ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 19.04 - Gdańsk
- 20.04 - Chorzów
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 20.04 - Bielsko Biała
- 21.04 - Radom
- 22.04 - Kielce
- 20.04 - Lipno
- 20.04 - Gomunice
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 20.04 - Sosnowiec
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 26.04 - GDAŃSK
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 13.07 - Katowice
- 14.07 - Katowice
- 17.07 - Warszawa
 

koncerty

11.06.2002

Roger Waters – In The Flash Tour, Warszawa, Stadion Gwardii, 07.06.2002.

Wchodzi Shrek do miasta i mówi: "coś cicho ..., za cicho ..."

Ano i po koncercie. W piątek wieczorem przyszło nam się zmierzyć z Legendą. Wyczekiwany koncert. Także z tego względu, że podobno, jak gra ten Inny Zespół, to zawsze Watersa brakuje, a jak gra Waters, to nie brakuje nikogo. Byłem tam. Niekoniecznie po to, aby się przekonać, czy to prawda. Byłem, aby zobaczyć jak w gardłach im rodzi się śpiew, który mnie towarzyszy odkąd pamiętam. I wcale nie jestem ubawiony na śmierć ...

Skład: Roger Waters – wiadomo :-), Andy Faiweather – Low, Snowy White, Chester Kamen – guitars, Graham Broad – drums, Katie Kassoon, PP Arnold, Linda Lewis – vocals, Harry Waters, Andy Wallace – keyboards, Norbert Stachel – sax.

Zaczęło się od utworów z The Wall. Ein, zwei, drei ... In The Flash ! W wersji nie odbiegającej od ostatniej koncertówki. Potem The Happiest Days of Our Lives i Another Brick In The Wall, z genialnymi grafikami Geralda Scarfe’a. Oh pięknie, przecież większość z nas, kiedy podrosła i poszła do szkoły, spotkała tam pewnych nauczycieli, którzy gnębili nas, jak tylko mogli. Cóż, mój synek miał to „szczęście” i spotkał taką nauczycielkę już w przedszkolu. Ale, wróćmy do muzyki. Zespół poprawnie wykonał set z The Wall, kończąc go Mother. I gdy Waters zaczął Get Your Filthy Hands, wiadome było, że oto nadszedł TEN MOMENT ! Przynajmniej dla mnie. Animals to najpiękniejsza płyta Pink Floyd. Prosta i okrutna w wyrazie. A tu po introdukcji Pigs On The Wing ... zaczęło się Dogs...

ZACZEŁO SIĘ .... NAJWIĘSZE ROZCZAROWANIE TEGO KONCERTU.

Wyobraźcie sobie ... zaczyna się od tego słynnego You’ve got to be crazy ... zespół rozpędza się. Grają pięknie. I gdy dochodzi to tego pierwszego punktu zwrotnego, załamania rytmu, gdy dwie gitary mają zacząć grać to pierwsze przepiękne solo w pełnej harmonii ... nagle ... ktoś zmniejszył głośność. Do tego stopnia, że słychać było rozmowy ludzi oddalonych o kilkanaście metrów. Poważnie, brzmiało to jakby ktoś przyciszył sprzęt w trosce o sąsiadów. I jeśli myślicie, że to koniec tzw. niespodzianek, to jesteście w błędzie. Oto nagle ... w trakcie wykonywania przez klawiszowca ten improwizowanej partii "ożyły" głośniki umieszczone naprzeciw sceny, za publicznością. "Ożyły" – najpierw pozytywnie :-) niosąc odgłosy szczekających i wyjących psów. Pięknie. Potem ... dźwięk cały czas nas otaczał. Zespół grał w karty, klawisze kroiły duszę na kawałki, i gdy już pozostali członkowie mieli przyłączyć się do gry ... znowu ktoś przyciszył dźwięk. I wyłączył "tyły".

Może pod samą sceną nie było tego słychać. Może ... Ja jestem załamany. Porównać to można chyba jedynie ze ... stosunkiem przerywanym. Ani to przyjemne, ani miłe.

Set The Control For The Heart of The Sun zagrane zostało świetnie. Opatrzone grafiką przypominającą do bólu podobne obrazki prezentowane przez Pink Floyd podczas grania Astronomy Domine, ale co tam, nie czepiam się. Za to nie sposób się nie przyczepić słabego wykonania Shine on You Crazy Diamond. Nie brakowało Gilmoura ? Oj brakowało i to strasznie. Trzech gitarzystów na scenie, jeden bardziej sławny niż drugi, a Davida i tak nikt nie zastąpi. No cóż, może ja mam to szczęście (albo nieszczęście), że ja słyszałem i widziałem na żywo wykonanie Shine przez Pink Floyd ?

Za to Welcome To The Machine ... wykonanie – Pierwsza Klasa ! I ta – jak dla mnie niespodzianka na koniec setu z Wish You Were Here ... czyli Shine On You Crazy Diamond part 6-9. Przez moment zrobiło się zupełnie magicznie. Kto zna wykonania tego utworu z okresu Pink Floyd, szczególnie z trasy In The Flash 1977 ten na pewno nie był zawiedziony.

Po krótkiej przerwie, wprowadzeniu przez Breathe przyszła kolej na nagrania solowe. Celowo pomijam Time, bo walenie (tak, tak walenie) przez Grahama Broad’a w instrumenty perkusyjne nie miało nic wspólnego z grą. A z subtelnością, jaką swego czasu wyczarował Nick Mason w praskim Strahovie już w ogóle.

Andy Fairweather – Low przepięknie zagrał w Every Stranger’s Eyes. Zresztą, utwór ten został perfekcyjnie wykonany, podobnie, jak wszystkie nagrania solowe. A Perfect Sense ? Arcydzieło. Najbardziej magiczny moment koncertu. A potem It’s A Miracle i Amused To Death. No i oczywiście finał Brain Damage / Eclipse. I Comfortably Numb nie dorastające do pięt najsłabszym wykonaniom Pink Floyd. Niestety.

Na jedyny bis Flickering Flame.

Komentarz nt. koncertu ? Wchodzi Shrek do miasta i mówi: "coś cicho ..., za cicho ..."

To koncert, na którym warto było być. Choćby dla faktu „zmierzenia się” z Legendą. Pewnie osoby, które nie widziały Pink Floyd na żywo są bardziej usatysfakcjonowane ode mnie. No cóż, koncert tego Innego Zespołu był powalający. Roger Waters z zespołem moim zdaniem tylko poprawnie.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
Picture theme from BloodStainedd with exclusive licence for ArtRock.pl
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.