ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Winehouse, Amy ─ Back To Black w serwisie ArtRock.pl

Winehouse, Amy — Back To Black

 
wydawnictwo: Island 2007
 
1. "Rehab" – 3:35
2. "You Know I'm No Good" – 4:17
3. "Me & Mr. Jones" – 2:33
4. "Just Friends" – 3:13
5. "Back to Black" – 4:01
6. "Love Is a Losing Game" – 2:35
7. "Tears Dry on Their Own" – 3:06
8. "Wake Up Alone" – 3:42
9. "Some Unholy War" – 2:22
10. "He Can Only Hold Her" – 2:46
11. "Addicted" - 2:46
 
Całkowity czas: 35:00
skład:
Amy Winehouse - śpiew, gitara, chórki
Zalon, Ade, Heshima - chórki
Salaam Remi - gitara basowa, kontrabas, perkusja, fortepian, produkcja
Nick Movshon - gitara basowa
Vincent Henry - gitara, saksofon altowy, saksofon tenorowy, saksofon barytonowy, flet, fortepian, celesta, klarnet, klarnet basowy
Troy Auxilly-Wilson - perkusja, tamburyn
Homer Steinweiss - perkusja
Thomas Brenneck - gitara
Binky Griptite - gitara
Victor Axelrod - fortepian, Wurlitzer, oklaski
Mark Ronson - tamburyn, klaskanie, aranżacje, produkcja
Vaughan Merrick - oklaski
Richard Edwards - puzon tenorowy
Andy Mackintosh - saksofon altowy
Chris Davis - saksofon altowy
Neal Sugarman - saksofon tenorowy
Jamie Talbot - saksofon tenorowy
Mike Smith - saksofon tenorowy
Bruce Purse - trąbka, trąbka basowa, skrzydłówka
Dave Guy - trąbka
Steve Sidwell - trąbka
Gabriel Roth - aranżacje
Chris Elliott - dyrygent, aranżacje orkiestrowe
Perry Montague-Mason - szef orkiestry
Isobel Griffiths - kontrahent orkiestry
Dom Morley - inżynier
Ian Hendrickson-Smith - saksofon barytonowy
Dave Bishop - saksofon barytonowy
Cochemea Gastelum - saksofon barytonowy
John Adams - Rhodes, organy
Helen Tunstall - harfa
Perry Montague-Mason - skrzypce
Chris Tombling - skrzypce
Mark Berrow - skrzypce
Warren Zielinski - skrzypce
Liz Edwards - skrzypce
Boguslav Kostecki - skrzypce
Peter Hanson - skrzypce
Jonathan Rees - skrzypce
Tom Piggott-Smith - skrzypce
Everton Nelson - skrzypce
Bruce White - altówka
Jon Thorne – altówka
Katie Wilkinson – altówka
Rachel Bolt – altówka
Anthony Pleeth - wiolonczela
Joely Koos - wiolonczela
John Heley - wiolonczela
Frank Ricotti - instrumenty perkusyjne
Sam Koppelman - instrumenty perkusyjne
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,3
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,6
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,7
Arcydzieło.
,10

Łącznie 30, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
23.08.2011
(Recenzent)

Winehouse, Amy — Back To Black

Gdy kilka lat temu Amy Winehouse trafiła do muzycznego biznesu chyba nikt nie przewidywał takiego końca. Młoda, niewysoka i całkiem urodziwa (jeszcze wtedy) dziewczyna, która została obdarzona sporym talentem oraz mocnym głosem. Dwudziestolatka swoim debiutem Frank w 2003 roku zaskoczyła niejednego, bez względu na wiek i płeć miłośnika muzyki. Poruszyli się nawet co niektórzy, nieco skostniali krytycy – o zgrozo – muzyczni.

Błyskawicznie po jej śmierci pojawiły się komentarze. W telewizji i na czołówkach gazet znani dziennikarze wypowiadali się na nowo na temat „Klubu 27”. Zaczęło się zestawienie z największymi zmarłymi, wrażliwymi i młodymi ikonami rocka, takimi jak: Janis Joplin, Robert Johnson, Jimi Hendrix, Jim Morisson czy Kurt Cobain.
Z dystansem podchodzę też do obłudnej „prawdy” serwowanej w mediach. Pamiętam na przykład, co się działo z Królem Popu, gdy za życia prześcigano się w obrzucaniu go błotem, a po jego śmierci te same media sączyły lament i próbowały stworzyć taką atmosferę, jak gdyby to zmarł ktoś nam najbliższy. Trochę to niepoważne, o takiej manipulacji i działaniu mediów napisano niejedną publikację; dziś szkoda na to czasu.


