ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 19.04 - Gdańsk
- 20.04 - Chorzów
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 20.04 - Bielsko Biała
- 21.04 - Radom
- 22.04 - Kielce
- 20.04 - Lipno
- 20.04 - Gomunice
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 20.04 - Sosnowiec
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 26.04 - GDAŃSK
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 13.07 - Katowice
- 14.07 - Katowice
- 17.07 - Warszawa
 

wywiady

25.09.2005

O kaczkach, krowach, muzyce, talentach małżonki i.....nowej płycie:-)

Rozmowa Moyry z Tomasem Bodinem na falach radia PiK.

Hej, Tomas! Milo Cię słyszeć, jak się masz?

Dobrze, a ty?

Ja także! Pozdrawiamy Cię z miasta na północy Polski, z miasta, w którym mięliśmy okazje Cię oglądać wraz z The Flower Kings 3 lata temu. Czy pamiętasz taka nazwę jak Bydgoszcz?

Tak... To był nasz pierwszy koncert, prawda? Pamiętam, ze graliśmy w dwóch miejscach: w Krakowie i w... niestety nie potrafię wymówić tej nazwy...

Bydgoszcz! Wiem, ze to brzmi dziwnie :) Czy podobało Ci się miasto?

Tak! Ogólnie Polska bardzo mi się podoba. Nie wiem dokładnie, dlaczego... Mam po prostu słabość do Europy wschodniej. Podoba mi się Polska, Węgry...

Może sęk tkwi w różnicy pomiędzy naszymi kulturami?

Wiesz, bardzo łatwo jest zaadoptować zachodnia kulturę, ale wydaje mi się, że nie wszystko, co zachodnie, jest dobre. Podczas trasy Circus Brimstone z Roinem, Jonasem i Marcusem graliśmy również w Bergkeller, w małym miasteczku we wschodnich Niemczech (Tomas prawdopodobnie miał na myśli Reichenbach; Bergkeller to nazwa klubu – przyp. MH). Ludzie, z którymi miałem okazje porozmawiać, opowiadali mi, jak to było przedtem, a jak jest teraz. Oczywiście, z materialnego punktu widzenia, dziś żyje im się lepiej, lecz stracili tym samym wiele innych, dobrych rzeczy...

Zostańmy przy Niemcach i Europie wschodniej... Macie tu wielu fanów waszej muzyki, a ostatni album jest bez wątpienia czymś, co trzeba pokazać. Planujecie koncerty promujące I AM?

Tak. To zabawny zbieg okoliczności, że pytasz o promocje I AM, bo tuz przed nasza rozmowa mój amerykański promotor skontaktował się ze mną w tymże celu. Stworzyłem już zespól... to w zasadzie ten sam zespól, który gra na płycie i nie bez powodu nazwałem go I.A.M. Zatem na pewno będziemy grac na żywo. Oczywiście, bardzo chciałbym zagrać w Polsce! Uważam, że muzyka zawarta na I AM idealnie nadaje się na scenę, dlatego koncerty byłyby jak najbardziej wskazane.

Twój album jest bardzo dobrze rozwinięty muzycznie, a jego wydźwięk ma rozmach niemalże symfoniczny. Jak wpadłeś na pomysł, żeby nagrać tak wyjątkowy album?

Cóż, pomysł ten tkwił w mojej głowie już od paru lat. Moje poprzednie albumy były tylko instrumentalne, więc zdałem sobie sprawę, że potrzebuje więcej środków, by siebie dokładnie wyrazić, a słowa są, oczywiście, najlepszym sposobem, by to zrobić. Jednakże obawiałem się nieco pisania liryków, bo nie wierze w słowa o niczym. One musza mięć jakąś zawartość - inteligentna, że tak to ujmę. W przeciwnym razie nie widzę sensu ich pisania. To jest właśnie powód, dla którego tak zwlekałem z nagraniem tego albumu. Czułem, ze musze dojrzeć do tego procesu. Historia zawarta w lirykach dotyczy mojego życia. Spędziłem wiele czasu, poszukując odpowiedzi na pytania typu: "Kim jestem?". Wiesz, w moim wieku – a musze rzec, ze jestem już dosyć stary ;) - w wieku czterdziestu sześciu lat zdałem sobie sprawę, ze teraz mam wystarczająco dużo odwagi na to, by spisać historie swojego życia.

