ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 19.04 - Gdańsk
- 20.04 - Chorzów
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 20.04 - Bielsko Biała
- 21.04 - Radom
- 22.04 - Kielce
- 20.04 - Lipno
- 20.04 - Gomunice
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 20.04 - Sosnowiec
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 26.04 - GDAŃSK
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 13.07 - Katowice
- 14.07 - Katowice
- 17.07 - Warszawa
 

koncerty

03.12.2008

Electric Light Orchestra Former Members i Orkiestra Symfoniczna Filharmonii im. W. Lutosławskiego, Wrocław, Hala Stulecia, 25.11.2008

Kiedy dowiedziałem się o koncercie ELO, zastanawiałem się jak będzie wyglądał ich występ.

Doczytałem wcześniej, że Polska trasa koncertowa Electric Light Orchestra organizowana jest we współpracy z orkiestrami symfonicznymi związanymi z miastami, w których zagrają. Skład: Mik Kaminski, Louis Clark, Kelly Groucutt. Cała trójka była związana z ELO, ale też z ELO Part II. Dodatkowo zagrali też: Eric Troyer, Parthenon Huxley i Gordon Townsend związani z ELO Part II. Przed wejściem kiedy długi czas ochroniarze kazali mi czekać na mrozie mogłem się przyjrzeć bliżej ludziom, którzy przyszli posłuchać rocka w najlepszym wydaniu. Zauważyłem kilka grupek ludzi swobodnie rozmawiających wymieniających się uśmiechami. Stały tam tez całe rodziny z dorastającymi dziećmi, grupki studentów. Słowem pełny przekrój społeczeństwa. Starsi zapewne przyszli poczuć ducha swojej młodości. Zabrali ze sobą młodsze pokolenie, być może żeby pokazać im jak można się bawić w rytmie rocka. Tłum powolutku, spokojnie z godnością, panowie przepuszczają damy przodem, standardowa rewizja, informacja o zakazie fotografowania i nagrywania i już jestem w środku. Szybki rzut oka na bilet i za chwilę dostałem się na miejsce. Bez przepychania się, spokojnie i z poczuciem pełnego bezpieczeństwa.