When will we get the time to be just friends
It’s never safe for us not even in the evening
‘cos I’ve been drinking
Not in the morning where your shit works
It’s always dangerous when everybody’s sleeping
And I've been thinking
Can we be alone?
Can we be alone?


O tym, że z Winehouse nie było dobrze wiedziano od dawna, nawet nie trzeba było specjalnie zaczytywać się w tzw. bulwarówkach. Rzadko koncertowała, a jeśli już to zazwyczaj kończyło się to katastrofą, ponieważ albo wychodziła pod wpływem różnych środków i próbowała występować, albo wychodziła na scenę i… na tym kończył się jej występ. Dociekliwych odsyłam do sieci, m.in. do serwisu You Tube – chociaż chyba nie ma sensu. Tajemnicą poliszynela był fakt, że Amy dużo brała, piła i paliła. Od używek była uzależniona, o tym, że ich zażywanie było dla niej śmiertelnie niebezpieczne i miała okropnie wyniszczony organizm wiedziała, co najmniej od kilku miesięcy. Świadoma tego była jej rodzina, menedżerowie i ludzie z wytwórni. Wysyłali ją na różne terapie, niestety z marnym skutkiem. Po śmierci wokalistki niektórzy dziennikarze jak na przykład Pierce Morgan zarzucali wytwórni Island, że należycie nie zadbała o swoją gwiazdę. Amy bywała na odwykach, chodziła do terapeutów, ale po prostu brakowało jej chęci oderwania się od nałogu. Bez mocnego postanowienia to jest niemożliwe. Winehouse zresztą w wywiadach niejednokrotnie mówiła, że często zażywała narkotyki będąc właśnie na detoksie. Tak więc jedyne co mogło robić jej otoczenie, wytwórnia to ciągle wysyłać ją na takie terapie, ale po prostu nie miało to większego sensu. Z takiego bagna nie jest łatwo się podźwignąć, choć niektórym się udaje. Jeśli chodzi o muzykę to spójrzmy na historię panów z Depeche Mode (zwłaszcza David Gahan), Erica Claptona, Davida Bowie, Lemmy’ego Kilmistera (Hawkwind, Motörhead), czy Johna Frusciante. Niestety lista tych, którym nie udało się uciec od widma zabójczych specyfików (leków, narkotyków i alkoholu – spożywanych razem lub osobno) jest dużo dłuższa – do wymienionych wcześniej dorzućmy jeszcze Presley’a, Jeremy’ego Warda czy „naszego” Ryśka Riedla. Niestety lista mogłaby się ciągnąć przez wiele stron, a i tak końca szybko byśmy nie ujrzeli. Co do osławionego „27 Club” to z listy wymienianych w mediach artystów, tak naprawdę tylko Joplin przesadziła z heroiną. Wokalista Nirvany strzelił sobie w głowę, a Morrisona znaleziono w wannie i orzeczono, że prawdopodobną przyczyną zgonu był atak serca.

Amy Winehouse idealnie odnalazła się w muzycznym środowisku, do którego weszła w bardzo młodym wieku. Wspominany wcześniej talent, doskonały głos (głęboki kontralt), naturalna charyzma, następnie muzyczny sukces każdego z krążków sprawiał, że czuła się dobrze w takim otoczeniu, odpowiadał jej taki styl życia bez którego potem nie potrafiła normalnie funkcjonować – co więcej, nie chciała. Jej kariera szybko nabierała impetu, po albumie Frank miała już pieniądze na wszystko, co chciała. Miała też dużo czasu na ich wydawanie, bo kolejną płytą Back To Black powróciła dopiero w 2007 roku; miała wtedy dwadzieścia trzy lata. Album, jeszcze szybciej niż debiut wzbił się i zatrząsnął wszelkimi możliwymi listami sprzedaży, od Zachodu do Wschodu pokrywał się niejednokrotnie platyną – w samej Wielkiej Brytanii 8 razy, w Niemczech 6, w Holandii i Austrii 5, a w Polsce i w Rosji, gdzie wiemy jak wygląda sprzedaż płyt – podwójnie. W skali globalnej Back To Black okazał się najlepiej sprzedającą się płytą roku 2007. Wiele prestiżowych magazynów i portali mianowało go albumem roku, posypały się również liczne nagrody. Furorę robiły też odważnie śmigające po radiowych i telewizyjnych listach przebojów na całym świecie single, a było ich niemało: „Rehab”, „You Know I'm No Good”, tytułowy i mój ulubiony „Back to Black” (polecam teledysk), „Tears Dry on Their Own” i „Love Is a Losing Game”. Niemalże połowa utworów z płyty (pięć na jedenaście) to single!