Album podzielony jest na trzy akty. Myślę, ze nagranie takiego albumu wymaga niemalże teatralnej intuicji. Czy tak trudne zadanie było łatwiejsze, gdyż jesteś także członkiem TFK, czy wolałbyś, by fani nie łączyli twoich solowych albumów z twórczością TFK?

Moja solowa twórczość całkiem rożni się od tego, co robię z TFK. Cóż, TFK to głownie dziecko Roinego, to był jego projekt od samego początku, wiec on jest naszym leaderem. Nasze gusta muzyczne są bardzo podobne, pracujemy razem już od dwudziestu lat. Jednakże ja mam wielka słabość do hard rocka, co także możesz usłyszeć na I AM, a takich wpływów nigdy nie było słychać w TFK. Gdy byłem młody, słuchałem takich zespołów jak Deep Purple, Led Zeppelin, David Bowie, Pink Floyd i tym podobnych. Oczywiście słuchałem również wielu progresywnych zespołów, jazzu, Genesis... Zawsze chciałem stworzyć cos w rodzaju wielkiego gara z tymi składnikami, zmieszać to wszystko tak, by powstało cos nowego. Dzisiejsza scena progresywna składa się z trzech głównych nurtów: pierwszy to progmetal, czyli zespoły takie jak Pain of Salvation czy Dream Theater, dalej, nurt symfoniczny, którego przedstawicielem jest na przykład TFK, oraz progpop, czyli to, co robi Spock's Beard, Kino, Porcupine Tree. A to, co ja robię, to prog hard rock, a tego nikt nie gra....

Jak długo trwał proces nagrywania albumu? Pewnie niełatwo było nagrać 20-minutowe akty za jednym zamachem?

Nie było wcale tak trudno. Przede wszystkim, najpierw sporządziłem plan wydarzeń. Wiesz, mam trochę doświadczenia w pracy z filmami i w teatrze. Aby napisać historie, trzeba znać jej początek i jej koniec, zanim zaczniesz ja pisać. Jeśli tego nie zrobisz, będziesz w niej brnąc jak ślepy szukający wyjścia. O wiele łatwiej tego uniknąć, gdy masz przed sobą plan. Następnie komponuje muzykę. To mi nie zajmuje dużo czasu; zrobiłem to w trzy tygodnie. Potem przychodzi czas na liryki, a także ich zaaranżowanie. I tu leży pies pogrzebany: mając te trzy składniki, czyli muzykę, słowa i historie, często musisz godzić się na kompromisy, by wszystko ze sobą współgrało. Spędziłem na tym siedem miesięcy, codziennie od dwunastu do czternastu godzin. To było całkiem szalone; potrafiłem obudzić się o trzeciej w nocy i czym prędzej biec do studia – które mam w domu – bo nagle poczułem natchnienie. To było bardzo ciekawe uczucie, niemalże moja obsesja. Jednakże cieszę się, że już po wszystkim ;)

To wspaniale, ze masz studio u siebie w domu. Ja także zajmuje się muzyka i wiem, o ile łatwiej jest, gdy masz studio w zasięgu ręki i nie musisz przejmować się czasem...

Tak, to naprawdę wspaniale. Wiesz, mieszkam na wsi, gdzie moimi najbliższymi sąsiadami są krowy i kaczki. Mogę zatem głośno słuchać muzyki nawet w środku nocy i nikt nie będzie miał do mnie pretensji...

... oprócz krów i kaczek? Dobrze, ze nie umieją mówić ;)

Może mógłbym kiedyś zaprosić kaczki na sesje nagraniowa do studia ;)

Przywiązujesz wielka wagę do słów. Czy dużo czytasz?

