Charlie Winston to brytyjski artysta, któremu sławę przyniósł album Hobo. Od tego czasu muzyk ten nie raz wystąpił w naszym kraju oraz nagrał kolejne dwie płyty (w tym wydany niedawno Curio City). Pod koniec tego miesiąca Charlie Winston pojawi się na dwóch koncertach w Polsce - 25.04 w Krakowie oraz 26.04 w Warszawie. Między innymi o nowych nagraniach, planowanej trasie i roli muzyki porozmawiał z artystą jeden z naszych redaktorów – Konrad Siwiński.
Konrad Siwiński [Artrock.pl]: Cześć Charlie. Curio City to świetny album, w którym udowodniłeś, że wciąż rozwijasz się jako artysta. Tym razem sięgnąłeś po klimaty bliższe muzyce elektronicznej – trochę inteligentnego synthpopu i indie. Dźwięki akustyczne pozostały gdzieś w tle. Dlaczego podjąłeś taką decyzję?
Charlie Winston: Cześć. Dzięki za te miłe słowa! Czułem, że muszę się rozwijać i chciałem pokazać, że moja muzyka może pójść w zupełnie innym, nowym kierunku. Przyznam Ci, że nigdy nie chciałem się zatrzymywać na prostych, akustycznych piosenkach, a teraz jestem starszy, może bardziej dojrzały i wydaje mi się, że jest to dobry moment na większą ilość elektroniki.
KS: W przypadku Curio City jesteś także producentem albumu. Nie kusiło Cię, aby mimo wszystko poznać opinię kogoś „z zewnątrz”?
CW: Nie. Tym razem było dla mnie bardzo ważne, aby w 100% pokazać wizję muzyki, którą miałem w głowie. Chciałem zrobić wszystko po swojemu tak, aby z Curio City wychodziło moje indywidualne doświadczenie i emocje. A tak w ogóle to myślę trochę o tym, aby poza pisaniem muzyki zostać też producentem innych wykonawców…
KS: Masz na oku jakiegoś konkretnego artystę?
CW: Obecnie pracuję z jedną osobą, ale myślę, że najpierw ludzie muszą wsłuchać się w Curio City, aby usłyszeć na co mnie stać. Wydaje mi się, że najtrudniejsze w łączeniu bycia artystą i producentem jest to, że musisz mieć właściwie dwie osobowości. Producent normalnie pyta: „Czy na pewno chcesz to tak nagrać?”, „Czy to ma tak właśnie brzmieć?”.
KS: Skoro byłeś sam, to pewnie Ty musiałeś sobie zadawać te pytania?
CW: Tak, musiałem być bardzo uważny, bo było to niezwykle trudne. Wchodząc w te dwie role nigdy nie będziesz w pełni zadowolony z tego, co nagrywasz. Mam nadzieję, że mi udało się zbliżyć do ideału.
KS: Wspominałeś, że nagrywając Curio City inspirowałeś się muzyką filmową. Możesz powiedzieć w jaki sposób?
CW: Właściwie nie chodzi o samą muzykę, ale o klimat i atmosferę filmów. Głównie mam na myśli dwa – Drive i Blade Runner. „Kosmiczna” przestrzeń, obrazy, atmosfera. To one chodziły mi po głowie, gdy tworzyłem muzykę.
KS: Wróćmy na chwilę do przeszłości. Spędziłeś swoje dzieciństwo w hotelu, który prowadzili Twoi rodzice. W jaki sposób Cię to ukształtowało?
CW: Dla mnie był to bardzo ważny czas. To właściwie wtedy stałem się tym, kim jestem obecnie. Poznałem wtedy wiele ciekawych osobowości spędzając czas w barze, w którym pierwsze muzyczne kroki stawiało moje rodzeństwo. To oni nauczyli mnie tez grać na pianinie, trochę śpiewać…
KS: Pierwsze kroki muzycznej kariery stawiałeś pod okiem Petera Gabriela w jego wytwórni Real World Music. Opowiedz, w jaki sposób nawiązaliście współpracę.