They tried to make me go to rehab but I said 'no, no, no'
Yes I've been black but when I come back you'll know know know
I ain't got the time and if my daddy thinks I'm fine
He's tried to make me go to rehab but I won't go go go
I'd rather be at home with Ray
I ain't got seventy days
Cause there's nothing
There's nothing you can teach me
That I can't learn from Mr Hathaway

 

Back To Black to album jeszcze bardziej doskonały i wysmakowany niż poprzednik. O ile Frank był w pewnym stopniu „niewinny”, może nieco bardziej różnorodny stylistycznie i bardziej spójny, to drugi krążek poza równie świetnym wokalem jest albumem na wskroś osobistym, momentami dołującym. Back To Black powstawało trochę w bólach, wokalistka nie za bardzo chciała coś nagrywać, nie była też w formie. Przy pomocy dwóch producentów Salaama Remi’ego i Marka Ronsona, przy mozolnej pracy udało się zarejestrować jedenaście świetnych kompozycji, trwających łącznie 35 minut – dodajmy: znacznie mniej niż pierwszy krążek, trwający prawie godzinę. Dużo jest tutaj nawiązań do muzyki jazzowej z lat sześćdziesiątych oraz do soulu z tamtego okresu. Wszystko brzmi nader współcześnie, ciepło i czysto, ale nad całością unosi się duch (i dym) tamtego okresu.. Naprawdę jest się czym zachwycać. Teksty jak przystało na Amy są bardzo osobiste, dotyczą głownie problemów z narkotykami, alkoholem, seksem, egzystencją. W otwierającym album „Rehab”, (ang. odwyk) pojawiają się nawiązania do Raya Charles’a i Donny’ego Hathaway’a. Mocne są też pierwsze wersy tego utworu: „Chcieli mnie wysłać na odwyk, powiedziałam: nie, nie, nie”.

Piosenki te pełne są kontrastów, słodycz (delikatne „Love Is a Losing Game” i śliczne „Tears Dry on Their Own”) przeplata się tutaj z goryczą i smutkiem („Black To Black”, „Just Friends”). Lecz nie są to zwyczajne lekkie, cukierkowe i przyjemnie wpadające w ucho przeboje. Czujniejsze ucho doszuka się ciekawych nawiązań, czy zapożyczeń. Idealnym przykładem są cytaty w utworze „Tears Dry on Their Own”, które oryginalnie pochodzą z piosenki „Ain't No Mountain High Enough” nagranej w 1967 roku duetu Marvina Grey’a z uroczą Tammi Terrell. Na marginesie dodam, że Tammi Terrell zmarła na nowotwór mózgu trzy lata później w wieku zaledwie... 24 lat, co w przypadku tej płyty jest dość symboliczne.
Niestety w ostatnich latach, a już na pewno na przestrzeni ostatniej dekady, gdy jakaś płyta zdobywa tak ogromny sukces, nie idzie to w parze z jakością. Back To Black jest wyjątkiem od tej reguły – tutaj wszystko jest na najwyższym poziomie. Poniekąd duża w tym zasługa obu panów producentów. Wydawnictwo zarówno od strony tekstowej i wokalnej jak i brzmieniowej zadowoli najbardziej wybrednych słuchaczy. Swoją drogą chylę czoła przed wszystkimi, którzy przyczynili się do powstania tego wydawnictwa, które okazało się strzałem w dziesiątkę. Back To Black, ale i pierwszy album Frank udowadnia, że album nagrywany w zamyśle dla masowego odbiorcy może być bardzo ambitny, wspaniale dopracowany, a przy tym komercyjny. Można śmiało stwierdzić, że wydawnictwo odniosło sukces na każdej płaszczyźnie i jest to jeden z ważniejszych oraz ciekawszych albumów w „muzyce popularnej” wydanych w ostatnich latach. Wcześniej takie rzeczy na taką skalę udawały się tylko nielicznym – Jacksonowi, głównie za sprawą Quincy Jones’a, Sade, a troszkę wcześniej: The Beatles, Abba, Tina Turner, Queen...
Całość kończy symboliczny „Addicted”, wtedy Amy jeszcze nie wiedziała, że ta piosenka zamyka także jej karierę. Uwaga, utwór nie jest dostępny na amerykańskiej edycji albumu – tam zastępuje go zremiksowana wersja „You Know I'm No Good” z gościnnym udziałem rapera z legendarnego Wu-Tang Clan, Ghostface Killaha.