Tak, ja wręcz pożeram książki. Zacząłem czytać raczej późno, a czytam niemal wszystko. Lubię Karen Armstrong; napisała wiele książek, które traktują o chrześcijaństwie, judaizmie i islamie, o tym, jak rozwijały się te religie. Armstrong jest także autorka "History of God", Historia Boga... to jest właśnie lektura, która czytam najchętniej. Lubię tez książki stricte naukowe, Einstein na przykład, ale nie tylko... Czytam tez literaturę rozrywkowa. Nie ograniczam się, nie chce iść tylko w jednym kierunku. Uważam, ze im więcej czytasz, tym ciekawsze staje się twoje życie.

Czy na koncertach zachowasz oryginalna długość utworów? Są całkiem długie...

Oczywiście. Skoro wyruszę z I AM w trasę, to powinniśmy zagrać wszystko od początku do końca. To tak jak czytanie książki; nie można przecież wyjść na scenę i zacząć od rozdziału trzeciego ;) Trzeba przeczytać wszystko, w przeciwnym razie występ będzie niekompletny.

Wyobrażam sobie, ze bycie autorem, kompozytorem i kapitanem swojego statku wymagało odrobinę tyranii z twojej strony. Tyranii, gdyż album jest perfekcyjny, jeśli chodzi o jego kompozycje i realizacje. Czy rzeczywiście wiązało się to z krwią, potem i łzami?

Pewnie masz racje... Aby dać życie jakiejkolwiek formie sztuki, musisz też ryzykować. Nie możesz rozpędzać się tylko do polowy prędkościomierza, musisz być w to zaangażowany w 150%. Szczególnie, gdy śpiewasz. Wiesz, dla Andersa, głównego wokalisty, to był pierwszy album, na którym zaśpiewał w taki sposób. A musiał śpiewać tak, jak ja chciałem. Często zażarcie dyskutowaliśmy na ten temat, nawet kłóciliśmy się, gdyż on wolał robić to tak, jak mu się podoba. Długo musiałem go przekonywać... Mówiłem mu: "Błagam, zaśpiewaj w ten sposób! Jeśli tego nie zrobisz, słowa stracą znaczenie!". Uważam, ze obowiązkiem każdego wokalisty jest śpiewać tak, jakby historia zawarta w lirykach dotyczyła jego. Wiesz, Anders ma glos dosyć szorstki i dysharmonizujący. Zdarzało się parę razy, że powiedziałem mu: "Wow, tyle tutaj desperacji!", a on na to: "Ale posłuchaj, ten dźwięk to zupełny fałsz!", a tymczasem mnie to nie przeszkadza ;) Dopuszczam fałsze, o ile naprawdę wierzysz w to, co przekazujesz. Tak mniej więcej wyglądały nasze dyskusje. Oczywiście, przelało się wiele krwi, potu i łez podczas sesji nagraniowej. Kilka razy nawet zabrakło nam prądu, chyba siedem razy w ciągu jednego tygodnia... Takie już jest życie na wsi ;) Nagrywanie dostarczyło nam także wiele zabawy, to nie była tylko ciągła walka.

Musze powiedzieć, ze sama śpiewam i potrafię zrozumieć, dlaczego Anders nie zgadzał się z Tobą. Wokaliści lubią też mieć trochę wolności i czuć to, co śpiewają. Zatem jeśli sugerujesz komuś, jak ma śpiewać, prawdopodobieństwo, że wypłynie to z jego głębi serca, jest niewielkie...

Zgadzam się. Wiesz, wszyscy wokaliści, z którymi pracowałem, byli integralna częścią całego procesu twórczego... Sęk tkwi w tym, by ta integralność podtrzymywać, a nie tylko rozkazywać im. Zdaje sobie sprawę, ze zrobiłem coś, czego raczej nie powinno się robić. Moje korzenie wywodzą się z teatru, gdzie znajdują się aktorzy, a nad nimi reżyser. Jakby spojrzeć na to z tej perspektywy, wszystko staje się jasne. Dlatego właśnie ograniczyłem trochę wolność wokalisty. Jednak na swoja obronę musze wspomnieć, że dziś Anders patrzy na to inaczej – jest bardzo zadowolony z rezultatu. Powiedział mi, ze gdyby miał okazje cos zmienić, nie zmieniłby niczego, bo wszystko brzmi tak, jak brzmieć powinno.

