ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Pendragon ─ Love Over Fear w serwisie ArtRock.pl

Pendragon — Love Over Fear

 
wydawnictwo: Pendragon/Toff Records 2020
dystrybucja: Oskar
 
1. Everything (5:58)
2. Starfish And The Moon (3:26)
3. Truth And Lies (8:21)
4. 360 Degrees (5:34)
5. Soul And The Sea (5:23)
6. Eternal Light (8:09)
7. Water (8:55)
8. Whirlwind (5:08)
9. Who Really Are We? (8:38)
10. Afraid Of Everything (5:30)
 
skład:
Nick Barrett - guitar, vocals
Clive Nolan - keyboards
Peter Gee - bass
Jan Vincent Velazco - drums

Guests:
Zoe Devenish - backing vocals, violin
Julian Baker - saxophone (8)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,2
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,30
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,5
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,12
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,11
Arcydzieło.
,11

Łącznie 72, ocena: Dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
27.01.2020
(Gość)

Pendragon — Love Over Fear

Pre-order złożony na początku roku zaowocował niespodzianką w postaci paczki z UK, pozostawionej u mnie przez panią listonoszkę kilka dni temu. Bardzo miłą niespodzianką, ponieważ pierwsze wysyłki miały nastąpić dopiero w lutym. Przyjrzyjmy się temu... małemu dziełu sztuki?

Płyta wydana jest pięknie. Oprócz tekstów otrzymaliśmy album ozdobiony zdjęciami i ilustracjami akwarelowymi wykonanymi przez Liz Saddington. Obok standardowego materiału wydanie deluxe zawiera wersję akustyczną oraz instrumentalną, przez co otrzymujemy łącznie 3 kompakty. Jedyne do czego można się przyczepić to cena oraz sposób umieszczenia nośników. Spoczywają na "guzikach" wykonanych z gąbki, przez co rysują się od samego wyciągania i... wypadają :(.  Mam nadzieję, że w przyszłości Panowie zdecydują się na standardowe wydania z plastikowymi trejami. W tekście skupię się na albumie właściwym.

Zaczyna się żywiołowo, staroszkolnie brzmiącymi klawiszami i werblami. Everything. Zaczynam się czerwienić, od dawna tak nie brzmieli. Po około minucie lekko zwalniają i wchodzi dobrze znany i lubiany Pendragon. Świetnie skrojone solo gitarowe i Nick zaczyna: "Cocon cradle throws out its butterfly. Leaves behind its old life struggling To Fly". Bardzo klasyczny, melodyjny i typowy dla zespołu numer, bez specjalnych udziwnień i zaskoczeń. Myślę, że na takie przywitanie słuchacze czekali prawie 20 lat i znajdą tu wszystko, za co pokochali tych sympatycznych Anglików.

Starfish And The Moon to delikatny i przepiękny utwór oparty na klawiszach. Nick Barrett tak łagodnie i ciepło nie śpiewał chyba nigdy, a jego solo płytnące od 1:27... Ech, no trzeba to po prostu usłyszeć. Wyszedł jeden z najładniejszych i paradoksalnie najkrótszych utworów Pendragon (3:37). Mam problem z Truth And Lies. Słyszę w nim wyraźnie Wisdom Of Solomon, słyszę też melodię Come Home Jack i przez to odbiór mam pogorszony. Nie wiem czy to zamierzony zabieg, czy zmęczenie materiału. Tak czy inaczej utwór broni się swą różnorodnością oraz pięknymi, nafaszerowanymi emocjami solówkami i wokalami Nicka. Pomimo kilkakrotnego uczucia deja vu jest to jak najbardziej udany kawał solidnego melodyjnego rocka na najwyższym poziomie.

360 Degrees będzie dla wielu niespodzianką, ponieważ brzmi bardzo prosto i... folkowo. Jest zupełnie inny od reszty. Wesoły, skoczny, rozrywkowy, na skrzypcach... Hmmm. W Soul And The Sea wraca stara melancholia, która wcześniej trzymała nas za rękę. Przyjemny dodatek stanowią kolejne partie skrzypiec zagrane przez Zoe Devenish. Numer niepokojąco się rozkręca wybuchając niespodziewanie w połowie emocjami człowieka, który to wszystko reżyseruje. Świetnie.

Eternal Light ma wiele płaszczyzn. Zaczyna się popowo i swobodnie wystrzeliwując po około minucie czymś w rodzaju refrenu spod znaku Oasis. Na szczęście im dalej w las, tym bardziej pasjonująco i niepozornie zapowiadająca się piosenka zostaje przekształcona w kolejny świetny utwór. Water z początku przypomina mi niektóre utwory z poprzedniej płyty. Spokój, tajemnica i kameralność podsycone momentami odrobiną jazzu i saksofonem z nocnych, zadymionych klubów pełnych surowo prawdziwych, ale i przekolorozywanych historii. No i ten specyficzny groove nie pozwalający nie pobujać trochę głową przy refrenie. "I go to the water. When The Wold Is At My Door". Finał  należy do Nicka Barreta, który udowadnia, że na podwórku rockowym ciężko znaleźć drugiego tak sprawnego i utalentowanego gitarzystę. W Whirlwind po raz kolejny spływa na nas delikatność i zmysłowość, słychać pobrzmiewający saksofon i delikatne pady. Nick wyręcza tu Clive`a Nolana samodzielnie rejestrując główne partie klawiszowe. Całość zdaje się być bardzo osobistym, niekoniecznie porywającym za sobą rzesze odbiorców utworem.

Pierwsze minuty Who Really Are We? przenoszą nas w czasy Pure i Passion. Perkusja wysunięta na pierwszy plan po chwili wchodzi w fuzję z agresywnymi akordami klawiszowymi. Później kolejne mistrzowskie solówki i wszechobecna gitara akustyczna. Pięknie, następnie niespokojnie, progresywnie. Końcówka numeru należy, moim zdaniem, do najbardziej udanych w całej karierze zespołu. Ciarki. Panie Barrett, potrafi Pan to robić jak nikt inny. Ostatni na płycie Afraid Of Everything jest smutny i optymistyczny jednocześnie. Niespecjalnie zagmatwany, lekki i żegnający się grzecznie, ładnie oraz z klasą. Mnie osobiście kojarzy się z ostatnim albumem Riverside, za sprawą dźwięków płynących spod palców Pana Nolana.

Koniec. Trwało to 64 minuty. 64 cholernie miło spędzone minuty z zespołem niewątpliwie posiadającym bardzo utalentowanego i oryginalnego lidera, dzięki któremu ta machina nadal funkcjonuje sprawnie i rzetelnie. Każdy kto kiedykolwiek za cokolwiek pokochał ten zespół nie powinien mieć powodów, by być zawiedzionym nowym albumem. Ludziom, którzy do tej pory nie mieli okazji zetknąć się z ich muzyką szczerze polecam nadrobienie zaległości.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.