ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Mangala Vallis ─ The Book of Dreams w serwisie ArtRock.pl

Mangala Vallis — The Book of Dreams

 
wydawnictwo: Tamburo Avapore Records 2002
 
1.Is the End the Beginning? 9:30
2.The Book of Dreams 7:07
3.The Journey 12:14
4.Days of Light 9:06
5.Under the Sea 3:36
6.Asha (Coming Back Home) 8:24
7.A New Century 10:22
 
Całkowity czas: 61:59
skład:
Gigi Cavalli Cocchi – drums & percussion/ Enzo Cattini – keyboards/ Mirco Consolini – guitars & bass/ Bernardo Lanzetti – voc/ Vic Fraja – voc/ Matteo Setti – voc
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,2

Łącznie 6, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
06.06.2002
(Recenzent)

Mangala Vallis — The Book of Dreams

Serce roście patrząc jak regularnie, każdego roku na progresywnej mapie świata pojawia się zawsze kilka młodych zespołów, które nie oglądając się na panujące mody i trendy potrafią zagrać klasycznego art-rocka w taki sposób, że aż łzy radości cisną się do oczu. Do takich właśnie grup bez wątpienia należy Mangala Vallis, zespół powstały w 1998 roku we Włoszech, który po trzech latach wytężonej pracy niedawno zadebiutował przepięknym krążkiem „The Book of Dreams”.

Płyta ta jest klasycznym koncept-albumem w całości opartym na prozie Juliusza Verne’a, który swą premierę miał dokładnie 8 lutego bieżącego roku, a więc w kolejną rocznicę urodzin wielkiego pisarza!! Już od pierwszych taktów wypełniających „The Book of Dreams” słychać, że zespół całkowicie zakochany jest w tradycyjnym brzmieniu złotej ery art-rocka, bowiem krążek w całości wypełnia muzyka zaaranżowana według najlepszych wzorców lat 70-tych, z pewnymi jednakże odniesieniami do neo-prog’a. Nic w tym zresztą dziwnego, bowiem sam zespól przyznaje się do czynnych prób odrestaurowania tamtego brzmienia i atmosfery. I trzeba przyznać, że świetnie im to wychodzi, bowiem w wielu momentach muzyka brzmi jakby żywcem wyjęta z najlepszych dokonań Genesis, czy Marillion. Mimo wszystko słychać jednak, głównie za sprawą produkcji, że jest to album współczesny, dlatego jeśli chodzi o porównania to dorzuciłbym od siebie dwie nazwy: Transatlantic (głównie ze względu na niektóre harmonie wokalne, jak i charakterystyczny retro-klimat), oraz Pendragon (przepyszne solówki). Zasadniczo więc Mangala Vallis nic nowego do gatunku nie wnosi, zaś siła tego krążka opiera się w całości na fenomenalnych, rozbudowanych kompozycjach i wspaniałej grze muzyków. I powiem szczerze: dla mnie, jako osoby całkowicie pogodzonej z regresywnością art-rocka i kochającej ten gatunek takim jakim jest, to w zupełności wystarcza. „The Book of Dreams” to bowiem prawdziwa prog-rockowa uczta, pełna wysmakowanych aranżacji, doskonale rozwijających się motywów, pięknych melodii i świetnych partii solowych, a więc wszystkiego tego, co w takiej muzyce podobać się może najbardziej. Całość jest bardzo spójna i równa, posiada niesamowitą, z jednej strony epicką, a z drugiej kontemplacyjną atmosferę, poszczególne partie instrumentów doskonale się nawzajem uzupełniają i w zasadzie jedyną wadą tego krążka jest fakt, że nic nas tu nie zaskakuje, no może poza partią saksofonu w „Days of Light” (a jednak!! :)). Warto także nadmienić, że na płycie udziela się aż trzech wokalistów: Bernardo Lanzetti, Vic Fraja i Matteo Setti. Wszyscy trzej wypadają zresztą bardzo przyzwoicie, choć jak na mój gust trochę za mało wyraziście, bowiem w sposobie śpiewania każdego z nich łatwo można doszukać się inspiracji czy to Gabriel’em, czy Fish’em. Jest to o tyle niebezpieczne, że w połączeniu z ową tradycyjnością muzyki i kurczowym trzymaniem się konwencji przez zespół, materiał ten brzmi odrobinę zbyt mało charakterystycznie i świeżo. Wrażenie to potęguje dodatkowo trochę chyba zbyt wygładzone i jednostajne brzmienie, przez które w muzyce tej brakuje mi jakiejś zadziorności i energii. Wydaje mi się, że problem ten rozwiązałby właśnie dysponujący silnym, wyrazistym głosem wokalista, który nadałby grupie odpowiedniego kolorytu i tożsamości.

No, ale jak pisałem już wcześniej samym partiom wokalnym nie mam nic do zarzucenia, wykonane są bardzo poprawnie, a w kilku momentach nawet porywająco. A że i muzyka jest niezwykłej urody i trzyma w napięciu przez calutką godzinę, to nie pozostaje mi nic innego, jak gorąco zachęcić wszystkich wielbicieli art-rocka do sięgnięcia po „The Book of Dreams”!!

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.