ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Camel ─ Nude w serwisie ArtRock.pl

Camel — Nude

 
wydawnictwo: Decca-Deram 1981
 
"City Life" (Andrew Latimer, Hoover) – 4:41
"Nude" (Latimer) – 0:22
"Drafted" (Latimer, Hoover) – 4:20
"Docks" (Latimer, Kit Watkins) – 3:50
"Beached" (Latimer) – 3:34
"Landscapes" (Latimer) – 2:39
"Changing Places" (Latimer) – 4:11
"Pomp & Circumstance" (Latimer) – 2:05
"Please Come Home" (Latimer) – 1:12
"Reflections" (Latimer) – 2:39
"Captured" (Latimer, Jan Schelhaas) – 3:12
"The Homecoming" (Latimer) – 2:49
"Lies" (Latimer, Hoover) – 4:59
The Last Farewell:
"The Birthday Cake" (Latimer) – 0:30
"Nude's Return" (Latimer) – 3:42
 
Całkowity czas: 44:45
skład:
Andrew Latimer – Guitars, vocals, flute, koto & various keyboards, lead vocals (B 3, 7); Colin Bass – Bass, vocals, lead vocals (A 1, 3); Andy Ward – Drums, percussion; Mel Collins – Flute, piccolo & saxophones; Duncan Mackay – Keyboards; Jan Schelhaas – Piano on "The Last Farewell"; Chris Green – Cello; Gasper Lawal – All percussion on "Changing Places"; Herbie Flowers – Tuba

produced by Camel, Tony Clarkand Haydn Bendall
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,2
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,1
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,5
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,22
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,35
Arcydzieło.
,23

Łącznie 88, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
15.04.2011
(Recenzent)

Camel — Nude

Piatek z wielbłądem, czyli czterdzieści lat minęło.

Jako, że koncepcja wydawania płyt na zasadzie „co rok prorok” właśnie przestała zdawać egzamin, Latimer wziął głębszy oddech i dłuższy urlop, a na kolejną płytę Camel trzeba było czekać „aż” dwa lata. Tym razem Andy muzykę skomponował praktycznie sam, z wyjątkiem dwóch utworów – w „Docks” wykorzystał fragment kompozycji Kita Watkinsa „Mount St. Helen” z repertuaru Happy The Man, a przy „Captured” pomagał mu Schelhaas, natomiast teksty napisała przyjaciółka Latimera – Susan Hoover. Na szczęście po niewydarzonych próbach z synth-popem, typu „Remote Romance” nie zostało nawet śladu, a Camel  wróciło w formie rewelacyjnej, wydając jedną ze swoich najlepszych płyt. „Nude” było kolejnym koncept-albumem w dorobku grupy i znowu o tematyce wojennej, albo około wojennej. Jego treść oparta była na historii japońskiego oficera, Hiroo Onody, żołnierza cesarskiej armii, który złożył broń, bagatela, w 1974 roku. Przez prawie trzydzieści lat toczył on swoją prywatną wojnę na Filipinach, nie wiedząc, lub nie przyjmując do wiadomości, że ta wielka wojna się już się skończyła, a cesarstwo skapitulowało.

Płyta nie zaczyna się zbyt imponująco – bo od pop-rockowego „City Lights” - pierwsze 55 sekund jest znakomite, ale potem to jest takie trochę lepsze "Your Love Is Stranger Than Mine". Na szczęście to tylko początek, bo zaniedługo jest „Drafted”, a „Drafted” fani kochają na zabój i zawsze śpiewają z zespołem na koncertach. „Nude” jest głównie płytą instrumentalną, znajdziemy na niej tylko cztery piosenki – dwie wspomniane „City Lights” i „Drafted”, do tego „Lies” i króciutkie „Please Come Home”, reszta to utwory będące wypadkową tych z „The Snow Goose” i „Rain Dances”. Myślę, że pod wieloma względami „Nude” chyba najbardziej przypomina „Rain Dances” – delikatna, nastrojowa, bardzo pastelowa, pełna subtelnych, „zwiewnych” dźwięków. Pewnym wyjątkiem może być „Changing Places” i „plemienne” bębny, które zdominowały tu warstwę rytmiczną. Tak jak „The Snow Goose”, „Nude” to też płyta do słuchania w całości, chociaż akurat z niej łatwiej, niż ze „Śnieżnej Gęsi” „wykroić” pojedyncze utwory. Taki „standardowy” zestaw koncertowy to „City Lights”/”Drafted”, zazwyczaj grane razem. Wcześniej bywał też zestaw „Drafted”/”Captured”/”Lies” – można go znaleźć na kilku koncertówkach, na przykład „Pressure Points”

Warto też zauważyć, że Latimer coraz chętniej nagrywa z coraz większym składem. Jeszcze niedawno nagrywali we czterech, a teraz w dwa razy większym zestawie personalnym. Nawet można odnieść wrażenie, że ówczesny skład Camel był dziewięcioosobowy, bo wszystkich muzyków biorących udział w tych nagraniach na okładce płyty wymieniono w jednym rządku, nie rozgraniczając na ten „twardy rdzeń” i muzyków sesyjnych. Zdecydowanie sama muzyka zyskuje na takim podejściu – bogatsze, pełniejsze brzmienie, bardziej wyrafinowane aranżacje, wcześniej na taką skalę było to tylko na „The Snow Goose”. Co prawda nie mniej liczny skład nagrywał „I Can See…” ale akurat tam nie przełożyło się to na jakość muzyki, tutaj – wprost przeciwnie. A do tego czasu była to najlepiej wyprodukowana i najlepiej brzmiąca płyta Camel. Szczerze mówiąc, to nie wiem, czy i z tych nowszych znajdziemy jakąś technicznie lepszą. Może „The Single Factor”? Ale ta się do „Nude” muzycznie nie umywa. „Stationary Traveller” plastikiem nieco zalatuje, a te najnowsze, nagrane już dla Camel Productions wcale rewelacyjnie nie brzmią.

„Nude” była ostatnią płytą Camel, na której grał Andy Ward, wtedy już jedyny poza Latimerem członek z oryginalnego składu grupy.
 

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.