ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Psychotic Waltz ─ A Social Grace w serwisie ArtRock.pl

Psychotic Waltz — A Social Grace

 
wydawnictwo: Produkcja własna / Self-Released 1990
 
1. ..And The Devil Cried - 5:42
2. Halo Of Thorns - 5:32
3. Another Prophet Song - 5:27
4. Successor - 4:12
5. In This Place - 4:09
6. I Remember - 5:26
7. Sleeping Dogs - 1:34
8. I Of The Storm - 4:34
9. A Psychotic Waltz - 6:12
10. Only In A Dream - 3:36
11. Spiral Tower - 5:59
12. Strange - 6:39
13. Nothing - 5:43
 
Całkowity czas: 64:51
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,3
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Niezła płyta, można posłuchać.
,1
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,26

Łącznie 36, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
19.07.2000
(Gość)

Psychotic Waltz — A Social Grace

Ileż jest na świecie płyt, które stały sie dziełami kultowymi? Mnóstwo. Zawężmy więc krąg poszukiwń do muzyki rockowej; sytuacja nie zmienia się - w dalszym ciągu mnóstwo. Zawężamy więc dalej, tym razem do muzyki heavy metalowej - o, tu już mniej i to zdecydowanie. Przejdźmy zatem do jednego z odłamów tego gatunku, mianowicie do prog-metalu, którego na łamach Caladanu coraz więcej.