Mam smutne wrażenie, że wytwórnia jakoś specjalnie nie odczuje jej braku. Po śmierci artystki obydwa krążki znów pojawiły się w rankingach sprzedaży i to na całkiem dobrych miejscach, wystarczyło zobaczyć jakim zainteresowaniem cieszyły się te pozycje w sklepie Amazon. Wytwórnie, niczym odhumanizowany Moloch z Metropolis Fritza Langa, albo „Banki” z powieści Grona gniewu Johna Steinbecka wiedzą, na czym i kiedy można zarobić, co napędza koniunkturę. W ostatnich latach podobne zjawisko „drugiego życia” płyt w stopniu tak masowym miało miejsce po śmierci Michaela Jacksona. Od zawsze naturalnym było, że dana płyta czy książka cieszyła się największym zainteresowaniem zaraz po swojej premierze i potem następował okres stagnacji, chyba, że artysta zmarł – wtedy moment z dnia premiery wracał raz jeszcze. Oczywiście nie ma w tym nic złego o ile wytwórnia na siłę nie wydaje jakichś nowych, niedokończonych nagrań, byle wycisnąć z fanów jakiś grosz (np. album Michael wydany w 2010 roku, tuż przed Bożym Narodzeniem). W tym przypadku tak chyba nie będzie gdyż ta charyzmatyczna wokalistka raczej oszczędnie podchodziła do pracy w studiu, a raczej do pracy z nowym materiałem w ogóle.
 

He left no time to regret
Kept his dick wet
With his same old safe bet
Me and my head high
And my tears dry
Get on without my guy
You went back to what you know
So far removed from all that we went through
And I tread a troubled track
My odds are stacked
I'll go back to black

 

Za kilka tygodni, 14 września Amy Jade Winehouse obchodziłaby swoje 28 urodziny. Zmarła równo miesiąc temu. Została pochowana 26 lipca w obrządku żydowskim na cmentarzu Edgwarebury w Londynie. Na najbliższe miesiące miała zaplanowaną dość dużą europejską trasę koncertową, podczas której pod koniec lipca zaplanowano występ w Bydgoszczy. 18 czerwca br. występem w Belgradzie rozpoczęło się tournée i trwało... trzy dni, po czym je odwołano. Wokalistka pojawiła się na scenie w stanie mocno wskazującym na spożycie nie tylko alkoholu, chwiała się, zapominała słów swoich piosenek i ogólnie można było odnieść wrażenie, że sama gwiazda nie jest zbytnio zainteresowana występem. Wcześniej pojawiały się pogłoski o jej kolejnej, trzeciej płycie. Tego wszystkiego już nie będzie. Pozostały po niej dwie znakomite studyjne płyty, które warto mieć, a przynajmniej się z nimi zapoznać. Z całym szacunkiem do Jej skromnej twórczości, dla mnie albumem najważniejszym pozostaje właśnie Back To Black.
Pamiętajmy też, że bez Winehouse nie byłoby dzisiaj zapotrzebowania na taką muzykę. A takie śmigające po listach przebojów wokalistki jak Duffy, czy Adele na długo pozostałyby w ukryciu, śpiewając jedynie w lokalnych klubach gościom do powszechnego kotleta. Tylko z dystansem podchodźmy do tworzenia nowych ikon i budowania mitów. Każdy ma prawo do własnego życia, a jeśli to się kończy – uszanujmy to i cieszmy się miłymi wspomnieniami, jeśli takie mamy.


We only said good-bye with words
I died a hundred times
You go back to her
And I go back to black


Zastanawiałem się ile gwiazdek przyznać temu albumowi, ale zrezygnowałem z tego. Teraz nie ma to większego sensu. Obiektywnie album na mocne dziewięć, subiektywnie – więcej niż dziesięć. Ten album po prostu potwierdzał jej nieprzeciętny talent.


 

 

W tekście wykorzystałem następujące fragmenty tekstów utworów: „Just Friends”, „Rehab” i „Back To Black” (w tej kolejności).

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.