ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 19.05 - Katowice
- 20.05 - Ostrava
- 21.05 - Warszawa
- 22.05 - Kraków
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 08.06 - Żórawina
- 29.06 - Toruń
- 30.06 - Toruń
- 11.07 - Bolków
- 12.07 - Bolków
- 13.07 - Bolków
- 14.07 - Bolków
- 12.07 - Żerków
- 13.07 - Katowice
- 14.07 - Katowice
- 17.07 - Warszawa
- 21.07 - Warszawa
- 26.07 - Łódź
- 27.07 - Łódź
- 27.07 - Ostrów Wielkopolski
 

wywiady

30.12.2007

"Nie miałem wyboru, musiałem przestać zajmować się rockiem" - ekskluzywny wywiad z Parem Lindhem

W czasie gdy na scenie rozbrzmiewał Pielgrzym, a formacja SBB rozpoczynała swój fenomenalny występ, wizjoner rocka progresywnego, kompozytor i klasyczny organista, lider Par Lindh Project zechciał poświęcić trochę czasu na pogawędkę w garderobie.

ARTROCK: Dziękuję za to, że znalazłeś chwilę czasu na rozmowę.
PAR LINDH: To ja mógłbym podziękować za zainteresowanie

 

ARTROCK: To Wasza pierwsza wizyta w Polsce?
PAR LINDH: To niesamowite, ale tak. Bywaliśmy kilka razy w południowej części Europy i prawie zawsze przejeżdżaliśmy tranzytem przez Polskę, ale nigdy nie mieliśmy okazji tu wystąpić. Bardzo się cieszymy z dzisiejszego wieczoru.

 

ARTROCK: Jesteście znani w pewnym kręgu słuchaczy muzyki progresywnej, choć nie jesteście bardzo popularni. Mógłbyś krótko zaprezentować Par Lindh Project?
PAR LINDH: W 2003 roku zagraliśmy ostatnie prawdziwe koncerty, jako grupa PLP w Meksyku i Stanach Zjednoczonych. Od 1999 roku zajmujemy się muzyką progresywną, gramy rock progresywny, po wspomnianych koncertach niestety zawiesiliśmy działalność zespołu, ze względu na ciężką chorobę naszej wokalistki, Magdaleny. Kilka miesięcy temu zdecydowaliśmy się na powrót, na razie jako trio w składzie: Bill Kopecky – grający na gitarze basowej, Svetlan Racket – zasiadający na perkusji i ja obsługujący cała tą wielką elektrownie (tu Par Lindh mocno się zaśmiał). Szukamy teraz kogoś, kto mógłby wspomóc nas wokalnie, zwłaszcza na nowym albumie.

 

ARTROCK: Odebrałeś klasyczne wykształcenie, między innymi we Francji…
PAR LINDH: Tak, spędziłem cztery lata w konserwatorium w Paryżu, studiując muzykę barokową oraz grę na organach i klawesynie

 

ARTROCK: Par Lindh Project to połączenie muzyki klasycznej i progresywnej. Kiedy zdecydowałeś się na pójście w tym właśnie kierunku?
PAR LINDH: Od zawsze czułem, że tereny muzyki klasycznej są wielka tajemnicą, że można je odkrywać na nowo nawet kilkaset lat po śmierci twórców tej muzyki. Zdecydowałem się spojrzeć na tę muzykę zachowując klasyczne założenie, jednocześnie idąc droga niezależnego artysty. Jest to bardzo trudne, dążenie do własnego celu chcąc być artystą wolnym i niezależnym. Dalej uwielbiam grę na klawesynie, gram na nim prawie codziennie rano. Ale muzyka progresywna jest zdecydowanie bardziej otwarta, odkrywcza, wyznaczająca nowe szlaki. Prze ostatnie kilka lat, miałem dużo czasu na przemyślenia i myślę, że znów wrócę do źródeł muzyki progresywnej, czego efektem prawdopodobnie będzie nowy album.