Okazuje się, a przynajmniej jest to mój punkt widzenia, płyty kultowe w tym gatunku można pliczyć na palcach jednej ręki a tych ostatnich, czyli palców, i tak byłoby za dużo. Jedno jest wszak pewne, tu będziemy mieli do czynienia z jedną z niewielu, bardzo niewielu takich płyt. Gdy piszę te słowa, po zespole Psychotic Waltz pozostały 4 studyjne płyty, oraz dwie wydane niezależnie, w tym jedna przez prawdziwych fanów z Niemiec, drugiej na oczy nie widziałem, bo jest prawie niedostępna w sprzedaży, właśnie na nią czekam któryś miesiąc z kolei. Tyle zostało, a w zasadzie to nic nie zostało, bo gdyby ktoś wpadł na pomysł zakupu płyt PW, miałby duże problemy, gdyż część pozycji już dawno osiągnęła status "out of print". Gdyby nie reedycje, które ukazały się jakieś 4, może 3 lata temu, a które już teraz zostały wyczyszczone z półek sklepowych, byłoby zupełnie cienko i nie wiem, kto by ten tekst napisał. A pisać jest o czym, choć w zasadzie tego, co dzieje się na Social Grace, pierwszej studyjnej produkcji PW, która ujrzała światło dzienne już w 1990 roku, słowa nie oddadzą. Jedno jest pewne - płyta jest wielka i w miarę jak czas upływa, staje się jeszcze większa, wręcz juz stała się wydarzeniem historycznym w światku prog-metalu. Ale jakiż inny jest to prog-metal, jakże różniący się od dzisiejszego oblicza tej muzyki. Spoglądam na rozwój naszej ulubionej sceny i widzę, że poza szczytnymi wyjątkami typu Behind the Curtain, czy Spiral Architect, mało kto odważył się pójść drogą, wyznaczoną niegdyś przez Psychotic Waltz. Szkoda, bo to w dalszym ciągu prawie że dziewiczy teren. Pewnie wszyscy zastanawiacie się Drodzy Słuchacze, dlaczego tyle miejsca poświęciłem na wstęp, a nie koncentruję się na samej muzyce. Ano dlatego, iż trochę obawiam się, czy nie spłaszczę swoim słowem samej muzyki, bo ta jest naprawdę genialna. Druga sprawa która nie daje Wam pewnie spokoju, to pytanie - co to właściwie jest? Już odpowiadam: PW jest mieszanką wszystkiego, za co kochalismy metal kiedyś i za co kochamy prog-metal dziś. Jest to unikatowe połączenie hard rocka (wokale), thrashu (dynamika, ciężar brzmienia) i rasowego prog-metalu (połamańce rytmiczne, częste zmiany tempa, rozbudowane, złożone kompozycje, bez kawałka przestoju). Już rozpoczynający płytę utwór .....And The Devil Cried daje ostro popalić. Hipnotyczne zagrywki na dwie gitary solowe przechodzą w totalnie ciężkie partie i pomieszane aranżacyjnie fragmenty. I taki jest cały kawałek, ostra thrash-progowa jazda z płaczącym wokalem Buddy Lackey'a rozkłada mnie na łopatki za każdym przesłuchaniem. Dalej uspokojenie - to nadchodzi Halo of Thorns. Gitary klasyczne na początek, wchodzi Buddy i jest cudownie.......emocje..emocje........atmosfera narasta........ciężar gitar wali po zmysłach...in my dying hour.......i dalej... so i rise again, much stronger than before...........geniusz tej kompozycji jest wyczuwalny na kilometr.i jeszcze raz, i jeszcze...ciągle mało, chciałoby się słuchać wiecznie.........końcówka kawałka to znów ciężkie, powalające brzmienia plus, a w zasadzie przede wszystkim melodyka, ta jest najwyższych lotów. Kolejny na liście to Another Prophet Song. Tu troche uspokojenia, bardziej hipnotyczny klimat, ale ten utwór przetacza się po człowieku jak walec. Potęgują go partie wokalne, świetnie zaaranżowane, jedyne w swoim rodzaju, nasycone emocjami do bólu. Ten kawałek jest progresywny w dosłownym tego słowa znaczeniu, ciągle się coś zmienia, jeden dźwięk ewoluuje z drugiego i następny i jeszcze jeden, aż do finału.... Successor to znów eksperymenty brzmieniowe, ale to znów progress, trudny kawałek, zmiana goni zmianę, pomieszana rytmika, świetna praca gitar. Zamykasz oczy i odpływasz, nic się nie liczy poza muzyka, aż do następnego numeru.......In This Place....... początek to zagrany w średnich tempach thrash, a później już tylko rytm, wykręcony maksymalnie.........just say good night my frind, just say good night........... kocentracja na każdym dźwieku, żeby powstrzymać niezrozumienie.........i nadchodzi ..........spokój........znów gitara klasyczna i.i.......tak, flet w rękach Buddy'ego czyni ten kawałek magicznym. Klasyk nad klasykami z całą strukturą nawiązuje do hard rocka lat 70-tych, slychać wpływy jethro tull, zresztą cały utwór jest dedykowany Ianowi Andersonowi, piękno i melancholia.......trudno opisać to słowami....... Nastepnie mamy mały eksperymencik, wskazujący na fascynacje brzmieniami elektronicznymi, który miał swoje następstwo w postaci muzyki filmowej skomponowanej przez Dana Rocka na albumach z serii Darkstar - Sleeping Dogs. I of The Storm - kopniak gitarowy na odmulenie. Znów ciężkie gitary, thrashowe, ostre jak brzytwa bicia, zmiany rytmiki, narastające napięcie, czyli to co najlepsze w Psychotic Waltz. Ten kawałek jest jak tytułowa burza........storm is coming, judgement day...........i ciężar, ciężar i jeszcze raz ciężar plus potworny walec, miażdżący zmysły.......A Psychotic Waltz.........pianino, 12 strunowa gitara Dana Rocka, prowadzi Brian Mc Alpin, Buddy wręcz płacze, przechodząc w pełen wściekłosci wyrzut...and they say, i'm living it wrong.........neverending begginig the end..............ta płyta nie kończy się nigdy, ale trzeba się jej poddać, uwolnić umysł, otworzyć się, wtedy przemówi swoim pięknem, pozwoli wyzwolić największe emocje.......close your eyes, feel the sweet symphony of sighs............Only in a Dream nadchodzi dźwiękami gitar i bongosów, delikatnie, spokojnie, cicho.......ale do czasu...........there lies a dying sparrow, lying still with broken wings.........to co się dzieje w moim umyśle jest nie do opisania, totalna ekstaza zmysłów........a to tylko 3 minuty z kawałkiem....... Spiral Tower, walec znów zaczyna swoją pracę, tu na początku rządzi sekcja , demoniczny śmiech pobudza wyobraźnie, widzę obraz wieży, która wznosi się wysoko w góre, znikając w chmurach...out of space.....spiral tower highs defeats us..........to demoniczny kawałek, zaczynam czuć strach przed nieznanym..... spiral tower is standing high.......... ponownie spokój, wprowadzający w atmosferę niepokoju..wybucha..........Straaaaaaaange!!!!!!!!!!! miażdżąca siła gitar, plus progresywne łamańce czynią ten utwór wyjatkowym, motoryka, dwie stopy unoszą Cie w powietrze Słuchaczu.......i believe in something strange........epilog............wszystko drży za sprawą basu...............aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!...............ospale, ale potwornie ciężko................ not so long ago it was a time.................to Nothing, kawałek po którym nie zostaje już nic ...........wspaniały na dokończenie dzieła zniszczenia...........jestem wypatroszony, obdarty ze wszystkiego, można mnie przejrzeć na wylot............everything is nothing..........nothing.........nothing................cisza........darkness has fallen in paradise.........


 

Brak oceny ze względu na niewystarczającą skalę.
 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.