ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Young, Neil ─ Time Fades Away w serwisie ArtRock.pl

Young, Neil — Time Fades Away

 
wydawnictwo: Reprise Records 1973
 
1. Time Fades Away (Young) [05:36]
2. Journey Through The Past (Young) [03:19]
3. Yonder Stands The Sinner (Young) [03:16]
4. L.A. (Young) [03:10]
5. Love In Mind (Young) [01:54]
6. Don’t Be Denied (Young) [05:18]
7. The Bridge (Young) [03:05]
8. Last Dance (Young) [08:43]
 
Całkowity czas: 34:18
skład:
Neil Young – Guitar, Piano, Harmonica, Vocals. Ben Keith – Pedal Steel Guitar, Harmony Vocals. Jack Nitzsche – Piano. Johnny Barbata – Drums. Tim Drummond – Bass. Joe Yankee – Bass. David Crosby – Rhythm Guitar, Backing Vocals. Graham Nash – Backing Vocals.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 1, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 7 Dobry, zasługujący na uwagę album.
02.12.2012
(Recenzent)

Young, Neil — Time Fades Away

Przystanek Kanada odcinek XI: Wojna i pokój (War & Peace).

W początkowym okresie pracy nad „After The Gold Rush” Neil Young znów podjął współpracę z Crazy Horse – i dość szybko tą współpracę zakończył, nagrywając album z innymi muzykami. Częściowo dlatego, że Crazy Horse nie do końca pasowali do melancholijnego materiału, jaki wtedy Neil napisał; w sporej mierze jednak dlatego, że gitarzysta Horse – Danny Whitten – coraz bardziej pogrążał się w nałogu heroinowym. Gdy na fali wielkiego powodzenia płyty „Harvest” Neil postanowił wyruszyć w wyczerpującą trasę koncertową (65 koncertów w 90 dni), zaprosił do zespołu akompaniującego (głównie muzycy The Stray Gators) Whittena, który w tym czasie zdołał wygrać z nałogiem.

Whitten wygrał z heroiną – ale niestety zastąpił ją ogromnymi ilościami alkoholu; do tego uzależnienie heroinowe pozostawiło trwały ślad: Danny kompletnie nie był w stanie grać. Nie potrafił zagrać tego, czego oczekiwał Neil, nieprzytomnie błądził palcami po strunach gitary. W końcu Young podjął jedyną możliwą decyzję: wręczył mu bilet lotniczy do LA i 50 dolarów. Za te pieniądze Whitten kupił wódkę i relanium; kombinacja obydwu środków okazała się zabójcza… Neil przez wiele lat nie potrafił otrząsnąć się z tej tragedii. Aby nieco złagodzić ból, wyruszył na trasę.

Trasa okazała się wyjątkowo koszmarnym przeżyciem. Neil był załamany, potrafił kłócić się z muzykami o każdy szczegół, publiczność oczekująca grania w stylu „Harvest” czasem z dużą niechęcią reagowała na cięższe, bardziej rockowe granie, Young topił smutki w butelce, podobnie jak gitarzysta Ben Keith (który potrafił się tak urżnąć, że podczas jednego z koncertów nie miał pojęcia, na jakim instrumencie właściwie ma grać, i błądził w alkoholowym otumanieniu po całej scenie i przed nią). Pod koniec trasy Young zaczął mieć poważne problemy z gardłem, więc ściągnął na pomoc Crosby’ego i Nasha – i do kompletu kłopotów doszli jeszcze dwaj na ogół zaćpani i/lub nawaleni gwiazdorzy (zwłaszcza David, który na scenie zwykł podkręcać wzmacniacz swojej gitary na maksimum, zagłuszając całą resztę). Dodajmy do tego fakt, że stan psychiczny Younga pogarszał się z dnia na dzień i… mamy gotowy scenariusz na tragiczną wersję „This Is Spinal Tap”. Koncerty rejestrowano, a z gotowych taśm wykrojono album koncertowy (jeden utwór – „Love In Mind” – pochodził z solowej trasy z 1971, podczas której nagrano też pamiętny „The Needle And The Damage Done”), wypełniony całkowicie premierowym materiałem.

Podobnie jak poprzedniczka, „Time Fades Away” nie doczekała się wydania na srebrnej płytce. Szkoda – bo, biorąc pod uwagę okoliczności powstania, zaskakuje, jak udana jest to płyta. Choć słychać, że zespół akompaniujący Youngowi to jednak nie Crazy Horse, brakuje tego pierwiastka szaleństwa, tego specyficznego, szalonego feelingu – te nagrania wypadają dobrze.

Najbliżej „Harvestu” ulokowałby się chyba country-rockowy utwór tytułowy Fortepianowe “Journey Through The Past”, wzbogacona harmonijką „The Bridge” i „Love In Mind” – może nie wybitne, ale udane – uzupełniają listę kameralnych ballad Neila. W „Yonder Stands The Sinner” panowie próbują rockowego grania a la Crazy Horse – z całkiem fajnym efektem, acz sama kompozycja nic wielkiego nie wnosi, a wykonanie jest jednak nie tak natchnione, jak utwory nagrane z Crazy Horse właśnie. Podobnie wypada – dużo lepsze kompozycyjnie, wykonane też z większym feelingiem „Don’t Be Denied”. „L.A.” intrygująco łączy ze sobą lżejsze, ciepłe brzmienie „Harvest” i motoryczne granie a la Horse. Czysto zaś crazyhorse’owo wypada najciekawsze w całym zestawie finałowe „Last Dance” – oparte na motorycznym, ciężkim riffie, efektownie rozimprowizowane, z należycie przybrudzonym brzmieniem gitary.

Co było dalej? Trasa koncertowa, zamiast pomóc, jedynie pogłębiła osobiste problemy Neila Younga. Neil postanowił oddać zmarłemu koledze i przyjacielowi hołd – a co z tego wynikło, o tym w odcinku XII: Wszystko marność (All Is Vanity).

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.