ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 25.04 - Kraków
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 26.04 - GDAŃSK
- 27.04 - Złocieniec
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 19.05 - Katowice
- 20.05 - Ostrava
- 21.05 - Warszawa
- 22.05 - Kraków
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 08.06 - Żórawina
- 29.06 - Toruń
- 30.06 - Toruń
- 11.07 - Bolków
- 12.07 - Bolków
- 13.07 - Bolków
- 14.07 - Bolków
- 12.07 - Żerków
- 13.07 - Katowice
 

koncerty

29.03.2004

Riverside, Lavender, Profesor Jazzgot 27.03.2004, Wrocław, klub studencki Kolor

Trzy miesiące czekałam, żeby zobaczyć ich na żywo. Bo to właśnie w pierwszych godzinach Nowego Roku zakochałam się w Riverside. Trzy miesiące to - obiektywnie rzecz ujmując - niewiele, zwłaszcza, że niektórych Wielkich nie zobaczę nigdy z różnych przyczyn. Mimo to, z niecierpliwością i podnieceniem odliczałam dni do tej soboty.

...dreams that can't be realised
all those nights are coming back to me now...

Ale od początku. Zawsze wydawało mi się, że jeśli na bilecie napisana jest godzina, to o tej godzinie koncert się zaczyna, a nie łaskawie zostają otwarte magiczne wrota do klubu. Widocznie źle mi się wydawało. Minus.

Niewdzięczną rolą supportów jest "rozgrzanie publiczności" przed występem gwiazdy wieczoru. Niewdzięczną, bowiem w zasadzie 99% widzów nie może się doczekać, kiedy support zejdzie ze sceny. Ja nie mogłam się doczekać momentu, gdy zrobi to Profesor Jazzgot. Nie żeby grali źle - technicznie przygotowani byli bardzo dobrze - ale jakoś mi się to wszystko kupy nie trzymało. Nie ta konwencja, nie ten klimat, jednym słowem - rozgrzać musiałam się przy pomocy szklaneczki campari... Minus.

Co innego w przypadku Lavendera. Zagrali bardzo dobry koncert - wszystkich słychać było "po równo" i tak jak trzeba. I pomyśleć, że dopiero półtora roku temu zadebiutowali na scenie! Podczas ich występu widzowie (no i słuchacze rzecz jasna) zaczęli się gromadzić pod sceną. Część osób zresztą przyszła do Koloru specjalnie na ich występ... I chyba nie muszę mówić, że zachwycałam się najbardziej grą chłopaków z sekcji rytmicznej (Krzyśka i Tomka)... Duży plus.

...voices in my head...

I wreszcie Riverside. Czterech wyśmienitych instrumentalistów, w tym jeden obdarzony fantastycznymi możliwościami wokalnymi. Plus magia, która sprawia, że to wszystko razem BRZMI i serce się raduje przy każdym dźwięku dochodzącym do uszu z głośników. Zaczęli od nowego utworu - najpierw delikatnie, potem coraz mocniej i głośniej. Gdyby ludzie siedzieli, to by wstali. Tak się jednak złożyło, że stali od samego początku. Reakcja na pierwszy kawałek znacznie przerosła moje oczekiwania. Euforia. Skandowanie nazwy zespołu. I tak było już do samego końca - niezależnie od tego, czy grali materiał z "Out of Myself", czy też nowe kompozycje (w moim odczuciu bardzo udane). Spora część publiki znała teksty i śpiewała razem z Mariuszem - że wspomnę chociaż singlowy "Loose Heart" czy utwór tytułowy z debiutanckiego albumu. Plus.

A czy były jakieś minusy? Zawsze są, ale nie zawsze chcemy je pamiętać. Tym razem zapamiętałam, bo... zawiodłam się na wykonaniu "I Believe". Skrócone, spłycone, muzycy sprawiali wrażenie nieobecnych, ale być może po prostu się zdekoncentrowali... Zabrakło mi emocjonalnego zaangażowania i intymności, którymi przesycona jest ta perełka na albumie. Drugi minus - brak "In Two Minds". Znam wiele osób, które słuchają Riverside. 95 % z nich umieszcza tę piosenkę w swojej "pierwszej trójce" na płycie... Tak więc trzymam zespół za słowo i mam nadzieję usłyszeć ten utwór na żywo w maju.
A wracając do plusów - myślę, że wielka pochwała i wielkie "dzięki" należą się Michałowi - to, co ten młodzian wyprawia z klawiszami, to istny majstersztyk!

Zagrali dwa bisy. Po czym po raz kolejny zeszli ze sceny, by w oparach dymu papierosowego zrelaksować się i zamienić kilka słów z fanami w garderobie...

...the curtain falls.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.