzynarodowej kariery.
KS: W dzisiejszych czasach fani muzyki wolą słuchać jej w serwisach streaminowych lub za darmo w sieci. Coraz mniej osób kupuje albumy, ale jednocześnie wytwórniom zależy na zyskach. Gdzieś w tym wszystkim jest artysta, który chce zarabiać na swojej twórczości. Jak się odnajdujesz na współczesnym rynku muzycznym?
SG: Wszystko ma swoje wady i zalety. To, co mówisz jest prawdą, ale z drugiej strony w Internecie możesz odkryć tak wiele różnej muzyki. A kto wie, czy po szybkim przesłuchaniu nie kupisz albumu? To również jest obecnie bardzo proste. Jeśli chodzi o mnie to jestem wielkim fanem płyt vinylowych, które kupuję, bo jakość dźwięku jest nieporównywalna do żadnych innych źródeł.
KS: Już 5 listopada zagrasz koncert w Warszawie. Czego możemy się spodziewać po Twoim występie? Będziesz sam, czy wystąpisz z zespołem?
SG: Będzie to moja pierwsza wizyta w Warszawie! Na pewno zaprezentuję dużo muzyki z nowego albumu, ale też spojrzymy w przeszłość na inne płyty. Na scenie zobaczycie 8 osób z takimi instrumentami jak kora, N’Goni, gitara, bass, klawisze, saksofon i instrumenty perkusyjne. Moja rola jest gdzieś między kompozytorem i dyrygentem, który pomaga muzykom dopasować się do elektronicznych ram.