 

ARTROCK: Od czasu do czasu dajesz występy klasyczne, zwłaszcza w południowo-zachodniej, barokowej Europie…
PAR LINDH: Tak, zdarza mi się wystąpić, choć nie jest już ot tak częste jak kiedyś, za młodych lat. W tej chwili jest ot może dziesięć-dwanaście koncertów rocznie.

 

ARTROCK: W moim mieście Wrocławiu, odbywa się co roku Festiwal Muzyki Barokowej, słyszałeś może o nim? Myślisz, że jest szansa na twój występ we Wrocławiu?
PAR LINDH: Hmm…, nie słyszałem, niestety jesteś pierwsza osobą, która mówi mi o takiej imprezie, musi być fascynująca, barokowy koncert w małym kościółku – tak to interesujące. Nie wykluczam, że jest możliwe zagranie, to było by bardzo ciekawe przeżycie, ale wiesz, wymaga to mnóstwa pracy organizacyjnej.

 

ARTROCK: Zapewne są tu tez ważne wymagania dotyczące współpracy i promocji.
PAR LINDH: O tak, zdecydowanie. Wymagałoby to dużej ilości pracy z mojej strony, wiesz w tej chwili jestem bardziej ukierunkowany na muzykę progresywną, na rock, szukamy wydawcy i dystrybutora – zobaczymy, co z tego wyjdzie, bo całkiem dobrze układa nam się współpraca z Metal Mind – tak, więc taki występ byłby bardzo, bardzo trudny – niemniej jednak możliwy do zrealizowania. Bardziej jednak, jako odskocznia i wakacje od pracy z PLP.

 

ARTROCK: Dobrze, wróćmy więc do muzyki rockowej. W roku 1977 założyłeś Antenna Baroque, rok później Vincebus Eruptum. Ten pierwszy jest prawdopodobnie (tak przynajmniej twierdzą kronikarze) pierwszym heavy-rockowym zespołem w Szwecji.
PAR LINDH: Tak, w Antenna grałem na perkusji, zaś Vincebus był zespołem trzyosobowym, trzyosobowym zespołem klawiszowym. Byliśmy wtedy bardzo młodzi. To były bardzo złe czasy dla progresywnego klawiszowego trio, ponieważ trwała era muzyki punkowej oraz zaczynała się era disco. Jest to muzyka całkowicie mi obca i koniec lat siedemdziesiątych był dla mnie bardzo, bardzo trudny.

 

ARTROCK: Pamiętam, jak w wywiadzie dla japońskiego magazynu muzycznego PRESENTER MAGAZINE powiedziałeś: Nie miałem wyboru, musiałem przestać zajmować się rockiem.
PAR LINDH: Tak, to była trudna decyzja. Zdecydowałem się na opuszczenie sceny rockowej i oddałem się wielką pasja grze klasycznej. Byłem przecież pianista w Royal Swedish Chamber Orchestra, więc koncertowałem z orkiestrą, wróciłem do ukochanego baroku, choć nie zapomniałem o rocku progresywnym. Wróciłem zresztą do niego, gdy czasy się zmieniły, latem 1989 roku. Ta era milczenia była spowodowana między innymi tym, że mnóstwo muzycznych wydawnictw kompletnie straciło kontrolę nad tym, co artyści tworzyli. Muzyka przestała być Muzyką. Stała się Produktem. Artyści przestali tworzyć to, co chcieli, zaczęli tworzyć to, czego oczekiwali konsumenci, wielkie wytwórnie. Trwało to przez całe lata osiemdziesiąte, dopiero na przełomie dwóch ostatnich dziesięcioleci ubiegłego wieku sytuacja zaczęła powoli wracać do normy. Zaczęły się też pojawiać nowe możliwości technologiczne, np. internet

 

ARTROCK: Myślisz tu np.: o takich wydarzeniach jak premiera ostatniego albumu Radiohead?
PAR LINDH: O tak, zdecydowanie. Ten album to wielkie wydarzenie, spektakularne działanie zespołu, które bardzo mi się podoba.

