ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 20.04 - Chorzów
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 20.04 - Bielsko Biała
- 21.04 - Radom
- 22.04 - Kielce
- 20.04 - Lipno
- 20.04 - Gomunice
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 20.04 - Sosnowiec
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 26.04 - GDAŃSK
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 19.05 - Katowice
- 20.05 - Ostrava
- 21.05 - Warszawa
- 22.05 - Kraków
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 13.07 - Katowice
- 14.07 - Katowice
 

koncerty

10.07.2007

Three Wishes, Symetria, WOK, Gołkowice, 06.07.2007, godz.19.00

Three Wishes, Symetria, WOK, Gołkowice, 06.07.2007, godz.19.00 Tak! To dla mnie niesamowite, że zespół zagrał taki koncert prawie na końcu świata.

Czy jesteście w stanie uwierzyć w cud? Pewnie nie. A w niesamowite zbiegi okoliczności. Ooo… z tym już chyba byłoby lepiej. Jest w naszej pięknej i zachwycającej ojczyźnie prawie 43 tysiące wsi. Większych, mniejszych, prowincjonalnych i tych z komercyjnym zadęciem. W jednej z nich, w której można przekroczyć granicę z sąsiedzkimi Czechami mam przyjaciół, których regularnie odwiedzam podczas letniej kanikuły. Pozostaje tylko kwestia domówienia terminu wizyty. W tym roku termin ustalił się sam i przypadł na 6 lipca. Przyczynił się do tego jeden prozaiczny ale wręcz nieprawdopodobny powód. Otóż w tym dniu, w Wiejskim Ośrodku Kultury w Gołkowicach – bo o nich mowa – o godzinie 19 miała wystąpić świetna polska kapela, nieobca zresztą czytelnikom Artrock.pl – Three Wishes.

Gołkowice urzekają swoim położeniem, długą historią (początki wsi datowane są na 1278 rok) oraz pięknym drewnianym kościółkiem św. Anny z XIX wieku. Od 6 lipca są dla mnie także ważnym punktem na polskiej mapie dobrej koncertowej muzyki.

Nie ukrywam, że z dużym zaciekawieniem oczekiwałem pierwszego zetknięcia z miejscem koncertu. Sporo już sal koncertowych moje oczy widziały ale w WOK-u jeszcze ciężkiego grania nie kontemplowały. Na miejscu pojawiłem się o 19 po wcześniejszych, obowiązkowych i powitalnych misiach z przyjaciółmi i małym aczkolwiek smacznym podwieczorku. Budynek opatrzony napisem… „Biblioteka” mieścił na piętrze kinową salkę z czerwonymi siedziskami na około 200 miejsc i kotarami pamiętającymi wczesnego Gierka. Te drobne uszczypliwości nie wychodzą z moich ust po to aby komuś zrobić przykrość lecz raczej pokazać, że fajne dźwięki potrafią dotrzeć w nawet najbardziej „egzotyczne” miejsca. Po pierwszych niepewnych krokach zrobiłem się jednak spokojniejszy. Ze sceny zaczęły dochodzić znajome dźwięki. To… Three Wishes próbowało jeden z kawałków. Jeszcze przy zapalonych światłach, niemniej zaczynało robić się sympatycznie…

Z dwudziestominutowym poślizgiem zainstalowała się na scenie pierwsza kapela – śląska Symetria. Powiedzieć o tym występie, że się odbył byłoby z pewnością dla młodych muzyków zbyt krzywdzące. To w sumie budujące, że w czasach „szybkiej i empetrójkowej” muzy młodym ludziom chce się grać dźwięki szukające gdzieś swoich korzeni w latach siedemdziesiątych i klasyce rocka. Z bliższych nam nieco gatunków pachniało niekiedy grunge’m a z polskiego podwórka… łódzką Comą. Wokalista starał się śpiewać z charakterystyczną rockową manierą i zacięciem. Nie było to oryginalne ale… w końcu każdy kiedyś zaczynał. Było jeszcze nierówno, nagłośnienie pozostawiało wiele do życzenia, a dodatkowo kwartet co chwila niemalże musiał się zmagać z problemami technicznymi. Fakt pozostaje faktem, godzinę czasu zagospodarowali wrzucając w nią między innymi takie kawałki jak „W samotności”, „Zabawka”, „Ulubieńcy bogów”, „Zegarmistrz światła” (tak, tak… ten Tadeusza Woźniaka) czy „Koszmar” (a propos tego ostatniego – podziwiam dystans i samokrytyczne podejście gitarzysty zespołu, który komentując zapowiedź wokalisty rzekł – „to będzie naprawdę koszmar”).

