ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 19.04 - Gdańsk
- 20.04 - Chorzów
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 20.04 - Bielsko Biała
- 21.04 - Radom
- 22.04 - Kielce
- 20.04 - Lipno
- 20.04 - Gomunice
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 20.04 - Sosnowiec
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 26.04 - GDAŃSK
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 13.07 - Katowice
- 14.07 - Katowice
- 17.07 - Warszawa
 

koncerty

28.03.2004

Wieczór z muzyką inną: Profesor Jazzgot, Lavender, Riverside, Klub Studencki Kolor, Pl. Nowy Targ, Wrocław 27 marca 2004

To był bardzo udany wieczór. Pod każdym względem. Pomijając aspekt niedoleczonej grypy, bolącej głowy cała reszta była IDEALNA.

 Na godzinę przed koncertem, przed wejściem do Koloru kłębił się spory tłumek ludzi. Zaskoczenie – przyszło okazało się sporo osób. ( ~500 ;) przyp.red.) W dodatku osób, które wiedziały na jaki koncert przyszły, i z jaką muzyką będą mieli do czynienia. Uprzedzając fakty – jak na pierwszą taką imprezę we Wrocławiu od lat sukces frekwencyjny! Co więcej, na koncert przyjechało sporo osób spoza Wrocławia ( witamy delegatów z Krakowa i Warszawy!)

Na rozgrzewkę Profesor Jazzgot. Dość ciekawa mieszanka jazzu, "lekko progresywnych łamańców" i w ogóle "innej muzyki". Zważywszy na młody wiek członków zespołu oscylujący circa na 16 lat umiejętności techniczne budzą szacunek. Mnie przynajmniej twórczość Profesora skojarzyła się trochę z Aghorą. Podobne rozwiązania harmoniczne, dość ciekawie śpiewająca wokalistka, bardzo dobra sekcja rytmiczna, troszeczkę przypominająca Sabot. Nie jest to klasa Seana Malone’a ale z tych młodych ludzi będą muzycy. Tak naprawdę po dwóch utworach wypłoszyli mnie spod sceny. Reszty wysłuchałam spokojnie na krzesełku .

Lavender. Czytelnicy serwisu być może pamiętają, że mam "słabość do zespołu". Hm... tak

naprawdę obawiałam się, jak muzycy wypadną w konfrontacji z gwiazdą wieczoru. Cóż, moje obawy były bezpodstawne. Może na początku byli spięci i nie wszystko wyszło tak , jak trzeba, ale im dłużej grali tym ...bardziej piszącej te słowa udzielała się euforia. Trzeba przyznać, ze od mojej ostatniej bytności na koncercie zespołu, WIELE się zmieniło. Po pierwsze: lekka, ale jakże istotna zmiana w brzmieniu. Jest bardziej ciężkie, bardziej heavy. Gra zespołu jest bardziej „zdyscyplinowana” i ułożona w pewną konwencję. Po drugie zespół zaczyna eliminować pewne niedociągnięcia techniczne, umiejętnie wyważając proporcje między instrumentami. Po trzecie wreszcie słyszałam klawisze Janka! I wiem, co Janek miał do zagrania! Prawdę powiedziawszy w Kolorze usłyszałam zupełnie INNY zespół.

Kolejnym zaskoczeniem była akustyka poniemieckiego bunkra. Kolor znany jest z tego, że jest dość ogólnie mówiąc "niewygodny" dla akustyków. Lavender zabrzmiał bardzo dobrze, bardzo selektywnie i właśnie ten fakt zaważył na bardzo pozytywnym odbiorze ich muzyki. Nie wspomnę już o reakcjach () na popisy perkusyjne Tomka. Znajomi z Warszawy i z Krakowa, którzy przyjechali na koncert są pod wrażeniem:) Podsumowując występ zespołu: jest nieźle przez duże N. Ale pamiętajcie: talent, ciężka praca i ...ciężka praca! Co zagrali wszyscy wiedzą, ograniczę się do faktu, że zabrzmiało to bardzo dobrze i spotkało się z entuzjastycznym odbiorem publiczności.

