ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Operation: Mindcrime ─ The Key w serwisie ArtRock.pl

Operation: Mindcrime — The Key

 
wydawnictwo: Frontiers Records 2015
 
1. "Choices" 3:37
2. "Burn" 3:47
3. "Re-Inventing the Future" 4:38
4. "Ready to Fly" 3:44
5. "Discussions in a Smoke Filled Room" 1:45
6. "Life or Death?" (feat. Mark Daly of The Voodoos) 4:56
7. "The Stranger" 3:49
8. "Hearing Voices" 5:38
9. "On Queue" 4:51
10. "An Ambush of Sadness" 1:41
11. "Kicking in the Door" 3:04
12. "The Fall" 6:23
 
Całkowity czas: 47:53
skład:
Geoff Tate - lead vocals; Kelly Gray - guitars , vocals; Randy Gane - keyboards; John Moyer - bass guitar; Simon Wright - drums; Brian Tichy - drums; Scott Mercado - drums; Scott Moughton - guitars; Mark Daly - vocals on "Life or Death?"; David Ellefson - bass gitar
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,3
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 9, ocena: Album jakich wiele, poprawny.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
20.05.2016
(Recenzent)

Operation: Mindcrime — The Key

Tate rozstał się z Quensryche z wielkim hukiem. I nie miał ochoty rezygnować z nazwy Queensryche. Jego byli koledzy też i w roku 2013 ukazały się dwie płyty sygnowane tą nazwą, tylko, że nagrane przez zupełnie różne składy osobowe. Krążek ekipy Tate’a zatytułowany był „Frequency Unknown”, w skrócie FU, co można też rozumieć, jako to, co jego byli koledzy mogą sobie zrobić. A jego byli koledzy, znaleźli nowego wokalistę, niejakiego Todda La Torre, z głosu bliźniaczo podobnego do Tate’a i też pod nazwą Queensryche nową płytę. Nie ma tak dobrze, żeby taka sytuacja mogła trwać  dłużej. Sprawa oparła się o sąd, który prawa do nazwy przyznał panom Wiltonowi, Rockenfieldowi i Jacksonowi. Trudno nie zgodzić się z takim wyrokiem, bo oni wszyscy są, tak jak Tate, współzałożycielami grupy – czyli ich było trzech, a on jeden – czysta arytmetyka. Podział obowiązków kompozytorskich też był dosyć równomierny, dlatego nie było żadnych przesłanek, żeby to Tate miał zostać jedynym dysponentem nazwy. Natomiast nieco inaczej ma się sprawa, jeżeli chodzi o sama muzykę – obecnie prawdziwe Queensryche, czyli grupa, która podbiła świat nieszablonowym podejściem do metalu, nie nazywa się Queensryche, tylko Operation: Mindcrime. Tak mógł nazwać, po przegranym procesie byłymi kolegami, swoją nową grupę Tate i co prawda starej nazwy nie zabrał, ale zabrał muzykę.

 

Obie płyty Queensryche z Le Torrem na wokalu są co prawda niezłe, ale i „FU”, a przede wszystkim „The Key” są lepsze. O ile „FU” jest tylko trochę lepsze od „Queensryche”, to między „The Key”, a „Condition Human” różnica jest dużo większa. Nowy krążek Queensryche jest niezły, ale niespecjalnie błyskotliwy – raczej sztampowy i szablonowy i spośród setek podobnych sztampowych i szablonowych tradycyjnych metalowych produkcji specjalnie się niczym nie wyróżnia. A zwłaszcza nie wyróżnia się muzyką. Inaczej ma się sprawa z „The Key”. Co prawda jest to dzieło na kilometry śmierdzące „Operation: Mindcrime” i zarzut, że „The Key” jest najwyżej bladym odbiciem „Operacji: Myślozbdrodnia” jest nie do obalenia. Ale „Operation…” to metalowy klasyk, rockowy diament świecący jasnym blaskiem i każda próba nawiązania do niego, która nie kończy się śmiercią i kalectwem, albo totalnym zbłaźnieniem się wykonawcy, warta jest uwagi. Szczerze mówiąc, kto jak nie Tate mógłby się tego podjąć i nie polec? No bo przecież nie jego koledzy, którzy obecnie zatrzymali się na etapie niespecjalnie udanego kopiowania „The Warning”?

 

Bardzo dobra i bardzo cwana płyta. Bardzo dobra, bo bardzo dobra i bardzo mi się podoba. a bardzo cwana, bo wszystkie niedostatki kompozytorskie świetnie skorygowano studiem – ciekawe, rozbudowane aranżacje (saksofon, smyki), progresywna produkcja w stylu Boba Ezrina z lat osiemdziesiątych – to wszystko bardzo pomaga tej muzyce. Tak naprawdę wyróżniających się utworów to jest pewnie z połowa – na pewno promujący cały album „Re-Inventing The Future”, kapitalny numer, takie trochę ostrzejsze „Disconnected” z „Promised Land”, potem „Life Or Death?”, „The Fall”, „Hearing Voices”, no i na pewno „The Stranger”. Biorąc pod uwagę, że dwa utwory są bardzo krótkie, a jeden z nich to rozmowa, to faktycznie – pół płyty, faktycznie do wyjęcia, a żeby się i arytmetyka zgadzała, to akustyczna miniatura "An Ambush of Sadness" jest rzadkiej urody. Po jakimś drugim, trzecim odsłuchu jakoś to wszystko przestaje mieć znaczenie, bo „The Key” to koncept-album, całość, też do słuchania w całości i właśnie jako całość – oj, jest to kawał płyty. Bo to nie tylko muzyka – to też klimat tej opowieści.

 

Ci, którzy lubią Queensryche za „Operation: Mindcrime”, „Empire”, czy „Promised Land” – mogą „The Key” brać w ciemno. Aż tak dobrze nie jest, ale na tyle dobrze, że zawiedzeni nie będą. Ja nie jestem, bardzo mi się „The Key” podoba. Osiem gwiazdek, może z małym minusem, ale na pewno osiem.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.