Koncert rozpoczął się z niewielkim opóźnieniem. Myślę, że nie były to kaprysy gwiazd, a bardziej oczekiwanie na wszystkich słuchaczy. Wielu nadciągnęło z odległych zakątków kraju. Na parkingu widziałem czeskie i niemieckie rejestracje. Biorąc pod uwagę wrocławskie korki na pewno wielu doceniło ten niewielki poślizg. Początek zwiastowało wejście orkiestry symfonicznej im. Witolda Lutosławskiego z Wrocławia, która odpowiadała za trzecią literkę w skrócie nazwy zespołu. Następnie po chwili muzycy po prostu weszli na scenę na pełnych brawach i zagrali. Wnet okazało się, że zupełnie nie słychać ubranych na galowo muzyków klasycznych. Dźwiękowiec przy mikserze zreflektował się dopiero po dobrych trzydziestu minutach..
Zasłuchany w znane od dawna hity zauważyłem dziwne zachowanie pierwszych sektorów rozlokowanych na tafli. Podczas gdy korona żwawiej się poruszała, ktoś wstawał, śpiewał, ktoś krzyknął nieśmiało, na dole krzesełka zajęte i nikt nie śmiał się ruszyć z miejsca. Bardzo stonowane zachowanie widowni jak i muzyków przez pierwsze cztery utwory nie zapowiadało elektrycznych wrażeń. Jak wspomniałem pierwsze sektory siedziały nieruchomo i klaskały obficie miedzy utworami. Środek sali bawił się już lepiej i mniej więcej od połowy koncertu podniósł się z krzeseł i nie usiadł do samego końca. Atmosfera była bardzo przyjazna wśród fanów i ochrona nie miała zbyt wiele pracy. Być może dlatego mieli dużo siły i samozaparcia, żeby przez pierwsza połowę skutecznie tłumić zapędy ludzi, których porwały z miejsc w dalszych sektorach rockowe rytmy ELO. Ludzie bardzo powoli kierowali się w stronę sceny i zajmowali miejsca stojące pomiędzy sektorami. Pospolite ruszenie rozpoczęło się, kiedy zachęcani przez wokalistę, wstali wszyscy z pierwszych sektorów. Tłum zajął całą szerokość przejść pomiędzy sektorami. Umiejętnie podkręcany rytmem wtórował zaśpiewom i ciarki niejednemu przeszły po plecach. Dopiero w drugiej połowie koncertu dało się poczuć elektryczne wibracje oraz usłyszeć orkiestrę, która wcześniej była stłumiona i gubiła się na dalszym planie.
Nieco przydługie prezentacje muzyków były bardziej z potrzeby odpoczynku, co by nie mówić niemłodych już twórców sukcesu ELO niż zebranej masy ludzi. Większość znała przecież skład zespołu, kupując kolejne płyty są na bieżąco ze zmianami w składzie i historią zespołu. Przypomnienie kilku faktów docenili młodsi słuchacze, choć pewnikiem już dawno przed koncertem odsłuchali sobie najlepsze utwory z youtube’a i zgooglowali zasoby internetu. Nie było zaskoczenia kiedy się okazało, że instrumentalista o nazwisku Kaminski, faktycznie ma polskie korzenie. Zostało to oczywiście patriotycznie okraszone długimi rzęsistymi brawami. Rozpoczęli od Twilight następnie Confusion, Mr blue sky, Rock is king, Telephone line, Ticket to moon, Last train.Im bliżej końca tym więcej muzycy biegali po scenie, zeskakiwali z podestów i energia biła z nich na odległość ostatniego rzędu. W takiej atmosferze koncert dobiegł końca, po niezbyt długich namowach w postaci braw ELO wyszło na bis przypominając stary dobry Don’t bring me down w wersji long. Tłum podskakiwał rytmicznie, ręce w górze, festiwal światła i dźwięków. W pewnym momencie zorientowałem się, że nie ma już sektorów, nie widać podziałów, krzesła utopione w krzyczącej i klaszczącej masie zadowolonych i szczęśliwych ludzi.

Wrażenie, że muzyka ELO łączy ludzi i pokolenia to nie frazes. Fizycznie byliśmy jedną skandującą grupą fanów elektryków, świateł i orkiestry. Wyczuwało się lekkość w ruchach, radość, atmosferę wyluzowania i bezpieczeństwa jednocześnie. Było coś niezwykłego w tym koncercie. Ludzie przyszli i usiedli w różnych miejscach, przybyli z różnych zakątków kraju i zagranicy, każdy ze swoją historią. Każdy miał swoje przeżycia, kiedy w tle grało ELO. Wszystko nagle wróciło wywołane znanymi sprzed lat frazami utworów. Tekst, może zapamiętany niezbyt dokładnie, ale emocje i wrażenia pozostały głęboko w sercach i umysłach. Pozostały, by teraz obudzić się i porwać do tańca w rytmach rocka..
Można by na koniec ponarzekać na niezbyt przyjazne zachowania obsługi koncertu, nadgorliwych ochroniarzy, twardej dźwiękowo Hali Stulecia i drogiego zapchanego parkingu. Wszystko to jednak szybko zniknie w otchłani niepamięci, a wysokich lotów warstwa muzyczna i przenikające emocje pozostaną na długo. Wrażenia, iskierki w oczach, radość, szaleństwa to wynik niesamowitej atmosfery jaką potrafili wytworzyć muzycy ELO, orkiestra symfoniczna i oczywiście fani. I gdyby jeszcze wyszli na drugiego, tak upragnionego bisa... Niedosyt? Potraktujmy to jako zaproszenie na następną muzyczną ucztę pod tytułem Electric Light Orchestra Former Members.

 

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.