ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 28.03 - Warszawa
- 05.04 - Katowice
- 06.04 - Łódź
- 06.04 - Gdynia
- 11.04 - KRAKÓW
- 12.04 - ŁÓDŹ
- 26.04 - GDAŃSK
- 12.04 - Kraków
- 13.04 - Ostrowiec Świętokrzyski
- 19.04 - Gdańsk
- 20.04 - Chorzów
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 12.04 - Olsztyn
- 13.04 - Bydgoszcz
- 12.04 - Kraków
- 20.04 - Bielsko Biała
- 21.04 - Radom
- 22.04 - Kielce
- 13.04 - Warszawa
- 14.04 - Białystok
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 14.04 - Warszawa
- 16.04 - Gdańsk
- 17.04 - Kraków
- 14.04 - Radzionków
- 20.04 - Gomunice
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 18.04 - Rzeszów
- 20.04 - Lipno
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
 

koncerty

28.07.2017

Muzyczny festiwal z rocznym dzieckiem, czyli relacja z Colours of Ostrava 2017 (19-22.07.2017)

Muzyczny festiwal z rocznym dzieckiem, czyli relacja z Colours of Ostrava 2017 (19-22.07.2017)

Z roku na rok Polacy są coraz intensywniej kuszeni przez organizatorów muzycznych festiwali w naszej części Europy. Niewątpliwy sukces Openera i innych mniejszych imprez zachęcił Czechów (Colours of Ostrava, Rock For People), Węgrów (Sziget), czy Słowaków (Pohoda Festival) do zintensyfikowania akcji promocyjnych na terenie naszego kraju. Ja upodobałem sobie w szczególności propozycje czeskie i każdemu mogę z pełnym przekonaniem polecić spędzenie tam kilku muzycznych dni.

Tegoroczna edycja Colours of Ostrava miała jednak dla mnie zupełnie inny charakter niż dotychczasowe, ponieważ wybrałem się na nią z żoną i roczną córką. Postanowiłem sprawdzić doświadczalnie, czy naprawdę jest to festiwal przyjazny dzieciom jak sugerują od lat organizatorzy i otrzymywane przez nich nagrody. Teraz już wiem, że nie jest to pusty slogan.

Festiwal z dzieckiem? Da się!

Colours to festiwal unikalny, bo odbywający się na terenie dawnej huty. Połączenie chłodnego i industrialnego charakteru przestrzeni z kolorowym festiwalem tworzy mieszankę niepowtarzalną, która uwiodła mnie już 4 lata temu, gdy pierwszy raz wybrałem się do Ostrawy. Na szczęście okazało się, że i młoda na miejscu czuje się znakomicie, a uczestnicy festiwalu z uśmiechem na twarzy odpowiadali na jej zaczepki. Życzliwość to chyba jedno z haseł kluczy, którym Colours of Ostrava można opisać.

Innym aspektem wartym podkreślenia są liczne udogodnienia dla ludzi z dziecięcymi wózkami (co przekłada się na ich solidną nadreprezentację względem innych imprez tego typu – na jednym zdjęciu udało się mi uchwycić 5 wózków na raz). Sprawdziłem – wszędzie da się wygodnie dojechać i wejść. Przestrzeń zagospodarowana jest tak, że po bliższym zapoznaniu się ze wszystkimi zakamarkami i przejściami można bez problemu uniknąć tłumów. Nieco starsze dzieci zafascynowane były specjalnie przygotowaną dla nich strefą koło jednej z głównych scen (Family Park). Codziennie do godziny 20:00 można pobawić się na placach zabaw, obejrzeć spektakle teatralne i cyrkowe, pomalować buzię albo w ogóle zostawić malucha pod okiem opiekunek. Na terenie festiwalu bez problemu znajdziecie też zdrowe jedzenie, wodę pitną, a we wspomnianej strefie dziecięcej chociażby namiot z mikrofalówkami do podgrzania jedzenie dla malucha.

Dla wielu czytelników na pewno istotne są też kwestie dojazdowe i lokalizacyjne. Dla chętnych na miejscu jest oczywiście pole namiotowe, ale z dzieckiem pewnie w takich warunkach byłoby ciężko (ja przynajmniej aż takim hardcore’owcem nie jestem). Okazało się jednak, że nie jest problemem codzienny dojazd na miejsce z okolic Katowic. Cała trasa zajmuje niecałą godzinę w jedną stronę i pokonuje się ją autostradą. O zmotoryzowanych zadbało miasto udostępniając za darmo podziemny parking w niedalekim centrum handlowym. Zarówno dotarcie na miejsce, jak i wyjazd późną nocą po koncertach nie było problemem. A przed rozpoczęciem, któregoś z festiwalowych dni na pewno warto zahaczyć o ostrawiańskiego ZOO, które robi ogromne wrażenie (zniżki z opaską Colours).

Dźwięki Colours of Ostrava 2017

Jak w tym roku wypadł festiwal pod względem muzycznym? Na pewno każdy mógł znaleźć coś dla siebie, ale mi zabrakło prawdziwej petardy (aczkolwiek przyznaję, że nie wszystkie koncerty udało mi się zobaczyć).