Riverside. Pierwszy koncert poza stolicą. Niestety nie słyszałam popisów zespołu w osławionej warszawskiej Progresji. Za to bywalcy owego przyczółka "muzyki Innej" w Warszawie przyjechali do Wrocławia. Dla nich ( Ryjku do Ciebie piję )wrocławski koncert był "lepszy" niż warszawskie. Co mnie zaskoczyło. Dotychczas znałam zespół wyłącznie z płyt. Teraz wiem, że jest to świetny koncertowy band! Zabrzmieli KAPITALNIE! Dodałabym jeszcze, że odbiór ich MUZYKI spotkał się z "obłędnie entuzjastycznym" przyjęciem, co widać zaskoczyło muzyków Riverside. Nie zamierzam uderzać w "patriotyczne" tony, ale Wrocław to magiczne miasto, i ta magia udzieliła się nam wszystkim ( efekt jest taki, że mam zdarte gardło). Po prostu, w tym miejscu, jakim jest Kolor, w tym dniu i o tej godzinie, przenieśliśmy się wszyscy w zupełnie inny wymiar. Ot co! Może jestem rozczarowana, że grali zbyt krótko. Tak, już ostrzę pazurki i pióro na majowy koncert we Wrocławiu, podczas regularnej trasy zespołu po Polsce. Może wówczas ich set koncertowy będzie znacznie dłuższy i spełni - przynajmniej moje -oczekiwania.

To, co mnie wgniotło bardzo to przede wszystkim profesjonalne podejście do fachu. Niewiele jest w naszym kraju zespołów, które takie podejście mają ( i w tym momencie można zacząć dyskusję na temat profesjonalizmu w ogóle). Po drugie - jak już wspomniałam, dla mnie Riverside jest przede wszystkim zespołem koncertowym i to , podczas wczorajszego koncertu było widać i słychać. Każdy detal muzyczny – słyszalny na płycie znalazł swoje odniesienie "Live". Nie było to zwykłe "odegranie" studyjnego materiału, raczej nowa jakość tchnięta w kompozycje zespołu. Kompozycje, jak wiedzą zainteresowani dość złożone fakturowo i formalnie. Byłoby nietaktem nie wspomnieć, jakim "skarbem" dla zespołu jest głos Mariusza Dudy. Podczas wrocławskiego koncertu wokal spinał cała strukturę muzyczną w całość, górując nad instrumentarium. Rzadko spotyka się TAKI głos i TAKIEJ barwie, tym bardziej w kraju, gdzie dobrych męskich wokali jest jak na lekarstwo.

Cóż jeszcze, może zwrócenie uwagi na fakt, na jakim luzie gra zespół. Nie ma w ich grze, tej niepewności charakterystycznej dla młodych zespołów ( vide wątek relacji na temat profesjonalizmu).

A po koncercie - wspólne fotki, podpisywanie płyt, rozgorączkowane rozmowy ze znajomymi i powrót do domu. A w domu...włożyłam do odtwarzacza Out of Myself i już nie wiem, który raz po ludzku się wzruszyłam.

Podsumowując: pierwsza edycja wieczoru z muzyką inną zakończyła się sukcesem: artystycznym, frekwencyjnym i mniemam, że również komercyjnym. Czekam na dalsze edycje. Mam nadzieję, że takich wieczorów będzie coraz więcej, a Wrocław stanie się istotnym miejscem na progresywnej mapie Polski. Żeby osiągnąć ten cel potrzebne jest wsparcie lokalnych mediów (przed imprezą nie zawiodły!), jak i wpisanie imprezy do terminarza imprez kulturalnych Wrocławia, co wiązać się może z finansowym wsparciem włodarzy miasta.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
Picture theme from BloodStainedd with exclusive licence for ArtRock.pl
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.