ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 17.05 - Wrocław
- 19.05 - Katowice
- 20.05 - Ostrava
- 21.05 - Warszawa
- 22.05 - Kraków
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 08.06 - Żórawina
- 29.06 - Toruń
- 30.06 - Toruń
- 11.07 - Bolków
- 12.07 - Bolków
- 13.07 - Bolków
- 14.07 - Bolków
- 12.07 - Żerków
- 13.07 - Katowice
- 14.07 - Katowice
- 17.07 - Warszawa
- 21.07 - Warszawa
- 26.07 - Łódź
- 27.07 - Łódź
- 28.07 - Łódź
- 27.07 - Ostrów Wielkopolski
- 28.07 - Ostrów Wielkopolski
 

koncerty

28.10.2000

AFTER CRYING. 28.10.2000, Studio Programu Trzeciego PR im. Agnieszki Osieckiej.

Wiadomość o planowanych koncertach Węgrów z After Crying w Polsce była jedną z najmilszych niespodzianek tego roku. Choć w naszym kraju ten zespół wciąż jeszcze znają tylko nieliczni, to jednak wielu prawdziwych znawców uważa After Crying za jeden z najci

Trójkowe studio im. Agnieszki Osieckiej okazało się znakomitym miejscem na koncert After Crying. Prawie 200 osób szczelnie wypełniło kameralną salę, a nagłośnienie jak zwykle było bardzo dobre. Po stosownej zapowiedzi Piotra Kosińskiego, zabrzmiała dwuminutowa symfoniczna introdukcja z taśmy, zespół przywitany brawami wyszedł na scenę i ... nastąpił mały zgrzyt. Zamiast bez zwłoki rozpocząć pierwszy utwór, niespodziewane kłopoty techniczne sprawiły, że nastąpiła konsternująca cisza. Po jakiejś minucie muzycy zaczęli w końcu grać, ale ta wpadka wybiła z rytmu zarówno zespół, jak i publiczność. Mimo tego otwierający, dynamiczny Viadukt, ze znakomitą partią trąbki Winklera, wypadł bardzo dobrze, podobnie jak następny Modern Times. Publiczność na dobre rozgrzała się przy bardziej kameralnych fragmentach: Intermezzo i Sonacie na fortepian i wiolonczelę, w których swój kunszt i niekłamaną radość gry pokazał wiolonczelista Peter Pejtsik. Kulminacyjnym momentem koncertu była jednak suita Conclusion. W zasadzie "suita" to niezbyt dokładne określenie, jako, że utwór ten w wersji studyjnej trwa tylko 10 minut, a na koncertach zostaje poszerzony o fragmenty innych utworów: m.in. Manticore z Fold Es Eg, oraz solówki na perkusji i trąbce. Zapowiedziany jako "a tribute to Keith Emerson", w warstwie tekstowej podsumowujący poglądy zespołu na większość istotnych spraw, porwał mnie właśnie kipiącymi energią Emersonowskimi pasażami, a jednocześnie swobodą w zmianach tempa i nastroju. Publiczność nagrodziła zespół owacjami na stojąco, ale niestety to był już koniec zasadniczej części koncertu. Na bis zabrzmiało jeszcze pięć fragmentów, z których najbardziej urzekł mnie chyba pierwszy: Goblin's Dance, pochodzący z płyty De Profundis: przepiękna melodia na klawiszach świetnie współgrała z partią wiolonczeli. Była też zabawna Burleska, zagrana tylko przez Winklera i Lengyela na cztery ręce - i jednym keyboardzie, dramatyczny i doskonale wypadający na żywo Struggle For Life z ostatniej płyty, jeden bardzo stary utwór Amyekos Doll i jeden zupełnie nowy: Casanova.

Po tym wszystkim, co napisałem powyżej, nie muszę dodawać, że koncert bardzo mi się podobał. Owszem, nie był doskonały: przede wszystkim trwał za krótko, jedynie półtorej godziny, deprymująca był początkowa wpadka, w Intermezzo źle nagłośniona była wiolonczela, nie przepadam też za wokalistą AC Gaborem Legradim, który ma dość toporny głos, nieprzyjemnie brzmiący w zderzeniu z pełną lekkości i finezji grą muzyków. Te uchybienia nic jednak nie ujmują jakości samej muzyki. Zadziwiający jest eklektyzm zespołu, zarówno w stosowanym instrumentarium (obok pełnego rockowego zestawu potrójne klawisze, trąbka, wiolonczela i flet, używany zza konsolety przez dźwiękowca Gabora Egervariego!), jak i brak jakichkolwiek stylistycznych ograniczeń. Praktycznie każdy kolejny utwór oznaczał wycieczkę w inne muzyczne rejony. Muszę jeszcze dodać, że utwory z niezbyt przekonującej ostatniej płyty świetnie prezentują się na żywo, i nie sądzę, żeby utwory z dwóch pierwszych płyt, których w ogóle w sobotę nie usłyszeliśmy, wypadły lepiej. Co prawda przed bisami, bardziej z przekory i ciekawości, jak zareagują muzycy, krzyknąłem "A Gadarai Megszallott!" (Pejtsik odpowiedział ze sceny, że jak na bis to chyba za długi kawałek, ale mają inny - Goblin's Dance :-) ). Pozostaje mi tylko żałować, że nie wybrałem się w poniedziałek do Krakowa...

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.