ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Galahad ─ Sleepers w serwisie ArtRock.pl

Galahad — Sleepers

 
wydawnictwo: Avalon Records 1995
 
1. Sleepers [12:19]
2. Julie Anne [4:43]
3. Live And Learn [9:54]
4. Dentist Song [4:19]
5. Pictures Of Bliss [2:06]
6. Before, After And Beyond [6:08]
7. Exorcising Demons [9:15]
8. Middleground [6:03]
9. Amaranth [11:43]
 
Całkowity czas: 66:30
skład:
Stuart Nicholson – vocals
Roy Keyworth - guitars
Spencer Luckman - drums
Karl Garrett - keyboards
Mark Andrews - keyboards
Neil Pepper - bass guitar
Tim Ashton - bass guitar
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,6
Arcydzieło.
,8

Łącznie 17, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
04.03.2012
(Recenzent)

Galahad — Sleepers

Pisząc kilka dni temu recenzję najnowszego, choć mającego archiwalny charakter, wydawnictwa brytyjskiego Galahadu Whitchurch 92/93 - Live Archives vol. 2 zauważyłem rzecz dosyć zaskakującą. Otóż wśród naszej bogatej recenzyjnej bazy krążków tej kapeli, nie ma ani słowa o jednym z najznamienitszych dokonań tej legendy progresywnego grania – wydanym w 1995 roku albumie Sleepers. Powiedzmy sobie otwarcie – to jedna z najważniejszych płyt neoprogresywnego rocka lat 90 – tych i trudno wyobrazić sobie fana stylu, któremu ta płyta jest dziś kompletnie nieznana.

Sleepers intrygował od samego początku i przykuwa uwagę do dziś przede wszystkim niezwykłą okładką. Okładką prezentującą fotografię zupełnie anonimowej, pięknej i… niestety martwej dziewczyny. Zdjęcie ponoć wykonano w kostnicy, co tylko dodawało tajemniczości owej fotce i wzniecało kolejne pytania na temat bohaterki nań pomieszczonej.

Krążek otwiera numer tytułowy. Zaczyna podniosły i chóralny, ale zarazem niepokojący, rozedrgany i nerwowy wstęp, z którego wyłania się pięknie śpiewająca gitara Keywortha oraz kapitalna linia wokalna Nicholsona, stanowiąca o niezwykłości tej kompozycji. Potem sporo jeszcze się w niej dzieje: zmiany tempa, nastroju, ładne gitarowe solo i wsamplowany fragment pieśni  Edith Piaff…  Ech, trudno dziś zobaczyć koncert Galahadu bez tego 12 – minutowego klasyka.

Wydaje się, że muzycy w bardzo przemyślany sposób ułożyli tracklistę płyty dając choćby słuchaczowi chwile na oddech. Wszak zaraz po Sleepers pojawia się niedługa i urzekająca, wprowadzająca w swoisty stan błogości, ballada Julie Anne. To jednak smutna rzecz o pięknej kobiecie, która odeszła… Prawie 10 – minutowy Live And Learn powraca do mocnego, wielowątkowego i jednocześnie epickiego grania, po którym możemy wyluzować dzięki piosenkowemu i zwięzłemu  Dentist Song (z drugiej strony, z tym wyluzowaniem to chyba przesadziłem, bo już sam tytuł mówi o czym jest ten kawałek). Zupełnie uspokaja ascetyczna i króciutka kolejna ballada Pictures Of Bliss – delikatna perła, będąca istną ciszą przed burzą, którą stanowią dwa kolejne numery. Rozpoczęty „klasztornym” chórem Before, After And Beyond, a w szczególności najmroczniejszy (mówiący o gościu maltretującym dzieci) i chyba najtrudniejszy na płycie Exorcising Demons. Przedostatni w zestawie Middleground ma jesienny klawiszowy wstęp i wzniosły, bardzo dostojny refren. Kończący całość, może nazbyt przekombinowany, Amaranth, delikatnie pokazuje w jakim kierunku Galahad zaczął zmierzać na następnych studyjnych albumach.

No właśnie. To album kończący pewien okres w historii zespołu. Okres fascynacji wczesnymi dokonaniami Marillionu i Genesis, której doprawdy trudno nie zauważyć. Wystarczy zresztą posłuchać Stuarta Nicholsona, chwilami śpiewającego jak Fish. I choć krążek ten rodził się w bólach (muzycy przerwali na kilka tygodni sesję nagraniową – czego zresztą efektem była płyta Galahad Acoustic Quintet – Not All There… powstała podczas tej przerwy), okazał się dziełem przemyślanym, dopracowanym i dziś już absolutnie klasycznym.

Na kolejnych albumach grupa postarała się bardziej unowocześnić swoje brzmienie. Flirt z elektroniką, muzyką klasyczną, czy nawet jazzem przyniósł kolejne mocne punkty w ich dyskografii – albumy Following Ghosts i Year Zero. Ale o nich napisali tu już dawno moi redakcyjni koledzy.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.