ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 20.04 - Chorzów
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 20.04 - Bielsko Biała
- 21.04 - Radom
- 22.04 - Kielce
- 20.04 - Lipno
- 20.04 - Gomunice
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 20.04 - Sosnowiec
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 26.04 - GDAŃSK
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 19.05 - Katowice
- 20.05 - Ostrava
- 21.05 - Warszawa
- 22.05 - Kraków
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 13.07 - Katowice
- 14.07 - Katowice
 

koncerty

10.04.2008

Point Of View, Łódź, Riff-Raff, 09.04.2008, godz. 20.00

Point Of View, Łódź, Riff-Raff, 09.04.2008, godz. 20.00
Niewiele doprawdy zabrakło, aby ten koncert się nie odbył, a ty szanowny czytelniku nie czytałbyś tych słów. Polska mentalność po raz kolejny wzięła górę. Brak profesjonalizmu i prawie żadnego promocyjnego zaangażowania ze strony klubu staje się powoli polską specjalnością. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że ktoś tu zapomina o tym, iż przedsięwzięcie pod tytułem „koncert rockowego zespołu” działa w obie strony. Grupie zależy na dotarciu do jak największej ilości słuchaczy, zaś klubowi powinno zależeć na tym, aby ci słuchacze stali się dobrą i liczną klientelą. Eeeech…, szkoda słów. Resztę niech sobie każdy dośpiewa. Albo niech ta reszta pozostanie milczeniem. Wszak milczenie jest złotem…

Zajmijmy się muzyką, gdyż na szczęście trochę osób przyszło (zupełnie nieprzypadkowych!!), a panowie po pokonaniu sporej ilości kilometrów z Torunia do Łodzi wyszli na deski niewielkiej sceny Riff-Raffu. No właśnie – niewielka scena, zagracona sprzętem skryła zupełnie z tyłu nowy nabytek grupy – basistę Mariusza Leśniewicza, który całkiem niedawno zastąpił grającego na debiutanckim krążku Kacpra Chrzaszczewskiego. Na wizualny front poszli zatem: śpiewający gitarzysta Bartek Kurkowski, Tomasz Grabowski również grający na gitarze oraz klawiszowiec Andrzej Frołow. Zupełnie z tyłu za „garami” uwijał się Łukasz Ferenc.

Koncert promujący debiutancką płytę „Disillusioned” musiał mieć setlistę opartą o ten właśnie album. Nieprzypadkowo zatem torunianie zaczęli wieczór od tytułowego nagrania – otwierającego także wspomnianą płytę. Nagłośnienie nie powalało. Troszkę lepiej mogło być z wokalem, a gitara solowa grała momentami zbyt cicho. No ale, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, iż grupa miała mało czasu na właściwe nagłośnienie się oraz to, że musiała zrobić to sama (w takiej sytuacji trudno podczas koncertu ciągle grzebać przy suwakach), dźwięk wydobywający się z głośników możemy uznać za przyzwoity. Inaczej rzecz ujmując – każdy przy odrobinie dobrej woli mógł usłyszeć swoje ulubione dźwięki w naprawdę dobrej jakości. Drugi „na tapetę” poszedł najdłuższy na płycie „Reborn”, a zaraz po nim jeden z najpiękniejszych jej fragmentów „Bleak”. Melodyjny refren urzekł mnie po raz kolejny, choć ogrzewające go w wersji studyjnej klawisze, tym razem jakby lekko schowały się do tyłu. Mimo niezbyt sprzyjających okołokoncertowych okoliczności torunianie z pełnym zaangażowaniem odgrywali następne kawałki. Kolejnym utworem w zestawie sięgnęli w bardziej odlegle czasy – do demówki „Inside Me” z 2005 roku, prezentując z niej kompozycję „Zero Transmission”. To instrumentalne nagranie ubogacone zostało w stosunku do pierwotnej wersji „połamanymi” i lekko „dreamowymi” klawiszami. Podstawowy, dosyć krótki set zakończyły dwie piosenki z fonograficznego debiutu: „Shame” i „Out Of The Blue”. Nielicznej, ale z dużym zainteresowaniem odbierającej każdy dźwięk publiczności udało się rytmicznymi oklaskami zachęcić grupę do bisów, które były w istocie wyborne. Na pierwszy ogień poszedł kolejny mój faworyt - „Mercy Killing” z niesamowitą solówką Kurkowskiego zagraną na krawędzi sceny (powtórzę się - szkoda, że wybrzmiała nieco za cicho). Najbardziej magiczne rzeczy działy się jednak w ostatnim kawałku dnia. Kwintet postanowił bowiem zmierzyć się z purpurowym klasykiem „Perfect Strangers”. Trzeba przyznać, że niełatwe zadanie wybrali sobie panowie ale… wyszli z niego obronną ręką. Jak ryba w wodzie czuł się klawiszowiec Andrzej Frołow. Dotąd ospały, krzesał z siebie niemałe pokłady energii, a co najważniejsze starał się odcisnąć na tym kawałku własne piętno grając z dużym wyczuciem i… bujającą rytmiką. Bartek Kurkowski przy „gillanowskich” górkach nieco uciekał od mikrofonu, ale cóż… i tak było solidnie.

Godzinkę, bez paru dosłownie chwil, zagospodarował na scenie Riff-Raffu Point Of View. Ci którzy przyszli z pewnością nie żałowali.

Setlista:

Disillusioned
Reborn
Bleak
Zero Transmission
Shame
Out Of The Blue
Mercy Killing
Perfect Strangers
 

Zdjęcia:

Point of View 9 kwietnia 2008r. Point of View 9 kwietnia 2008r. Point of View 9 kwietnia 2008r. Point of View 9 kwietnia 2008r.