Dzieła takie jak I AM często łącza się z pewnymi wizjami... Są to obrazy, które słuchacz widzi, słuchając twojego albumu. Czy kiedykolwiek myślałeś nad tym, by zilustrować muzykę poprzez projekcje filmowe? Takie albumy to często wspaniałe scenariusze.

Gdy tworze muzykę, często widzę przed sobą rożne obrazy. Tak jest łatwiej: żeby do końca wyeksploatować to, co chcesz przekazać, tworzysz pewne wizje, które potem pomagają w doborze dźwięków. Nie z dokładnością co do nuty, chodzi o atmosferę. Po prostu czuje to, jak całość ma brzmieć. Łatwiej jest komponować, gdy widzisz obrazy, a nie linie melodyczne. Sadze, ze to także kwestia techniki.

Jak już wspomniałeś, twoja muzyka jest wyraźnie zainspirowana jazzem, rockiem klasycznym, hard rockiem... Co sadzisz na temat nowoczesnej muzyki rockowej, nowych dźwięków, sposobów, na które można dzisiaj siebie wyrazić?

Generalnie patrząc na muzykę spoza perspektywy muzyki progresywnej... Wszyscy powinni być świadomi ryzyka, jakie towarzyszy tworzeniu muzyki, gdy jedynym motorem, który napędza cały proces, są pieniądze. Wtedy tracisz swoja artystyczna wolność. Gdy nie patrzysz na to z perspektywy pieniędzy, możesz mieć tylko nadzieje, ze ludziom spodoba się twoja muzyka. Wiem na 100%, że sprzedaż nie będzie ogromna. Mogę tylko nieśmiało liczyć na to, iż sprzedaż pójdzie całkiem dobrze. Wiesz, wydaje mi się, że tak naprawdę kompozytorzy, którzy tworzą muzykę w celach komercyjnych, w głębi duszy bardzo chcieliby grac tak, jak serce im podpowiada... Natomiast jeśli chodzi o zespoły z kręgu progresywnego, uważam, że często boją się sięgać po nowe środki, by siebie wyrazić... Nazwałbym to nawet muzyka regresywna, bo nieraz zdarza się, że zespoły chcą brzmieć tak, jak grało się w latach siedemdziesiątych. Może moglibyśmy zmieszać hip hop z, dajmy na to, Genesis... Ciekawe, co by z tego wyszło. Jednakże nikt nigdy się tego nie podejmie, gdyż ludzie są ortodoksyjni, jeśli chodzi o muzykę progresywna. Uważam, ze szkoda... Poza tym dziś obserwuje się cos w rodzaju ruchu przeciwko komercji. Ludzie maja dosyć tego, co słyszą w radiu, maja dosyć muzyki tanecznej... Myślę, że po prostu tęsknią za nowymi wrażeniami, nowymi odczuciami, które towarzysza słuchaniu muzyki. Mogę tylko mieć nadzieje, ze w przyszłości znajdzie się miejsce na oryginalność.

Bardzo trudno jest dzisiaj wymyślić cos zupełnie nowego...

Tak, to jest trudne. To, co ewentualnie można zrobić, to mieszanie już istniejących stylów - na przykład jazzu z muzyka taneczna, z czego powstanie acid jazz. Albo folk z muzyka taneczna, co dałoby cos w rodzaju muzyki światowej. I tak dalej. Jednakże żeby stworzyć coś zupełnie nowego, potrzeba świeżych środków... No nie wiem, na przykład recytujący aktor zamiast wokalisty. To by było cos nowego... Tylko, że to by nie było zbyt melodyjne... W muzyce potrzeba melodii. W przeciwnym razie ludziom się to nie spodoba.

No cóż, na hip hop byłoby to pewnie zbyt sztywne...

Wyobraź sobie aktora występującego w sztukach Szekspira, recytującego hip hop... ;) To by było cos!

Twoi przyjaciele z TFK również udzielili się na I AM. Oprócz tego Jock JJ Marsh, który grał z Glennem Hughsem. Możesz nam cos więcej powiedzieć na temat innych głosów występujących na płycie?