Po zwinięciu ze sceny „symetrycznych gratów”, tuż przed dwudziestą pierwszą na deski wyszła gwiazda wieczoru i kapela, dla której pokonałem ponad 200 kilometrów – Three Wishes. Natychmiast przeniosłem się jakby w inny świat. Zrobiło się profesjonalnie, mrok opanował scenę, którą dodatkowo spowiły gęste chmury koncertowego dymu. Trochę całkiem niezłych świateł zrobiło klimacik, dzięki któremu kompletnie zapomniałem, że nie jestem w rockowym klubie. Zaczęli chyba od „Worms” ale ciareczki poszły mi takie, że być może jestem w błędzie. Natychmiast dało się zauważyć… ba, usłyszeć lepsze nagłośnienie. Potencjometry poszły w górę. Choć sala do tego typu wydarzeń przeznaczona nie jest, dźwięk był bardzo, ale to bardzo solidny. Wróćmy do muzyki. „One Of Them” postawił mnie na nogi. Koszące, cięte i miażdżące riffy wychodzące z gitary Zbyszka Marczaka robiły w tym niewielkim budynku istne pandemonium. Na nielicznie zgromadzonej publice (niestety) musiało zrobić to wrażenie. I tak mógłbym kwieciście opisywać każdy kolejny kawałek co uczyniłoby z niniejszej recenzji przynajmniej pracę licencjacką. Postaram się zatem tego uniknąć i poprzez najpiękniejsze momenty występu dojść szybko do finału tej relacji. Cudownie było oczywiście podczas „You Are And You Are Not”. Krzysztof Borek krzyczący „Please go away from here and please stay with me” powalił mnie na łopatki. Oddanie? Pasja? Pewnie jedno i drugie. Wystarczyło spojrzeć na jego… łysinę i kapiące z niej krople potu. Identycznie można byłoby napisać o przejmującycm „Will I Die”. A przyszedł wreszcie i czas na ich najbardziej znaną kompozycję „Only Reason”. Wypadła oczywiście bardziej surowo, bez miłych dla ucha harmonii wokalnych w refrenie. Robiła jednak wrażenie. Bezwzględnie jeden z najważniejszych momentów koncertu. Jak wynika z opisu muzycy skonstruowali setlistę na jedynej jak do tej pory wydanej płycie. Były jednak i nowe dwa utwory – „In Between” i „”Red Light”. Nie powiem – zachęcające. W jednym z nich przez moment zapachniało mi nawet współczesnym Karmazynowym Królem. Przed dwudziestą drugą panowie zeszli ze sceny. Myślę, że z poczuciem dobrze spełnionej… przyjemności. Tak! To dla mnie niesamowite, że zespół zagrał TAKI koncert prawie na końcu świata. Mimo barku jakiejś szczególnej chemii między nimi a publicznością potrafili wykrzesać ze swojej podświadomości duże pokłady zupełnie irracjonalnego w takiej sytuacji zaangażowania.

Wieczorek spędziłem u przyjaciół. Rano jeszcze szybkie tankowanie za południową granicą (bo taniej) i wyjazd do Krakowa, gdyż tam 7 lipca… Ale to już temat na zupełnie inną opowieść.

 

Zdjęcia:

Three Wishes, Symetria, WOK, Gołkowice, 06.07.2007 Three Wishes, Symetria, WOK, Gołkowice, 06.07.2007 Three Wishes, Symetria, WOK, Gołkowice, 06.07.2007 Three Wishes, Symetria, WOK, Gołkowice, 06.07.2007 Three Wishes, Symetria, WOK, Gołkowice, 06.07.2007 Three Wishes, Symetria, WOK, Gołkowice, 06.07.2007 Three Wishes, Symetria, WOK, Gołkowice, 06.07.2007
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
Picture theme from Riiva with exclusive licence for ArtRock.pl
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.