CW: Poznałem go, gdy nagrywałem trochę muzyki z moim bratem. Pracowaliśmy wtedy w jego studiu, a on uznał, że warto abym zaczął tworzyć coś swojego. Trochę mi podpowiadał, zabrał mnie w trasę koncertową. Cóż, był niezwykle ważną osobą w mojej karierze. Gdyby było inaczej pewnie byś mnie o niego nie pytał (śmiech).
KS: Mieszkasz teraz we Francji?
CW: Obecnie akurat w Londynie.
KS: Ale to we Francji zyskałeś największą sławę, to tam odniosłeś pierwsze sukcesy. Jak to się stało, że jako chłopak urodzony w Wielkiej Brytanii, wybrałeś akurat ten kraj?
CW: Właściwie to nie ja wybrałem Francję, a Francja wybrała mnie. Podczas moich tras koncertowych podróżowałem po różnych krajach, a akurat we Francji miałem wyprzedane koncerty, a w mediach społecznościowych ciągle czytałem, że Francuzi chcieli, abym do nich jak najczęściej wracał. W tym kraju w końcu zauważyła mnie także wytwórnia i cóż, tak wyszło, że tam zostałem.
KS: Chciałbym Cię zapytać jeszcze o jeden, bardzo specyficzny utwór, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. „The Great Conversation” z albumu Runnin’ Still to zapis Twojej rozmowy z … Ludwigiem Van Betthovenem. Dlaczego postanowiłeś napisać taki tekst? Jaką wiadomość chciałeś przekazać?
CW: Zawsze chciałem napisać utwór, w którym powiem, że muzyka jest ponadczasowa. Nieważne, w której epoce żyjesz, muzyka będzie trwać wiecznie i zawsze będzie dla ludzi ważna. Oczywiście mówimy o „dobrej muzyce”. Będąc młody się o tym przekonałem, a pisząc „The Great Conversation” chciałem przekazać moje zdanie światu.
KS: Przechodząc do współczesności. W dzisiejszym świecie słuchacze wolą muzykę “za darmo”, wytwórnie płaczą, że zysków coraz mniej, a jeszcze gdzieś jest artysta, który, co oczywiste, chciałby na swojej twórczości zarobić. Jaka jest Twoja opinia o współczesnym rynku muzycznym?
CW: Wydaje mi się, że jest to taki okres przejściowy dla rynku. Szczególnie dla wytwórni i artystów, bo jasne, że słuchacze zyskują. Sprzedawanie nagrań jest obecnie bardzo trudne, bo ludzie mają tak wiele możliwości słuchania muzyki za darmo… Ale tak właśnie jest, gdy pojawiają się w naszym życiu zmiany. Trzeba się dostosować i znaleźć balans między oczekiwaniami różnych osób. Myślę, że już niedługo rynek znajdzie sposób, żeby biznes zaczął znów dobrze działać.
KS: Pod koniec miesiąca zagrasz dwa koncerty w Polsce. Czego możemy się na nich spodziewać?
CW: Planuję stworzyć odczucie przestrzeni i wyjątkową atmosferę. Zupełnie inną niż na moich poprzednich trasach koncertowych. Nie będzie ona taka „imprezowa” jak wcześniej, a raczej bardziej kontemplacyjna. Jestem trochę starszy i tego obecnie potrzebuję. Dodatkowo będzie mi towarzyszył zupełnie inny zespół niż poprzednio – poza mną (pianino, gitara, wokal) także perkusista, basista i osoba grająca na syntezatorach. Część utworów z poprzednich albumów przearanżowaliśmy tak, aby brzmiały bardziej jak te z Curio City, będzie kilka coverów… A, i nie będzie loopów, ani muzyki z komputera. Trochę nas to czasu kosztowało, ale wszystko zagramy na żywo!
KS: Brzmi świetnie!
CW: Wiesz, ważne jest dla mnie, że wiele razy słyszałem, że moje koncerty to dla ludzi ogromne przeżycie. Mówią, że przychodzili posłuchać muzyki, a wychodzili nieco odmieni, w jakimś stopniu pełniejsi. To są piękne słowa i dalej chcę to robić. Mam nadzieję, że uda mi się także tym razem.
KS: Chętnie sam się o tym przekonam. Dzięki za poświęcony czas i do zobaczenia w Warszawie.
CW: Również dziękuję. Do zobaczenia i pozdrowienia dla moich polskich fanów!