Mówiliśmy już o Andersie, moim dobrym przyjacielu. Spotkałem go parę lat temu, kiedy to postanowiłem pracować z nim nad moim ostatnim wtedy albumem, Sonic Boulevard. Wprawdzie śpiewał tylko wokalizy bez słów, ale zdawałem sobie sprawę, ze to świetny wokalista. Następnie, Helene Schoenning, która również należy do grona moich starych, dobrych przyjaciół. Śpiewa głownie ballady, nie jest wokalistka rockowa. Pomyślałem, ze jej glos świetnie pasowałby do części "Angel of Dream". Chyba nigdy przedtem nie miała okazji sprawdzić się w takiej muzyce. Dalej, Pernilla, moja żona, która w ogóle nie jest wokalistka ;) Najśmieszniejszą rzeczą jest to, że zaśpiewała partie matki, do której specjalnie przesłuchałem trzy profesjonalne wokalistki i rezultat nie satysfakcjonował mnie. Byłem dość zdesperowany... Spytałem Pernilli: "Co mam zrobić? Do kogo mam zadzwonić?", a ona na to: "Daj mi spróbować!". Ja na to: "Ale ty nie umiesz śpiewać!". Dąłem się jednak przekonać. Spędziliśmy w studiu parę godzin i efekt bardzo mi się spodobał... Wiesz, ona nie zaśpiewała jak wokalistka, tylko jak ktoś zupełnie inny...

To całkiem niesłychane! Masz utalentowana żonę i nawet o tym nie wiedziałeś ;)

Zupełnie nie! Wiedziałem, ze poważnie interesuje się muzyka raczej dziwna... Gdy się poznaliśmy, ze zdziwieniem odkryłem, ze posiada prawie wszystkie albumy King Crimson, a w Szwecji do rzadkości należą dziewczyny, które słuchają takiej muzyki.

Wracając jeszcze do muzyki rockowej... Co o niej sadzisz? Co Cię irytuje, a co zachwyca?

Bez uprzedzeń słucham rożnych jej odmian, na przykład, podoba mi się Korn, bo brzmią bardzo ciężko i kiedy mam odpowiedni nastrój, bardzo lubię ich słuchać. Jednakże zdecydowanie wole nieco starsza muzykę jak Led Zeppelin. Uważam, że swego czasu ich kompozycje brzmiały całkiem progresywnie. A ogólnie co do muzyki rockowej... była o wiele lepsza w latach siedemdziesiątych... lata osiemdziesiąte to była katastrofa...

Dla muzyki rockowej? Bo przecież nie dla metalu...

Nie, dla muzyki rockowej... W latach siedemdziesiątych grało tyle genialnych zespołów... To była dekada rocka. Potem to wszystko zanikło w latach osiemdziesiątych, dźwięki tworzone były przez syntezatory i automaty perkusyjne. Wiesz, rock to bardzo seksowna muzyka; uważam, że automat perkusyjny pozbawiony jest seksapilu...

Powiedziałabym, ze brzmi raczej homoseksualnie ;) Skupmy się jednak na nowoczesnej muzyce rockowej, co sadzisz o nowych rytmach, dźwiękach?

Niektóre są całkiem ciekawe. Bardzo lubię Muse... Ich muzyka bazuje na tradycji lat siedemdziesiątych. Lubię grunge, uważam, że Nirvana była dobrym zespołem. Lubię tez Green Day. Muzyka rockowa jest dobra, jeśli włożysz w nią odpowiednia ilość energii, tak, żeby to nie było granie tylko dla grania... Zespól musi cos znaczyć.

Czy kiedykolwiek słyszałeś cos o polskiej rockowej scenie muzycznej? Znasz jakieś zespoły?

Bardzo mi przykro, ale bardzo mało wiem o polskiej muzyce... przepraszam ;)

A z czym kojarzy Ci się Polska?

