ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Ten Years After ─ Cricklewood Green w serwisie ArtRock.pl

Ten Years After — Cricklewood Green

 
wydawnictwo: Deram Records 1970
 
01. Sugar The Road (04:02)
02. Working On The Road (04:16)
03. 50,000 Miles Beneath My Brain (07:33)
04. Year 3,000 Blues (02:23)
05. Me And My Baby (04:12)
06. Love Like A Man (07:27)
07. Circles (03:57)
08. As The Sun Still Burns Away (04:44)
 
Całkowity czas: 39:09
skład:
Alvin Lee – guitar, vocals; Leo Lyons – bass; Ric Lee – drums; Chick Churchill – organ
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,12
Arcydzieło.
,5

Łącznie 22, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
04.04.2018
(Recenzent)

Ten Years After — Cricklewood Green

2 kwietnia 1968 roku miała miejsce premiera filmu Stanleya Kubricka, „2001:Odyseja kosmiczna”, filmu, który był wielką sprawą dla wszystkich, szczególnie dla tych co powoli poszerzali swoje stany świadomości, pozwalając sobie na zagłębianie się w przestworzach bezkresnego kosmosu. Ciężka symbolika spotęgowana odgłosami walców Straussa stanowiących tło do wspaniałych obrazów prawdziwej stacji kosmicznej nazwanej „Discovery” i powoli rozwijająca się psychodeliczna podróż głównego bohatera, docierającego przez bramę „pełną gwiazd”, przez czas i przestrzeń i doświadczającego własnej starości, śmierci a także ponownych narodzin w innej fazie egzystencji jest prawdziwym dmuchawcem umysłu.

Ta ekstrawagancja psychodeliczna w nieskazitelnie białej przestrzeni jest koniecznością w podróży LSD. Końcowa sekwencja filmu jest epicka, dalekosiężna i nikt tak wcześniej przed Kubrickiem nie składał scen.

Dwa lata później, również w kwietniu została wydana psychodeliczna podróż w stronę bluesa, brytyjskiego zespołu Ten Years After. Kosmiczne solówki gitarzysty grupy, Alvina Lee wprowadzają nas na nowe szlaki zmierzające w stronę Jowisza, podobnie jak „Discovery”, to przecież stamtąd docierają tajemnicze sygnały. Płyta od pierwszych dźwięków stanowi solidny monolit blues rockowej psychodelii a poszczególne utwory tylko utwierdzają mnie, jak wielki potencjał drzemie w tej muzyce. Mamy tu więc balladę, akustycznego bluesa, hard rock, jazz… i to przechodzi przez filtr Alvina Lee i jego kumpli, tego nie da się zepsuć.

Najsłynniejszą piosenką z tej płyty jest „Love Like a Man” w której podstawą jest ciężko brzmiąca bluesowa gitara. To utwór mający wszystkie składniki aby stać się klasykiem. I tym klasykiem jest. Zaczynając od zmysłowego głównego riffu, jednego z najlepszych i najbardziej mitycznych w historii, po którym następuje część solówek, utwór „Love Like a Man” wystarcza, by uzasadnić istnienie i zakup tego albumu. Ale nie tylko ta ballada wypływa na szerokie drogi, pozostałe utworu są również intrygujące. „50,000 Miles Beneath My Brain” niby rozpoczyna się prostą strukturą, aby potem dryfować w krwawą jamową dżunglę. Jak to wszystko powoli dochodzi, oszałamiający bas od początku podbija rytm, z czasem wchodzą subtelne organy, by potem gitarowe sola rozpoczęły pełen wyścig. I wokal Alvina Lee, niby prosty, ale melodyjny i utrzymany w duchu przebojów The Beatles ciągle brzmi i doprowadza do końca numeru. Krótsze formy? Proszę bardzo. Otwierający płytę „Sugar the Road” to komercyjne dziełko wyróżniające się fajnym akompaniamentem organów Hammonda a w „Working on the Road” wyznacznikiem są kąśliwe gitarowe solówki. Kolejnym numerem jest akustyczny blues „Year 3,000 Blues”, o znacznie bardziej klasycznym brzmieniu, będący wyraźnym hołdem dla Murzynów z Delty Mississippi, którzy śpiewali o utraconych miłościach. No a gdzie ten jazz? „Me and My Baby” śpiewany jak blues, ale instrumentalnie mający dużo jazzu. I ta fenomenalna solówka Churchilla zagrana na fortepianie, to jest idealne. Obok „Love Like a Man” mamy na płycie jeszcze jedną balladę. To „Circles”. Radosna, otwierającą niejeden wiosenny ogród, tu już wszystko kwitnie i cudnie pachnie. No i wracamy na „Discovery”. Pamiętacie bunt komputera nazwanego HAL 9000. Otóż obdarzona samoświadomością i uczuciami ta sztuczna inteligencja postanawia zgładzić załogę statku. Ratuje się jedynie doktor David Bowman, który po kolei wyłącza układy Hala. I tak brzmi ostatni utwór „As the Sun Still Burns Away”. Podróżujemy do nicości obserwując słońce, które wciąż płonie.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.