 

ARTROCK: W 1991 roku założyłeś Szwedzkie Stowarzyszenie Artrockowe (The Swedish Art Rock Society), dlaczego?
PAR LINDH: Cóż, wróciłem do Szwecji (prawie jak z wygnania), zanim jednak rozpocząłem pracę nad pierwszym albumem PLP, zagrałem w formacji Manticore, przede wszystkim na tym właśnie festiwalu (The Swedish Art. Rock Society – przyp. Anorak). Ale mieliśmy olbrzymie trudności z zagraniem koncertów. Ludzie mówili: Nie, nie. Nie wiemy co to jest, czy komukolwiek się spodoba, nie możemy ryzykować straty. Więc powiedzieliśmy: Ok., pieprzcie się – zrobimy to sami. I tak zrobiliśmy, skrzyknęliśmy kilku znajomych, zabukowaliśmy miejsce i rozesłaliśmy wici. Na festiwal przyszło sto pięćdziesiąt, może sto sześćdziesiąt osób. Zaś na scenie obok Manticore wystąpili m.in.: Anglagard, Anekdoten, Landberk, Okazało się, że tym razem jestem jednym ze „staruszków” wszyscy byli młodsi ode mnie. Całość okazała się niespodziewanym i niesamowitym sukcesem. Jak wiesz, większość z tych zespołów zdobyła dość dużą popularność w progresywnym świecie.

 

ARTROCK: Gothic Impressions jest jednym z moich ulubionych albumów, w niebywały sposób łączący muzyką klasyczna, progrock i symfoniczne zacięcie.
PAR LINDH: Dziękuję. Ten album jest bardzo specyficzny, masz rację dużo w nim progresywności, awangardy, klasyki, baroku. Nagraliśmy go w moim studio CRIMSONIC LABEL, przy pomocy przyjaciół z Anglagard, Flower Kings, oraz m.in. Bjorna Johansona Mimo swojego zagmatwania zebrał mnóstwo znakomitych recenzji. Och, Panie Lindh, dajemy mu jedenaście punktów w skali dziesięciopunktowej. Przełożyło się to też na warunki finansowe, mogliśmy wreszcie spłacić wszystkie stare zobowiązania i zostało jeszcze kilka groszy na kanapki..

 

ARTROCK: Możesz nam powiedzieć, kto wpadł na pomysł stworzenia opowieści o Bilbo?
PAR LINDH: Bjorn Johanson. Spotkaliśmy się w 1993 roku w Upsala, w Szwecji, na festiwalu gdzie grał Anglagard, Landberk. Bjorn powiedział, że ma akurat trochę wolnego czasu między nagrywaniem aranżacji do kilku zespołów, w których się udzielał jako gitarzysta, klasyczny gitarzysta. Spotkaliśmy się więc, by trochę wspólnie pograć, wiesz takie jam-session. Okazało się, że oboje lubimy prozę J.R.R.Tolkiena podczas rozmowy i jednoczesnego grania, pewne zalążki nam się pojawiły. Zaczęliśmy się zastanawiać: a może by tak następny album zrobić właśnie o Bilbo?

 

ARTROCK: A było to przecież jeszcze przed obecną erą fascynacji i popularyzacji opowieści o Śródziemiu…
PAR LINDH: O tak, zdecydowanie. Wtedy było trochę inaczej. Tolkien był popularny w Szwecji czy innych krajach skandynawskich, choć niekoniecznie w Europie czy na świecie. Jakiś czas później napisałem do Petera Jacksona, gdy już było wiadomo, że film powstanie, na temat wykorzystania tej muzyki do filmu. Odpowiedział mi, że podpisał kontrakt z kimś innym, dużo, dużo wcześniej, a że proces tworzenia nie jest prosty, było już za późno.