Polskę kojarzę z mądrymi ludźmi. Pewnie dlatego, ze mam paru polskich przyjaciół, którzy są bardzo inteligentni. Poza tym jestem ogromnym fanem Chopina... Muzyka klasyczna ma swoje miejsce w moim sercu. Czytałem tez wiele na temat II wojny światowej. Emocjonalnie łączyłem się z cierpieniem Polaków... To były okropne czasy dla polskiego narodu. Bardzo się cieszę, ze Polska poczyniła ogromne postępy na tle ekonomicznym. Wiesz, miałem okazje pracować w Europie wschodniej, to było krotko przed przełomem w Estonii. Było mi bardzo trudno patrzeć na tak nieszczęśliwych ludzi... Dlatego tez cieszę się, ze Europa otworzyła się na te państwa. Szwecja i Polska to bliscy sąsiedzi, powinniśmy żyć na równym poziomie.

Powiedz, co robisz w wolnym czasie? Czy jest cos, co absorbuje Cię tak bardzo jak muzyka?

Interesuje się wieloma rzeczami. Lubię poznawać naturę człowieka i mechanizm jego działania. Siebie traktuje jak królika doświadczalnego. Naprawdę chciałbym pojąc znaczenie i cel moich czynów i uczuć. Czytam wiele książek. Lubię podróżować, poznawać nowych ludzi, nowe kultury. Pasjonuje mnie duchowość. Wierze w pewne rzeczy, które dotyczą Boga, lecz nie maja one nic wspólnego z kościołem. Myślę, ze tam nie ma Boga, nie dosięgniesz go poprzez poświecenie się kościołowi... Uważam, że istnieje ryzyko, iż kościół odsunie wiernych od tak prostej rzeczy jak wiara. Sadzę, że człowiek powinien być "nagi", to znaczy nie zasłaniać się mszami i ceremoniami. Pewnie widziałaś okładkę do "I AM". Te słowa wywodzą się z greki: "ego emi". Po przetłumaczeniu na hebrajski, otrzymujemy "Jahwe". Tak wiec "I AM" to po prostu Bóg. Oczywiście, "I AM" to również moja własna historia. Jednakże gdy spojrzysz na okładkę płyty, zobaczysz, ze Bóg sięga do wszystkich symboli, gdyż wierze, że zbieg okoliczności nie istnieje. Posłużę się przykładem Einsteina, który odkrył teorie względności... Uważam, że to nie był przypadek. Wierze, ze nauka i wiara mogą współistnieć.

Czy sadzisz zatem, że to także nie przypadek, ze tworzysz muzykę?

Narodziłem się z pewnymi darami, które potem w sobie odkryłem... Jak powiedziałaś, jestem kapitanem mojego statku, zatem zdecydowałem, że moje życie spędzę właśnie w ten sposób. Nie jestem zwolennikiem fatalizmu, ale wierze, ze człowiek może wybrać swoją drogę życiowa, jeśli tylko posiada odpowiednia wrażliwość. Chodzi mi o to, ze jeśli uważnie posłuchasz swojego serca, będziesz wiedziała, dokąd pójść. Najczęściej jednak ludzie nie maja odwagi podążać w tym kierunku, gdyż musza wziąć pod uwagę jeszcze inne rzeczy, takie jak na przykład pieniądze: chcesz zając się muzyką - musisz liczyć się z tym, że nie będziesz najbogatsza. To wcale nie jest łatwe, podążyć za głosem swojego serca, lub, jak to możesz nazwać, za palcem Boga...

Opowiedz mi o wakacjach, gdzie zamierzasz je spędzić? Jeżeli w ogóle je planujesz...

Być może odwiedzę siostrę, mieszka w ładnym otoczeniu. Nie lubię wyjeżdżać ze Szwecji w czasie lata, ta pora jest u nas bardzo ładna, zwłaszcza, jeśli ktoś mieszka na wsi, tak jak ja. Nie mam wielkich planów, po prostu chciałbym wypocząć. Wiesz, Martyno, bardzo chętnie rozmawiałbym z tobą przez następna godzinę, ale czeka na mnie jeszcze jeden wywiad...

To dobrze się składa, bo już nie mam więcej pytań ;)

To był bardzo miły wywiad.

Dziękuje Ci bardzo.

Serdeczne podziękowania dla Michała Kapuściarza z Mystic Production i Adama Droździka z Radia PiK !!!

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.