ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Ferry, Bryan ─ Boys And Girls w serwisie ArtRock.pl

Ferry, Bryan — Boys And Girls

 
wydawnictwo: EG Records 1985
 
All songs written by Bryan Ferry except as noted.
"Sensation" – 5:07
"Slave to Love" – 4:26
"Don't Stop the Dance" (Ferry, Rhett Davies) – 4:19
"A Waste Land" – 1:02
"Windswept" – 4:31
"The Chosen One" – 4:51
"Valentine" – 3:47
"Stone Woman" – 4:56
"Boys and Girls" – 5:25
 
Całkowity czas: 38:24
skład:
Personnel
Bryan Ferry - vocals; Guy Fletcher - keyboards; David Gilmour - guitar; Omar Hakim - drums
Additional personnel
Neil Hubbard - guitar; Neil Jason - bass; Chester Kamen - guitar; Mark Knopfler - guitar; Tony Levin - bass; Jimmy Maelen - percussion; Martin McCarrick - cello; Marcus Miller - bass; Andy Newmark - drums; Nile Rodgers - guitar; David Sanborn - saxophone; Keith Scott - guitar; Alan Spenner - bass; Anne Stephenson - strings; Jon Carin - keyboards; Virginia Hewes - backing vocals; Ednah Holt - backing vocals; Fonzi Thornton - backing vocals; Ruby Turner - backing vocals; Alfa Anderson - backing vocals; Michelle Cobbs - backing vocals; Yanick Etienne - backing vocals; Colleen Fitz-Charles - backing vocals; Lisa Fitz-Charles - backing vocals; Simone Fitz-Charles - backing vocals
Technical Personnel
Rhett Davies – recording engineer; Bob Clearmountain – recording engineer, mixing engineer; Neil Dorfsman – recording engineer; Femi Jiya – recording engineer; Dominick Maita – recording engineer; Brian McGee – recording engineer; Andy Lydon – recording engineer; Benjamin Armbrister – assistant engineer; Carb – assistant engineer; Steve Churchyard – assistant engineer; Randy Ezratty – assistant engineer; Dave Greenberg – assistant engineer; Kevin Killen – assistant engineer; Heff Moraes – assistant engineer; Peter Revill – assistant engineer; Kendal Stubbs – assistant engineer; Robert Ludwig – mastering engineer
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,10
Arcydzieło.
,28

Łącznie 41, ocena: Arcydzieło.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
06.11.2010
(Recenzent)

Ferry, Bryan — Boys And Girls

Ćwiara minęła!
Pierwsza solowa płyta Byrona Ferrari po rozwiązaniu Roxy Music była wydarzeniem ważnym, głośnym, oczekiwanym i szeroko komentowanym w muzycznym świecie. Ferry zafundował sobie piekielnie drogą i wystawną superprodukcję, która stała się jednym z symboli muzyki lat osiemdziesiątych. Rzut oka na listę muzyków – pod każdym względem imponującą – i ze względu na ilość (coś koło setki) jak i na jakość. Płytę nagrywano, zgrywano i miksowano w siedmiu studiach na trzech kontynentach! Zaangażowano potężne środki, a wyszło… Powiem szczerze, że trudno jest mi orzec, czy zainwestowane środki przełożyły się na efekt końcowy, czy podobny efekt nie można było uzyskać mniejszym kosztem. Przykład „Avalon” i „Bete Noire” pozwala sądzić, że chyba dałoby radę.
Ale dobra, mniejsza z tym. Ferry miał taki kaprys, wytwórnia wyłożyła na to kasę i chyba nikt do tego interesu nie dołożył, bo płyta sprzedawała się bardzo dobrze. Abstrahując od całej pozamuzycznej otoczki, „Boys & Girls” artyście udała się wyśmienicie i cały ten batalion muzyków i techników nie pomógłby, gdyby nie to, że Ferry przygotował na ten krążek faktycznie znakomity materiał. Był to jego najlepszy album solowy, jaki do tamtej pory nagrał. I jaki w ogóle nagrał. Najlepsze kompozycje, najlepsza produkcja – to tworzyło całość robiącą naprawdę duże wrażenie. Generalnie jest to zestaw świetnych piosenek, bezpretensjonalnych i melodyjnych. Większość z nich nadawałoby się na single, a kilka było sporymi przebojami. Takie najciekawsze to chyba tytułowy, „Valentine” z zaskakująco ostrym gitarowym riffem, króciutki, nieco oniryczny „Wasteland” (coś jak „India” z „Avalon”) i „The Chosen One”. A wszystkie mają jedną, charakterystyczną cechę – świetnie bujają (a po kilku drinkach – jeszcze lepiej).

Na początku nie bardzo mi się ten krążek spodobał. Uważałem, że jest mdły i nie ma jaj. No jaj nie ma, faktycznie, ale z czasem potrafiłem znaleźć w nim inne zalety – choćby melodyjność i niesamowita elegancja. Poza tym dziewczynom się podobał, a to też nie było bez znaczenia. Pierwszym utworem  jaki mi podszedł było nagranie tytułowe. Zresztą spodobało mi się od razu, miałem je na kasecie razem z największymi przebojami The Moody Blues. Potem było „Don’t Stop The Dance”, a na koniec „Slave to Love”, kiedy pooglądałem „9 i pół tygodnia”. Na CD też stosunkowo szybko ją kupiłem, bo raptem kilka miesięcy po nabyciu samego odtwarzacza, mniej więcej w tym samym czasie co „Bete Noire”. Właśnie „Bete Noire” wraz z „Boys & Girls” i „Avalon” stanowią swego rodzaju trylogię – podobne są do siebie muzycznie, mają podobny klimat i prezentują podobny poziom. A na „Avalon” i „Boys & Girls” Ferry wypracował swój niepowtarzalny oryginalny styl, którego konsekwentnie trzyma się od ćwierćwiecza.

Aha, nowy płyta Ferry’ego, „Olympia”, jest słaba.


 

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.