 

ARTROCK: Wasz ostatni album to kolejna część opowieści o Śródziemiu. Dreamsongs from Middle Earth jest albumem instrumentalnym, czy spowodowane jest to chorobą Magdaleny?
PAR LINDH: Niezupełnie. Owszem jej choroba, spowodowała zmianę koncepcji, całość historii jest opisana we wkładce do płyty, w zasadzie można ją przeczytać na początku, a potem tylko słuchać muzyki. Wiesz, to są opisy marzeń, snów naszego podmiotu. Ciężko jest ułożyć je w jednolitą opowieść, bo dzieją się w różnych miejscach i w różnym czasie podczas podróży Frodo przez Śródziemie. Po za tym nie jest to dobra muzyka dla „piosenek z tekstem”. Frodo śni jakby w dziesięciu sekwencjach, które zdecydowanie nie są chronologiczne.

 

ARTROCK: No dobrze, Tolkien napisał trylogię, Tobie udało się na razie stworzyć dwie części, czy myślisz o zakończeniu opowieści trzecią częścią? Tak, aby była to swoista Par Lindhowa opowieść o Śródziemu?
PAR LINDH: Nie wiem. Nie zastanawiałem się nad tym, może dlatego, że nie mam teraz na to czasu. Ale kto wie. Być może w przyszłości.

 

ARTROCK: Dzisiejsze nagranie jest waszym pierwszym DVD…
PAR LINDH: Tak, chociaż mamy też wydany na CD wspaniały koncert z Islandii, choć mamy pewne problemy prawne z reedycją tego nagrania. Mamy tez bootlegowy, ale tak samo interesujący koncert z Brazylii z roku 97 czy 98. Dzisiejszy koncert był fantastyczny, miałem wprawdzie mały problem z moją elektrownią, nie do końca wszystko było przygotowane po pierwszym zespole. Elektronika nie była dobrze zbalansowana, widziałem, że publiczność była zadowolona, ale miałem pewne obawy.

 

ARTROCK: Ale przecież ludzie kochają takie sytuacje, przynajmniej mamy pewność, ze koncert jest prawdziwy
PAR LINDH: Tak, to jest ta akcja. Znasz gitarzystę Tommy’ego Emmanuela?

 

ARTROCK: Tak, występował we Wrocławiu na festiwalu gitarowym w tym roku.
PAR LINDH: On jest fantastyczny. Widziałem dwa jego koncerty w tym roku. Na ostatnim jego gitara się zepsuła. I nagle, zamiast po prostu wymienić na inną, zaczął ją naprawiać, techniczny przyniósł mu narzędzia, Tommy zaczął opowiadać, jak się używa młotka, śrubokrętu, a w tym czasie naprawiał swoją gitarę. To było świetne.

 

ARTROCK: Czy mógłbyś dać radę młodym muzykom, jaka jest najlepsza i najgorsza droga dla nich w muzycznym świecie.
PAR LINDH: Według mnie, najważniejszym jest zdobycie dobrej edukacji, dobrego wykształcenia, czy to rockowej czy klasycznej – tak naprawdę nie ma to znaczenia. Wiem, że trudno jest robić cokolwiek w muzyce, nie posiadając pieniędzy, ale to jest jakby druga strona. Najważniejsze jest pozostanie wiernym samemu sobie tak mocno jak to tylko jest możliwe. Ponieważ w pewnym momencie twoja muzyka staje się produktem, jełki pozostaniesz sobą, uda ci się znaleźć odbiorców, jeśli nie przemysł cię wciągnie i nikt o tobie nie będzie pamiętał. Gdy będziesz prawdziwy, ludzie będą szanowali to, co robisz, może się zdarzyć, że pozostaniesz bez pieniędzy – wtedy warto zając się czymś innym, aby te pieniądze zarobić, ale przede wszystkim pozostać sobą, pozostać wiernym swoim ideałom i pierwotnym założeniom. Jeśli będziesz tworzył muzykę prosto z serca, ludzie to uszanują, będą czuli respekt przed tobą. Pozostań sobą, miej wiarę w to, co robisz.

 

ARTROCK: Dziękuję za wspaniały wieczór i za poświęcony czas
PAR LINDH: Cała przyjemność po mojej stronie. Dziękuję i do zobaczenia.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.