ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Budka Suflera ─ Cień wielkiej góry w serwisie ArtRock.pl

Budka Suflera — Cień wielkiej góry

 
wydawnictwo: Polskie Nagrania "Muza" 1975
 
1. Cień wielkiej góry (Lipko, Cugowski, Sikorski) [06:21]
2. Lubię ten stary obraz (Lipko, Cugowski, Sikorski) [07:23]
3. Samotny nocą (Lipko, Cugowski, Tomasz) [02:51]
4. Jest taki samotny dom (Lipko, Cugowski, Sikorski) [05:15]
5. Szalony koń (Lipko, Cugowski, Sikorski) [19:25]: I. Szalony koń II. Fioletowy motyw III. Część której mogłoby nie być IV. Ścieżka dobrych ptaków V. Karnawał za bramą lwów VI. Z dalekich wypraw
 
Całkowity czas: 41:42
skład:
Krzysztof Cugowski – śpiew / Romuald Lipko – gitara basowa, fortepian / Andrzej Ziółkowski – gitara / Tomasz Zeliszewski – bębny, perkusja / Alibabki – śpiew / Marek Stefankiewicz – organy, syntezator Mooga / Czesław Niemen – syntezator Mooga
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,3
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,3
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,2
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,15
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,28
Arcydzieło.
,46

Łącznie 99, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
28.11.2009
(Recenzent)

Budka Suflera — Cień wielkiej góry

Trzydzieści cztery już lata minęły, odkąd jeden z najbardziej zasłużonych zespołów polskiego rocka wydał swoją pierwszą płytę. Jak ćwierkają ptaszki – na trzydziestą piątą rocznicę przełomowego debiutu zespół szykuje niespodzianki. Z tą – jak dla mnie – najistotniejszą, na czele: reedycją całego katalogu grupy na zremasterowanych CD. W związku z czym, pozwolę sobie opowiedzieć o kilku wartych uwagi pozycjach z obszernego dorobku grupy.

Zacznijmy więc od płyty, która na CD miała kilka edycji. Trudno obecnie dostępnych (pojedynczy egzemplarz CD TA Music z 1993 roku na allegro na chwilę pisania tego tekstu – trzy dni przed końcem aukcji – osiągnął kwotę 104 zł), wydanych w małych nakładach. Pozycji monumentalnej, bezsprzecznie najlepszej w dorobku zespołu. Mowa oczywiście o debiucie z roku 1975.

„Cień wielkiej góry” to jeden z najlepszych albumów polskiego rocka. Jak nierzadko bywa w przypadku debiutów: świeży, pełen energii, pomysłów, brawury. Efektownie łączący hard rock i rock progresywny. Z pokłonem w stronę Wielkich. I tym bardziej bolesna to strata, że tak trudno dostępna to pozycja.

Zaczyna się od – znanego chyba każdemu – utworu tytułowego. Kompozycji, która na swój sposób zakreśliła styl Budki na tę i następną płytę. Chętnie (kiedyś) puszczaną w radiach. Majestatyczne, niespieszne tempo. Nastrojowy, elegijny wstęp uroczo dobarwiony śpiewem Alibabek. Dodające ekspresji wejścia gitary elektrycznej i śpiewu Cugowskiego, przypominającego wczesne wokalne szaleństwa Joe Cockera. I efektowny, wyprowadzony z drugiej części beatlesowskiego „Hey Jude” finał… Podniosła, majestatyczna, znakomita kompozycja.

A dalej bynajmniej nie jest gorzej. „Lubię ten stary obraz” to utwór dwuczęściowy: ze spokojniejszym początkiem i żywym, hardrockowym rozwinięciem. Z efektowną partią gitary elektrycznej. Z dodającymi szwungu elektrycznymi organami Marka Stefankiewicza. Wciąż naprzód iść, czasu nie mieć na zmęczenie. Wyszczerbić miecz, lecz czyste mieć sumienie. To jest lepszy świat, który w swoich ramach trwa… Do tego dyskretne zapożyczenia ze „Schizofrenika” Crimsonów i z „Into The Fire” Deep Purple. Ten hardrockowy kurs podtrzymuje zwięzły i krótki „Samotny nocą”: konkretne, chwytliwe granie, znów ze stylowym współgraniem gitary i organów.

„Jest taki samotny dom”… Chyba znów: każdy słyszał. Swoista minisuita, trochę teatr rockowy. Historia, jak z romantycznej ballady: samotny wędrowiec, noc, burza, opustoszały dom, który nagle w środku nocy wypełnia się zjawami… Majestatyczny utwór, ze zmianami tempa i nastroju. Z efektowną kulminacją. I absolutnie bajkowym fragmentem, gdy nagle w środku kompozycji Alibabki śpiewają: a po nocy przychodzi dzień… I ciarki po krzyżu. Pięć minut klimatu i niesamowitości, o jakiej tysiące dzisiejszych gotów mogą sobie tylko marzyć.

Strona B to jedna zwarta kompozycja. Jakby sumująca to, co działo się przez pierwsze dwadzieścia minut. Bo i jest tu sporo podniosłego nastroju. I znów ładnie Cugowskiego uzupełniają Alibabki („Karnawał za bramą lwów”). I chwile żywszego, rockowego grania. I momenty jamowego luzu. I improwizacje Czesława Niemena (i Stefankiewicza – Niemen został bezceremonialnie wyrzucony ze studia przez prof. Stefańskiego – nagrywali w warszawskiej PWSM – przed ukończeniem swojej partii) na syntezatorze Mooga, efektownie inkrustujące dość surowe jeszcze granie zespołu (zresztą organy Hammonda Stefankiewicz też podobno wypożyczył od Niemena). I „Z dalekich wypraw”, zaskakująco typowa, po prostu – ładna piosenka na finał… I dość mglisty tekst, ponoć o narkotykowych perypetiach.

Były takie chwile, gdy nasi muzycy naprawdę nie ustępowali temu, co działo się w rockowym graniu na Zachodzie, efektownie czerpiąc z dokonań – wtedy już – szacownych klasyków gatunku. Grupa Niemen i powiązane z nią SBB, czy z nieco innej beczki – Klan i Marek Grechuta, same cisną się jako najlepsze przykłady. Panteon polskiego rocka lat 70. bezdyskusyjnie uzupełnia zaś właśnie „Cień wielkiej góry”, znakomicie uzupełniając lukę między awangardowymi szaleństwami Niemena i SBB, poetyckim jazzrockiem Grechuty i psychodelicznym spektaklem Klanu o efektowny, zaprawiony hard rockiem rock progresywny.

Jak mawia pewien Pan z radia – jazda absolutnie obowiązkowa, której wstyd nie znać.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.