Pierwszy dzień festiwalu otworzyła na głównej scenie Birdy dając doskonały wokalnie i muzycznie koncert. Niech żałują ci, którzy na festiwal przyjechali później, bo artystka pokazała, że ma ogromny potencjał, a gdy ze sceny wybrzmiał cover „Running Up That Hill” odniosłem wrażenie, że oto Kate Bush ma godną następczynię. Tego samego dnia na scenie zagrała też grupa alt-J, ale największym wydarzeniem okazał się koncert Imagine Dragons. Tłumy nastolatek odśpiewały największe hity zespołu, którego fenomen do mnie niestety zupełnie nie przemawia. O wyjątkowości Colours niech świadczy koncert Williama Close’a na scenie Agrofert (umieszczonej w głębi kompleksu). Artysta nad głowami publiczności rozpiął prawie 30-o metrową harfę i wraz z towarzyszącym zespołem zaprezentował niezwykłe widowisko muzyczne.

Kolejny dzień to koncerty m.in. LP, czy Michaela Kiwanuki, ale główną gwiazdą tego dnia miała być Norah Jones. Sam bardzo czekałem na ten wystąp, bo akurat tej artystki jeszcze nigdy na żywo nie widziałem. Nie wiem, czy główna scena była zbyt duża, czy też akurat taka muzyka na festiwalu się nie sprawdza, ale cały występ był bardzo miałki. Miło usłyszeć na żywo „Sunrise”, ale przez większość czasu wiało nudą i publiczność traciła zainteresowanie występem. Na szczęście tłum obudził Faada Freddy, który patrząc po wpisach na festiwalowym fanpage’u jest czarnym koniem tegorocznej edycji festiwalu. Beatboxer i showman stworzył przede wszystkim doskonałe widowisko i porwał do tańca nawet największych maruderów spod budek z langosami. Wieczór zakończył kolektyw Unkle z poruszającym występem z pogranicza rocka, elektroniki i trip-hopu.

Trzeciego dnia w pierwszej części wieczoru warto było zajrzeć na scenę Drive. Od zeszłorocznej edycji nie jest to już namiot, a pełnoprawna otwarta przestrzeń. Z jednej strony pozwala to większej liczbie osób zapoznać się z twórczością grających tam zespołów, ale z drugiej gdzieś zatracony został „duszny” klimat. Muzyka na tej scenie to często dynamiczny folk, americana, rock’n’roll i country, co bardzo dobrze sprawdzało się w zamkniętej przestrzeni z nieprzypadkowymi widzami. Może się jeszcze do tej zmiany przekonam, ale na razie wypada się cieszyć, że więcej osób zobaczyło koncert naszej polskiej Hańby! Panowie pokazali, że ich muzyka potrafi obronić się również za granicą. Po nich na tej samej scenie zagrał Louis Berry, objawienie brytyjskiej sceny muzycznej. Doskonały koncert zakończył utwór „Restless”, który na żywo zabrzmiał jeszcze lepiej niż w wersji studyjnej. Przedostatniego dnia festiwalu jako headliner promowany był zespół Midnight Oil. Byłem pełen obaw, czy muzycy przeżywający swój okres świetności ponad 20 lat temu będą w stanie udźwignąć ciężar bycia główną gwiazdą na tak dużym festiwalu, ale okazało się, że muzycy nie stracili świeżości brzmienia. Peter Garrett jako niezwykle charyzmatyczny lider zachwycał wokalem i „tańcem” (gdzieś między Mickiem Jaggerem, a Michaelem Stipem). Świetny koncert na drugiej z głównych scen zagrał mój cichy faworyt – Benjamin Clementine. Niezwykły muzyk zaprezentował kilka nowych numerów, a na scenie towarzyszył mu damski chór i sekcja rytmiczna (bas + perkusja). Świetne brzmienie połączone z unikalnym wokalem Benjamina poruszyło publiczność. Kto chce zobaczyć muzyka na żywo (warto) niech wybierze się do Poznania w listopadzie.

Ostatni dzień miał stać pod znakiem koncertów Jamiroquai oraz Justice, ale niestety plany pokrzyżowała mi burza, która przeszła nad terenem festiwalowym tuż przed występami zespołów. Ze względu na warunki pogodowe i słabe samopoczucie najmłodszej festiwalowiczki zmuszony byłem odpuścić te dwa koncerty… Ci, którzy wytrwali na pewno doczekali się koncertów, które zmusiły ich do tupania nóżką.

Tegoroczna edycja festiwalu umocniła mnie w przekonaniu, że jest to najfajniejsza impreza w naszym regionie. Nie wspomniałem szczegółowo o wielu innych scenach i atrakcjach festiwalu, ale wydaje mi się, że każdy powinien sam chociaż spróbować, czy klimat tej imprezy będzie mu pasował. Znane są już daty kolejnej edycji: 18-21.07.2018.

Zaznaczajcie swoją obecność, żeby być na bieżąco: https://www.facebook.com/events/1462513680714905/

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.